search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej OBRZYDLIWE sceny w HORRORACH

Nie chodzi o sceny straszne typowo z filmów grozy – bazujące na duchach, trupach i innych zjawiskach nadprzyrodzonych.

Odys Korczyński

6 sierpnia 2023

REKLAMA

Plan zdjęciowy („Snuff”, 1976, reż. Michael Findlay, Horacio Fredriksson)

Jak na tamte lata jest odważnie i z mnóstwem wnętrzności. Zachowanie mordercy przypomina nieco parafilię znanego w historii kina mordercy Jeffreya Dahmera, który czerpał podniecenie seksualne z obcowania z wnętrznościami ofiar, które wpierw zabił. W produkcji Snuff morderca, grzebiąc w brzuchu ofiary, również wykazuje cechy podniecenia. Wiem, że trudno skupić się w czasie tej sceny na jego zachowaniu. Bardziej patrzy się na jeszcze żywą ofiarę, która ma z brzucha wydzierane jelita. Zaczyna się jednak od przygotowania, czyli poranienia ofiary, odcięcia jej ręki, a dopiero potem następuje wybebeszenie. Jak na lata 70. scena wciąż wygląda zaskakująco dobrze.

Zabijanie zwierząt („Cannibal Holocaust”, 1980, reż. Ruggero Deodato)

Ruggero Deodato chciał nami, widzami, wstrząsnąć. Chciał, żebyśmy nie byli pewni, czy oglądamy prawdę, czy może zwodzącą nasze zmysły fikcję. Krzyk rozcinanego żywcem koati działa jeszcze długo po zakończeniu sceny. Maluch długo się bronił przed ostrzem. Walczył, bo czuł i ból, i śmierć. To był pokaz niepotrzebnego okrucieństwa, dokładnie jak znęcanie się nad Indianami w wykonaniu szukających sensacyjnego materiału zaginionych reporterów. Sytuacja zwierząt w Cannibal Holocaust jest paralelna z losem mieszkańców dżungli. Oto genialność zabiegu Deodato. Kolejna ofiara, żółw, nie mogła nic powiedzieć, chociaż jeszcze po odcięciu głowy jego łapy długo się poruszały. Świnia zginęła szybciej, lecz najpierw została skopana, bo trzeba było pokazać wyższość białej skóry. Rozcinanie czaszki małpki także robi wrażenie, chociaż akurat w tym przypadku kamera ukrywa się w zaroślach, a dodatkowo mocno trzęsie. Ten zabieg zwany found footage ma zwiększyć realistyczny dramatyzm w całym filmie poprzez symulację dokumentalnej formy produkcji. The Blair Witch Project to przy tym jak paradowanie po plaży nudystów w kitlu z długimi rękawami i w kalesonach, podczas gdy cała reszta nie ma na sobie zupełnie nic, a niektórzy w bardziej odludnych zakątkach plaży uprawiają przynajmniej petting.

Wycinanie ciała z pośladków i defekacja („Ludzka stonoga”, 2009, reż. Tom Six)

I w takich warunkach ludzie potrafią zachować godność, a przynajmniej spróbować. Chodzi o postawę Katsuro, który powstrzymuje się z oddaniem kału najdłużej, jak tylko potrafi, gdyż wie, że do jego odbytu zostały przyszyte usta Lindsay. Niestety, fizjologia jest nieubłagana, a kamera jest bardzo blisko wtedy, gdy się to dzieje. Lindsay się krztusi, ale nie może nawet zwymiotować. Musi wszystko połknąć, tym samym podporządkowując się chorej wizji doktora Heitera. Zanim jednak widz doświadczy tego zwieńczenia dzieła naukowca, musi dowiedzieć się, na jakiej zasadzie działa ludzka stonoga i zobaczyć jej tworzenie. Reżyser przedstawiam nam to dokładnie. Usta zostają połączone nie z samymi pośladkami, ale szczelnie z odbytem, poprzez zszycie ich z wcześniej wyciętymi kawałkami ciała wypreparowanymi z pośladków tzw. karmiciela. Konstrukcja wydaje się przemyślana, ale wkrótce zaczyna się zakażenie i zmiany martwicze, co tak genialny naukowiec jak Heiter powinien był przewidzieć.

Wąchanie krocza („Ichi zabójca”, 2001, reż. Takashi Miike)

Nawet japońskie kino eksploatacji i gore ma granice, chociaż reżyser zapewne chciał iść dalej. Wyobraźcie więc sobie leżącą kobietę półprzytomną z bólu. Oprawca uciął jej uszy. Na jej ciele widoczne są krwawiące rany. Rajstopy ma porwane, ale majtki wciąż nietknięte. Jej oprawca rzuca gdzieś poza kadr skrwawioną małżowiną, a potem staje nad nią, rozszerza jej nogi i wącha krocze. Co chce poczuć? Zapach strachu w postaci niekontrolowanego oddania moczu i kału? A może podnieca go zapach krwi, potu i damskich narządów płciowych? Odpowiedź jest w filmie, który obejrzą jedynie wytrawni miłośnicy gore. Obrzydliwość tej sceny nie polega na doświadczeniu przez widza obrazu krwi, lecz na zestawieniu jej z seksualnością, z podnieceniem seksualnym.

Zbawienna stomia („Ludzka stonoga 3”, 2015, reż. Tom Six)

Zadziwiające, że właśnie w 3. części sagi o „zmuszaniu ludzi do jedzenia kupy” Tom Six przegrał sam ze sobą. O ile część 2. była naprawdę poruszająca i wręcz chora, to zamknięcie trylogii jest miejscami nawet nudne, prócz jednej sceny, którą chciałbym zamknąć to zestawienie. Marzenie naczelnika więzienia nie zawsze się spełniają, a on nie za bardzo chce zaakceptować ten stan rzeczy. Otóż, kiedy Bill dowiaduje się, że w sali chorych leży więzień, który nie kwalifikuje się do operacji połączenia odbytu z ustami, najpierw zakłada, że więzień udaje, bo jest „meksykańcem”. Pacjent nie „kwalifikuje” się do wzięcia udziału w wizjonerskim projekcie naczelnika, bo ma stomię, a więc nie posiada odbytu. Bill jednak nie wierzy, mimo tłumaczeń lekarza. Odsłania więc brzuch chorego i wyrywa mu worek z kałem. W powietrzu rozchodzi się odór gazów wydostających się z otworu stomijnego. Naczelnik otwiera oczy ze zdumienia. „Meksykaniec” nie kłamał. Nie chce tego zaakceptować. Nie mieści mu się w głowie, że jakiś więzień mógłby być tak nieużyteczny. Każe więc lekarzowi zlikwidować skazańca. Lekarz odmawia. Bill wyciąga więc swój wielki pistolet i strzela pacjentowi prosto w ujście jelita w brzuchu. Kał miesza się z krwią, czyli następuje to, o co chodziło reżyserowi – czujemy obrzydzenie, szok, lecz co ciekawe, za trzecim razem to już aż tak nie działa. Czy więc reżyser zobojętnił nas na swoją „legendarną” już w kinie stonogę?

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA