search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej frapujące PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI w znanych filmach

Rafał Donica

25 listopada 2019

REKLAMA

RoboCop (1987), reż. Paul Verhoeven

Do stworzenia hybrydy człowieka z maszyną potrzebny był mózg policjanta zabitego na służbie, prawda? Dlaczego zatem, skoro potrzebowano mózgu jako głównego i najważniejszego (inne części ciała zastępowano stalowymi częściami zamiennymi) ludzkiego wkładu, jako IDEALNEGO kandydata wybrano akurat Alexa Murphy’ego, któremu zabójczy strzał wyrwał właśnie… kawał mózgu, a śmierć nastąpiła po strzale w głowę (ustaniu pracy mózgu), a nie na przykład przez zatrzymanie akcji serca? I dlaczego RoboCop/Alex Murphy nie miał w dalszej części filmu żadnych problemów z logicznym myśleniem, a nawet z pamięcią, która powoli mu wróciła, nie mówiąc już o braku choćby bólu głowy… Przypominam, że akcja filmu miała miejsce w opanowanym przez przemoc mieście Detroit, gdzie policjanci padali jak muchy, i kwestią może kilku godzin, a najwyżej dni było odnalezienie znacznie lepszego kandydata, zabitego bez naruszania najważniejszej części, czyli głowy. Okej, nie znam się na ludzkim organizmie i nie wiem, jaki wpływ na pracę mózgu ma postrzał z pistoletu (choć idę o zakład, że raczej mało pozytywny), niech się więc wypowie ktoś mądrzejszy i ewentualnie spacyfikuje moje gdybania. Czy jest może na sali jakiś lekarz?

Nienawistna ósemka (2015), reż. Quentin Tarantino

Uwielbiam kryminalną intrygę wymyśloną przez Tarantino, kapitalne aktorstwo w wykonaniu praktycznie całej obsady i tę klaustrofobiczną, ale i na swój sposób przytulną i sprawiającą wrażenie bezpiecznej atmosferę wnętrza chaty z darmową gorącą kawą, podczas gdy na zewnątrz szaleje burza śnieżna. To właśnie do Nienawistnej ósemki wracam najczęściej i jest to zdecydowanie mój ulubiony film Tarantino. Ale za każdym seansem niczym kamyczek w bucie uwiera mnie pytanie: skąd Oswaldo Mobray wiedział o liście od Lincolna, będącym własnością majora Marquisa Warrena, skoro żaden z pasażerów dyliżansu po przyjeździe do chaty nic na temat listu nie mówił? Czy to niedopatrzenie, czy może jakaś scena dialogowa to wyjaśniająca wyleciała w montażu? Może miniserial Nienawistnej ósemki stworzony dla amerykańskiego Netflixa łata tę logiczną dziurę? Widział może ktoś z was rozszerzoną wersję Nienawistnej ósemki?

Superman (każdy)

Nie wiem, jak wyjaśnia to komiks (z tego co wiem, chyba nie wyjaśnia), ale w filmach Clark Kent, zarówno jako Clark Kent, jak i Superman, ma twarz Clarka Kenta (tylko bez okularów), więc Lois Lane, kochająca się w obydwu panach, musi mieć problemy ze wzrokiem i logicznym łączeniem faktów (zawsze jeden znika, gdy drugi się zjawia), żeby nie widzieć, że jeden i drugi to jeden i ten sam, tylko raz w okularach, a raz bez. Podobno amerykańscy naukowcy zrobili jakiś eksperyment, pokazując grupie ludzi zdjęcia innych ludzi w okularach i bez, i ponoć badani mieli problem ze stwierdzeniem, czy to wciąż ta sama osoba. Okej, Clark Kent lekko przygarbiony, wycofany, kreujący się raczej na fajtłapę (w filmie Richarda Donnera chyba najbardziej) z fryzurą na nudnego urzędnika i wielkimi okularami, znacznie odróżnia się od swojej superwersji. I może faktycznie dla potencjalnego przechodnia będzie nie do poznania, ale nie dla współpracowników z redakcji Daily Planet (dziennikarze to raczej ta bardziej spostrzegawcza grupa zawodowa) czy wspomnianej już ukochanej Lois Lane.

Podobny problem dotyczy też częściowo, czy wręcz symbolicznie zamaskowanych  bohaterów (jak Zorro czy Batman), których po kawałku twarzy (nos, usta) i głosie także nie jest w stanie rozpoznać ich ukochana ani najbliższa (ty nie, Batmanie) rodzina. Motyw ten całkiem zgrabnie wytknięto czy wręcz zdemitologizowano w niesławnej Zielonej latarni, gdzie Ryan Reynolds z zieloną opaską na oczach myślał, że ukochana go nie pozna. A ona go poznała i jeszcze wyśmiała tandetną próbę zakamuflowania tożsamości. Generalnie w całym zatrzęsieniu bohaterów o podwójnej tożsamości najbardziej wiarygodnie (w sensie nie do poznania) wypadł… Jerry Lewis w filmie Zwariowany profesor (1963) jako Julius Kelp – nudny, ciamajdowaty, przygarbiony naukowiec z wystającymi zębami, oraz jego alter-ego – wygadany, pewny siebie, przystojny i rozrywkowy Buddy Love.

Taksówkarz (1976), reż. Martin Scorsese

W dużym skrócie – Travis Bickle to rozchwiany emocjonalnie frustrat, który nie może się zdecydować, czy stanąć po stronie dobra (strzela do bandyty w sklepie), czy po stronie zła, gdy ostrzyżony na irokeza jest o krok od dokonania zamachu na senatora Palantine’a, by – w jego mniemaniu – w ten sposób zaimponować (?) kobiecie, która go odtrąciła. Travis Bickle ostatecznie kończy jako bohater, gdy w krwawej strzelaninie bezlitośnie rozprawia się z sutenerami małoletniej Iris. Bohater trochę z przypadku, bo przecież zdecyduje się na tę straceńczą misję dopiero po tym, jak ochroniarze Palantine’a spłoszą go z miejsca planowanego przez niego zamachu. I tu właśnie jest – jak dla mnie – pewne przemilczenie logicznego rozwoju wypadków. Zdjęcia Travisa, po tym jak ratuje Iris z rąk oprawców, obiegają lokalną prasę. Travis zostaje bohaterem i jest o nim głośno w mediach. Aż trudno uwierzyć, że policja i prasa (która przecież zawsze szuka sensacji) nie zająknęły się choćby słowem o niecodziennym wyglądzie bohatera, czyli jego charakterystycznej fryzurze i arsenale broni, w jaki był wyposażony. Okej, załóżmy, że media przemilczały te fakty. Ale ochrona Palantine’a i sam Palantine powinni skojarzyć Travisa ze zdjęć w prasie, bo w normalnej fryzurze (tak, jak na zdjęciu w gazetach) rozmawiał on przecież z jednym z ochroniarzy Palantine’a, któremu wydał się podejrzany (próbowano nawet uzyskać dane i adres Travisa oraz zrobić mu zdjęcie, czyli działanie służb na wysokim poziomie).

Co więcej, zarówno podczas rozmowy z ochroniarzem, jak i podczas próby zamachu, Travis miał na sobie tę samą charakterystyczną kurtkę. Co jeszcze więcej, sam Palantine (i dwóch jego ochroniarzy) siedział nawet w taksówce Travisa, który prowadził z politykiem konwersację, wyraźnie pokazując swoją twarz. Zatem Travis dał się doskonale poznać ochronie Palantine’a jeszcze w normalnej fryzurze, jako podejrzany typek zadający dziwne pytania, na przykład na temat używanej przez ochronę broni. Ochroniarze Palantine’a, w tym jeden, z którym rozmawiał wcześniej Travis (jeszcze bez irokeza, ale już w charakterystycznej kurtce) tego samego dnia, gdy Travis stał się bohaterem, gonili podejrzanego, ogolonego na irokeza typa. Dlaczego nie wszczęli śledztwa w sprawie kolesia, który na ich oczach sięgał pod kurtkę po broń, ale ostatecznie im uciekł? Na drugi dzień mieli go na pierwszych stronach gazet, podanego jak na tacy. Nawet jeśli nie było o tym w prasie (tzn. o fryzurze), to w mieście musiało aż huczeć od opowieści o ogolonym na irokeza wyzwolicielu nieletniej prostytutki, który dokonał na sutenerach krwawej wendetty.

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA