NA TROPIE PRZYGODY. Kino Nowej Przygody w XXI wieku
Goonies na zawsze
Głównie za sprawą Goonies Richarda Donnera utarł się w popkulturze archetyp przygody związanej z grupą wyautowanych nieco dzieciaków. Motyw wykorzystał J.J. Abrams w znakomitym Super 8, stanowiącym hołd właśnie do Kina Nowej Przygody spod batuty Stevena Spielberga (odpowiedzialny za produkcję Goonies i właśnie Super 8). Abrams tworzy przepiękny (chociażby czysto wizualnie) obraz, który śmieszy, wzrusza i niepokoi, ale przede wszystkim zabiera nas na niezapomnianą przygodę z bohaterami, których pokochałem od pierwszego seansu.
Podobny schemat (punktów wspólnych jest niepokojąco dużo) wykorzystali twórcy serialu Stranger Things, który w tym roku doczeka się drugiego sezonu. Autorzy Netfliksowego hitu skupili się jednak bardziej na nostalgii do lat osiemdziesiątych i horrorowym sosie inspirowanym twórczością Stephena Kinga.
Komiksowe przygody
Kino superbohaterskie garściami czerpie z innych gatunków. Szczególnie widać to na przykładzie kinowego uniwersum Marvela, gdzie twórcy inspirują się w zależności od tytułu kinem szpiegowskim, politycznym, komediami młodzieżowymi, heist movies czy właśnie kinem przygodowym (jego elementy znajdziemy chyba w każdej produkcji).
Lampka pt. “Gdybym miał dziesięć lat, to byłby to film mojego życia” szczególnie mocno żarzy mi się przy takich tytułach jak świadomie inspirowany Poszukiwaczami zaginionej Arki Captain America: Pierwsze starcie, spaceoperowi Strażnicy Galaktyki (druga część poszła już w stronę postmoderny w jedynie kosmicznej oprawie) i lekkim fantasy w postaci pierwszej odsłony Thora. Oczywiście nie samym Marvelem żyję i klimat nowej przygody bez problemu znajdziemy chociażby w tegorocznej Wonder Woman.
Na pokładzie Serenity
Trudno w to uwierzyć, ale Firefly Jossa Whedona kończy w tym roku piętnaście lat. Za tym kultowym dzisiaj serialem stoi smutna historia. Stacja odpowiedzialna za produkcję z niewiadomych przyczyn potraktowała całość bardzo po macoszemu, np. emitując odcinki w niechronologicznej kolejności, przez co serial nie cieszył się wysoką oglądalnością, a związku z powyższym nigdy nie doczekał nawet drugiego sezonu. Prawdziwy boom i niesłabnący do dzisiaj kult zawdzięcza wydaniu DVD, które oddało dziełu Whedona sprawiedliwość.
Za historią grupy podróżujących po kosmosie najemników (skojarzenia z Sokołem Millenium mile widziane) stoją ostre jak brzytwa dialogi, przezabawny humor, niezwykle sympatyczna ekipa bohaterów, ale przede wszystkim niesamowite koncepcje Whedona na ten jedyny w swoim rodzaju western w kosmosie.
Fala spóźnionej popularności doprowadziła do produkcji kinowej kontynuacji – filmu Serenity. Jest to kolejna kapitalna przygoda, ale czuję się w obowiązku zaznaczyć, że odstająca nieco klimatem i stawiająca bardziej na space operę i standardową wizję futurystycznego science fiction.