2019 rok był dość osobliwym okresem dla fanów filmowego horroru. Najbardziej wyczekiwane produkcje kina grozy, czyli To: Rozdział 2 oraz Annabelle wraca do domu, przyniosły co prawda kasowy zysk, ale nie bez słuszności zostały chłodno przyjęte zarówno przez krytyków, jak i pozostałych widzów. Czy w związku z powyższym powinniśmy się zamartwiać widmem recesji jakości gatunku? Niekoniecznie. Horroru wyższych lotów należało bowiem szukać w 2019 roku poza tzw. mainstreamem. Najlepsze filmy grozy ubiegłych 12 miesięcy wyrosły przecież na gruncie kina niezależnego i autorskiego. Wystarczy spojrzeć na przeróżne podsumowujące rok rankingi produkcji omawianego gatunku, w których pierwsze trzy miejsca zajmują w różnej kolejności dzieła Eggersa, Astera oraz Peele’a. Zbadajmy jednak kino grozy 2019 roku jeszcze szerzej i sprawdźmy, które horrory zostały niesprawiedliwie przez dystrybutorów – a tym samym widzów – pominięte albo niesłusznie źle lub zbyt nisko ocenione przez krytyków.
Zanim przejdę do właściwego zestawienia, nie potrafię odmówić sobie przywołania wspaniałego tekstu Grzegorza Fortuny, który z wyjątkową językową maestrią i jednocześnie godną podziwu umiejętnością nieparskania śmiechem udowadnia, że Koty Toma Hoopera to arcydzieło horroru. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej recenzji, to gorąco do tego zachęcam, a ze swojej strony dodam tylko, że przedstawione w takim świetle Koty stanowią najbardziej niedoceniony film grozy 2019 roku.
Zacznijmy od polaryzującego opinie horroru, który mimo że jest raczej prostym slasherem, to wywoływał i nadal wywołuje u odbiorców skrajne emocje. Jedni Domem strachów się więc zachwycają, inni zaś w dość ostrych słowach mieszają go z błotem. Według większości zachodnich krytyków film Becka i Woodsa to satysfakcjonujący, intensywny, klaustrofobiczny festiwal gore, który spełnia swoją najważniejszą funkcję, a więc przeraża. U nas z kolei dominują opinie, według których Dom strachów to przewidywalny, a nawet głupawy przeciętniak. Piszę o niedocenianych horrorach, więc zapewne domyślacie się, że mnie ta produkcja przypadła do gustu. Nie jest to oczywiście najdoskonalszy horror, z którym przyszło mi w kinie obcować, ale nie sposób odmówić filmowi współtwórców scenariusza do Cichego miejsca (2018) pomysłowości, sprawności budowania atmosfery grozy, a także interesujących odwołań do innych tekstów grozy. Omawiana produkcja to przecież ewidentny hołd dla kina Carpentera i slasherów z lat 80. XX wieku. Nie sądzę, aby Dom strachów miał większe aspiracje, aniżeli być po prostu świetną krwawą zabawą ze świeżymi pomysłami, a w tej formie sprawdza się doskonale.