Najbardziej PRZESZARŻOWANE występy w filmach superbohaterskich
Ezra Miller jako Flash w „Lidze sprawiedliwości Zacka Snydera”
Dopiero teraz, kiedy wyszło na jaw, jak Ezra Miller potrafi szarżować w życiu osobistym, jego rola Flasha ma sens, nieco cyniczny i prześmiewczy, ale jednak. Flash trochę przypomina mi Spider-Mana – to taki superbohater, którego trzeba cały czas pilnować, wręcz niańczyć, bo puszczony samopas zawsze coś narobi, a starsi będą musieli to sprzątać. Jego supermoc polegająca na nadludzkiej szybkości łączy się z młodzieńczym brakiem rozsądnego myślenia, nadmierną gadatliwością i nieobliczalnością, co dla widza jest męczące. Żenujące czasem bywa również to, jaka przepaść mentalna dzieli Flasha od innych superbohaterów pozostających z nim w drużynie.
Tom Holland jako Spider-Man w „Spider-Manie: Daleko od domu”
Nieprzypadkowo Spider-Mana ustawiłem zaraz po Flashu. Po pierwsze dlatego, że do świata DC mam wciąż jednak większy sentyment niż do Marvela. Po drugie zarówno Flash, jak i Spider-Man cechują się pewną wizją młodzieńczości, co do której do końca nigdy nie byłem przekonany. A mianowicie są przykładami ludzi młodych, którzy zachowują się tak, a nie inaczej dlatego, że są młodzi – a więc przeszarżowują siebie w byciu w rzeczywistości, że tak to ontologicznie ujmę. A inaczej: nie umieją zapanować nad swoim zachowaniem i popędami. Taka wizja młodości prezentowana w filmach superbohaterskich imho nie działa pozytywnie na widzów nieco dojrzalszych, a zwłaszcza na tych, którzy pamiętają swoją młodość nie jako pasmo emocjonalnych fajerwerków i robienia dookoła siebie tzw. obory. Młodość niekoniecznie jest głupia i nieodpowiedzialna. Spider-Man z odcinka na odcinek zmieniał się na niekorzyść – stawał się coraz bardziej mentalnie niedojrzały, a przy tym krzykliwy i idiotycznie pewny siebie. Panie Pajączku, ta szarża nie wyjdzie.
Gal Gadot jako Wonder Woman w „Wonder Woman 1984”
Gdybym miał wybierać, kto ma być w kinie superbohaterskim nośnikiem feministycznych ideałów, nie wybrałbym ani Wonder Woman, ani Kapitan Marvel. W drugiej odsłownie swoich przygód Wonder Woman jest nieco naiwną, szalejącą po ekranie superbohaterką, która w czarno-biały sposób patrzy na świat, podczas gdy jest on pełen półcieni. Zresztą jej antagonistka również w podobny sposób się zachowuje. Na szczęście jest w filmie obecny nieoczywisty Maxwell Lord, jednak to za mało. Dodatkowy dysonans w odbiorze Wonder Woman powoduje bardzo wysilona, nerwowa i pogubiona w formie gra aktorska Gal Gadot, co w połączeniu z jej nieziemskimi wyczynami superbohaterki i naiwnym, szarżującym zaangażowaniem pozostawia uczucie wizualnego i intelektualnego niesmaku.
Lee Pace jako Ronan Oskarżyciel w „Strażnikach Galaktyki”
Nie wiem dlaczego, ale Lee Pace w roli Ronana przypominał mi czasami Christiana Bale’a w roli Batmana, z tym że oczywiście byli po przeciwnych stronach – dobra i zła. Niemniej w kreacji Ronana niezwykle przeszkadza to jego skostnienie w mrocznym świecie, które sięga tak głęboko, że trudno uwierzyć, że tak mroczna postać, a jednocześnie bardzo ludzka w swoich poczynaniach, od razu nie popełni samobójstwa. Tu kryje się to przeszarżowanie, gdyż jak pokazuje fabuła, Ronan dużo straszył, wywijał swoim wielkim orężem, wygłaszał poważne teksty, a dał się tak łatwo pokonać w ciągu kilku minut.
Jim Carrey jako Człowiek Zagadka w „Batman Forever”
Rola Człowieka Zagadki tylko z pozoru wydaje się prosta. Nie wystarczy bowiem ukazać w niej kogoś, kto zachowuje się jak klaun i jest opętany łamigłówkami. Trzeba jeszcze dać temu zachowaniu podstawę złożoną zarówno z czynników osobistych, które wywołały życiowe zdarzenia, jak i cech wrodzonych – skłonności do manii, depresji, mitologizowania samego siebie. Jim Carrey dał tej postaci całego siebie, i to widać. Z tym że ta maska Carrey’a-klauna spłyciła osobowość Edwarda Nigmy tak bardzo, że została skacząca po ekranie wydmuszka. Jednym słowem Jim Carrey przeszarżował ze śmiechem.