NA TROPIE PRZYGODY. Kino Nowej Przygody w XXI wieku
Między złodziejami
Nie film, nie serial, ale seria gier okazała się najlepszym spadkobiercą złotych czasów Kina Nowej Przygody. Cztery części przygód poszukiwacza przygód znanego jako Nathan Drake to idealna synteza humoru, akcji, przygód, tajemnicy, podróży i znakomitych postaci. Żadne gry nie sprawiły mi tyle frajdy. Do trzeciej części – Oszustwa Drake’a – zasiadłem pewnego weekendowego wieczoru, aby oderwać się dopiero nad ranem, kiedy na ekranie pojawiły napisy końcowe produkcji.
Nate często nazywany jest współczesnym Indianą Jonesem, ale – mimo wyraźnego podobieństwa – twórcy gry stworzyli nową, dla większości niedoścignioną jakość. Warto sięgnąć chociażby po gameplaye, bo przy Uncharted nie trzeba w ręku pada (chociaż zachęcam!), aby doskonale się bawić.
Powrót Spielberga
W drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku na plan zdjęciowy postanowiła, jak się okazało po raz ostatni, wrócić wielka trójka – Steven Spielberg, George Lucas i Harrison Ford. W maju 2008 roku, po prawie dwudziestu latach przerwy, na ekrany kin wejść miała kolejna przygoda ukochanego archeologa Hollywood – Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki.
Jasne, film pod wieloma względami rozczarował. Historia nie trzymała się kupy, przesadzono z odklejeniem przygód Jonesa od rzeczywistości i zaufaniem fatalnym efektom komputerowym, ale to mimo wszystko kawał dobrej rozrywki, pełnej humoru, klimatu amerykańskich lat pięćdziesiątych i przede wszystkim ducha serii. Zdaję sobie sprawę, że film rozdrażnił fanów, ale mnie kojarzy się jedynie pozytywnie.
Królestwo Kryształowej Czaszki okazało się jednak zaledwie rozgrzewką i przecieraniem szlaków do powrotu do klasycznego kina przygodowego przez Stevena Spielberga. W 2011 roku reżyser zaprezentował światu ekranizację belgijskiego klasyka komiksu – Przygody Tintina. Wartka, zwariowana i niedająca chwili oddechu przygoda to wyraźne duchowe dziecko Indiany. Film nie zebrał negatywnych recenzji, ale nie wyczyścił kinowych kas.
Warto odnotować, że na 2020 rok (Harrison Ford będzie miał wtedy siedemdziesiąt osiem lat, a seria prawie czterdzieści!) Disney zaplanował kolejną część. Na stołku reżyserskim po raz piąty zasiądzie mistrz Spielberg. Mimo jego wcześniejszych deklaracji (“Nigdy nie zrobiłbym Indiany Jonesa bez George’a Lucasa. To byłoby szaleństwo!”) George Lucas nie wróci z zasłużonej emerytury. Szkoda, bo liczyłem na na prawdziwy zlot dinozaurów (John Williams już na pokładzie) i widowisko pt. “Powróćmy jeszcze raz i pokażmy im, na co nas stać!”
Czy piąty Indiana Jones potwierdzi, że do trzech razy sztuka?
Przebudzenie Mocy
Kiedy w 1999 roku Gwiezdne wojny za sprawą Mrocznego Widma szturmem wróciły do kin, jasne się stało, że – niezależnie od opinii na temat trylogii prequeli – George Lucas nie ma w sobie na tyle scenopisarskiej i reżyserskiej lekkości, aby jeszcze raz stworzyć filmy PRZYGODOWE. Dynamizm, płynność i czystą radość przeżywania przywrócił serii dopiero J.J. Abrams (szlifujący spaceoperowe umiejętności przy Star Treku), autor Przebudzenia Mocy – pierwszego filmu z serii wyprodukowanego przez Disneya.
Rok później premierę miał pierwszy spin-off serii – Łotr jeden, który również pozwolił przeżyć nam wielką przygodę, mimo że okraszoną nieco dojrzalszą i bardziej militarną formą. Na tegoroczny grudzień zaplanowana jest premiera kontynuacji filmu Abramsa – Ostatni Jedi – a na kolejny rok problematyczny film o Hanie Solo. Czas pokaże, czy Disneyowi uda się utrzymać formę i godnie operować spuścizną Lucasa.
I cała reszta!
Podobne wpisy
Oczywiście wszystkie wymienione powyżej filmy to tylko moje ulubione, może nieco oczywiste tropy. Świat kina i przygody są od początku nierozerwalne. Do głowy przychodzą mi także mniej oczywiste wybory – jak częściowo obie części Sherlocka Holmesa Guya Ritchiego, elementy King Konga Petera Jacksona czy zeszłoroczny, niespodziewany hit – Księga Dżungli.
Szukajcie dalej, przygoda trwa!
korekta: Kornelia Farynowska