Najbardziej IRYTUJĄCE postaci w STAR WARS
Są dwie perspektywy, w których należy rozumieć te irytujące cechy – fabularna i poza fabularna. Ta pierwsza jest związana z projektem postaci zawartym w scenariuszu. Niektórzy bohaterowie muszą być irytujący, co po trosze oznacza również, że nie są pozytywni. Ich negatywność więc denerwuje widza, rozprasza, pozwala zająć stanowisko oraz zobaczyć protagonistów jeszcze mocniej. Poza fabularna zaś perspektywa, w której można rozpatrywać irytujące postaci, polega na tym, że mogłoby ich nie być w całej sadze Star Wars. Zostały dodane niepotrzebnie – są więc zbędne, a mimo to popularne, więc przeceniane na zasadzie ogłupiającej zbiorowość kultowości, bezrefleksyjnie przyjmowanej i przekazywanej dalej, jak to w kulturach niepiśmiennych kiedyś się zdarzało. Refleksja przychodzi dopiero wtedy, gdy trzeba taki przekaz ustny przepisywać, a więc zastanawiać się nad jego treścią, ale i formą. Gwiezdne wojny to kultura bardziej obrazkowa, bazująca na legendach i semantycznych uogólnieniach, co nie jest złe, ale wypada dbać o to, żeby mieć w głowie filtr dostosowany do tych treści – własną, krytyczną refleksję.
Jar Jar Binks
Jego krzykliwość można porównać jedynie z krzykliwością Sy Snootles, ale ona na ekranie jest tylko chwilę, a z Jar Jarem trzeba się męczyć przez całe Mroczne widmo i Atak klonów. Naprawdę jest to wyzwanie, a sytuację ratuje jedynie para Anakin Skywalker i Obi-Wan Kenobi oraz ich antagonista Palpatine. Niestety Jar Jar jest przedstawicielem rasy gungańskiej, żyjącej na planecie Naboo, czyli ma ogromną rolę w fabule pierwszych części sagi. Nie da się jego postaci ominąć, nie zwracać na nią uwagi. Twórcy w jego przypadku zbyt przesadzili z infantylizmem. Jar Jar jest powszechnie krytykowaną postacią za sztuczne poszerzanie grupy wiekowej odbiorców. Tak się nie robi, o czym twórcy Gwiezdnych wojen nieoczekiwanie zapomnieli. Nawet stacja ABC News uznała tego bohatera za jeden z najgorszych charakterów w historii filmu i telewizji.
Chewbacca
Wiecie, co jest w tej postaci najbardziej irytujące – nieprawdopodobna komunikacja, a właściwie bezsensowna, niegwarantująca żadnej współpracy, zwłaszcza technicznej, między nim a Hanem Solo. Jej forma prezentacji widzowi również jest niestrawna – wszystkie postaci, które wchodzą w rozmowę z Chewbaccą, wygłaszają swoje kwestie aktorskie oraz tłumaczą to, co Chewbacca powiedział, mówiąc do siebie. Wygląda to bardzo infantylnie. Gwiezdne wojny nic by nie straciły, gdyby Chewbaccę zupełnie pominąć albo dać mu język. Można było zrobić np. podpisy, żeby uwiarygodnić z nim kontakt. A tak rozmowy z jego udziałem irytują swoją naiwnością.
Finn
Kim jest Finn? Finn jest szturmowcem. Zabrany od matki został wyszkolony przez Najwyższy Porządek, żeby spełniał bezmyślnie swoją funkcję – żołnierza, który strzela, lecz nie myśli. Historia Finna zaczyna się całkiem obiecująco, jednak pojawia się Poe Dameron, a Finnowi zostaje tylko grzanie tylnego siedzenia. Oczywiście scenariusz kolejnych filmów spod znaku Star Wars wciąga go coraz głębiej w walkę z Najwyższym Porządkiem, ale są to tak wymuszone epizody, że trudno je ze spokojem oglądać. Finn jest jedną z najbardziej zbędnych postaci w całej sadze, nie wspominając o kolejnej wątpliwie ckliwej gwieździe, którą jest Rose Tico. Mało tego, jego wiecznie zdziwiona otoczeniem twarz denerwuje.
Max Rebo i jego ekipa
Wyjątkowo niemuzyczny gość, cała reszta jego zespołu zresztą też. Brzydki, zupełnie nieprzypominający kosmity, a wybryk genetyczny rodem z Afryki. Fragment z jego udziałem jest jednym z gorszych w całej sadze, a dodanie CGI jeszcze pogarsza wrażenia. Max Rebo stworzył zespół irytujących postaci. Nie dość, że bardzo sztucznie wygląda jego gra na klawiszach, to jeszcze otaczają go krzykliwe i odstraszające charaktery np. Sy Snootles – kosmiczna śpiewaczka operowa, którą można porównać jedynie do Boskiej Florence w wykonaniu Meryl Streep. Nie da się tego zespołu spokojnie oglądać. Nie mam pojęcia, co strzeliło do głowy George’owi Lucasowi, że nie zdecydował się na usunięcie tej sceny, nawet po latach, a pozostawił kulawego wizualnie Jabbę, mając ludzki wzór w postaci sekwencji zagranej przez Declana Mulhollanda.
Yoda
Zbierzmy to, czego Yoda nie był w stanie zrobić w całej sadze. A więc nie potrafił nauczyć się chodzić, chociaż skakał po ścianach z mieczem świetlnym. Palpatine z łatwością go oszukał, ukrywając swoją prawdziwą tożsamość – naprawdę trudno w to uwierzyć. Próbował bezmyślnie podporządkować Anakina, sprowadzić go do poziomu innych adeptów Jedi. Yoda słyszał moc, ale osobliwie pomijał jej ostrzeżenia – postawa to zadziwiająca, jak na takiego mistrza. Yoda jest zielony. Yoda bał się Anakina, a strach nie jest uczuciem, które powinno kierować postępowaniem mistrza Jedi – dlatego Yoda nie chciał trenować Anakina. Yoda lubił się na sobą użalać, czego kwintesencją było samowygnanie na Dagobah. A już podłością było napuszczenie Obi-Wana, związanego emocjonalnie ze swoim nietuzinkowym uczniem, na Anakina, żeby go zabić. To postępowanie swoją podstępnością godne tylko mistrza Sithów. Tak stworzył Dartha Vadera, jakby dążył do tego, żeby posiadać wroga, żeby uzasadnić tym posiadaniem własne istnienie po jasnej stronie mocy. Yoda to doprawdy irytująca postać od samego początku, wizualnie i charakterologicznie.