MICHAEL KEATON – mniej popularne role, które WARTO znać
Nie chciał być mylony z Michaelem Douglasem, synem sławnego Kirka, więc zainspirowany przez Diane Keaton i jej rolę w Annie Hall, przyjął pseudonim Michael Keaton. Wiele czasu poświęcił w swojej karierze na budowanie komediowego wizerunku, aż spotkał na swojej drodze Tima Burtona. Wtedy jego kariera wystrzeliła. Role w Batmanie i Beetlejuice, są jego najbardziej znanymi kreacjami. Niemal go uwięziły jako aktora, co pokazuje dzisiejsza popularność Beetlejuice, Beetlejuice. Keaton jednak jest świetnym artystą dramatycznym, którego talent bynajmniej nie ogranicza się do komedii. Genialny Birdman jest na to koronnym dowodem. Tak więc dramat psychologiczny, film sensacyjny, a nawet horror to gatunki, w których Keaton się sprawdził, chociaż takie filmy z jego udziałem są publiczności mało znane. Przypomnę wam więc najlepszą dziesiątkę.
Daryl Poynter, „Czysty i trzeźwy”, 1988, reż. Glenn Gordon Caron
Niekiedy można tę produkcję spotkać pod tytułem: Niespotykanie trzeźwy człowiek. Pewnie to pozostałość z dawnych czasów VHS. Odwołując się jednak do oryginału – Clean and sober – tytuł Czysty i trzeźwy jest zgodny z intencjami twórców, chociaż może nie brzmi zbyt zachęcająco. Michael Keaton na tamtym etapie kariery – jeszcze przed Batmanem, ale już po Beetlejuice – nie bał się trudnych ról. A taka jest kreacja Daryla, uzależnionego od narkotyków menadżera, który jeśli chodzi o finanse i spełnienie zawodowe, zyskał już ten status, kiedy zaczyna się pytać, co jeszcze i co dalej. A może chce się jeszcze więcej. Narkotyki jednak pchają ludzi na samo dno, Michael Keaton na tym mrocznym dnie aktorsko wypadł doskonale. Tim Burton wiedział, co robi, angażując go do Batmana.
Harry Berg, „Wielki skok”, 1987, reż. Roger Young
Duch lat 80. unosi się do dzisiaj nad tą komedią, w której pozytywni bohaterowie i przestępcy biorą udział w szaleńczych przygodach, a nie w poważnej walce na śmierć i życie. Niemniej śmierć się w Wielkim skoku zdarza. Na przykład efektownie umiera Meat Loaf i bynajmniej nie śpiewa w trakcie. Nie jest to typowo familijna komedia sensacyjna. Michael Keaton gra artystę rzeźbiarza, który zostaje wplątany w przestępczą aferę. Rola lekka, dowcipna, wymagająca sprawności, energii, a w tym okresie Keaton się na takiego aktora kreował. Na uwagę zasługuje jeszcze jedna rzecz. Zwróćcie uwagę na plakat. Michael Keaton jest w nim zgniatany przez dwie wieże World Trade Center. Zaciskają się na nich palce dłoni, a kciuk kruszy jedną z wież mniej więcej w tym miejscu, gdzie 11 września 2001 roku uderzył jeden z samolotów.
Bobby Barbato, „O mały włos”, 1986, reż. Robert Mandel
Czasy okołobeetlejuice’owe są u Michaela Keatona charakterystyczne. Lekki, zwiewny, wydawać się mogło, że stroniący od powagi na chwilę przywdział w swojej aktorskiej karierze taką maskę. Dzisiaj śladu już po niej nie ma. Nawet w najnowszym Beetlejuice, Beetlejuice humor aktora się zmienił. To trochę Beetlejuice na emeryturze, wciąż aktywny, lecz z piętnem czasu, które ściągnęło go na ziemię z beztroskiego świata zabawy. Bobby Barbato w O mały włos z początku również jest taki lekki, podlotkowaty, lecz ma potencjał na coś o wiele więcej. Dlatego wspominam o tej roli, bo lubię obydwa te sposoby aktorstwa u Keatona i nie chciałbym, żeby z nich kiedykolwiek zrezygnował na aktorskiej emeryturze.
Hollander, „Uwięziona w mroku”, 2013, reż. Joseph Ruben
Wciąż nie wiem, jak to było możliwe, że Hollander skończył właśnie w ten sposób, ale chociażby dla sposobu dojścia do tak emocjonującego finału warto ten film zobaczyć. Keaton jako antagonista to rzadki widok. Pewnie z racji wieku i coraz mocniejszych rysów twarzy przed aktorem otworzyły się nowe możliwości. W Uwięzionej w mroku zagrał bezwzględnego przestępcę, mózg operacji, który mógłby być jeszcze lepiej skonstruowaną postacią, gdyby usunąć jego pomocnika. Wtedy relacja między niewidomą protagonistką a antagonistą osiągnęłaby ten genialny poziom, co w filmie Polańskiego Śmierć i dziewczyna między Pauliną a doktorem Mirandą. A tak cały czas jest jakby w połowie tego kunsztu, jaki mógłby zostać osiągnięty.
Harry Hackett, „Zawód: dziennikarz”, 1994, reż. Ron Howard
Trudna rola, wymagająca intensywnego aktorstwa. Harry to pracoholik, osoba gdzieś bardzo głęboko samotna, chociaż otoczona mnóstwem ludzi. Praca w tabloidzie pochłania go zupełnie, jakby zatracił podstawowe zasady moralności i szacunku do siebie. Rola Keatona zapada w pamięć właśnie dlatego, że gdy oglądam go na ekranie, wierzę, iż czuł te wszystkie emocje. Angażował się, żeby zdominować sobą plan zdjęciowy, udowodnić, że lata 90. wciąż są jego. Scenę w drukarni wspominam ze szczególnym rozrzewnieniem. Rozegrała się tam zacięta bitwa o przycisk. Oglądajcie i się delektujcie Michaelem Keatonem.
Billy Caufield, „Drużyna marzeń”, 1989, reż. Howard Zieff
Pod maską komedii ukryło się wiele ludzkich dramatów. Reżyser zręcznie je zamaskował gagami, wykorzystując naszą kulturową skłonność do wyśmiewania chorych psychicznie. Michael Keaton w Drużynie marzeń zagrał Billy’ego, osobowość zaburzoną, skłonną do agresji, nihilizmu, przemocy, niezdolną do wchodzenia w racjonalne interakcje społeczne, która jednak może być siłą napędową grupy składającej się z podobnie niedostosowanych do życia w społeczeństwie ludzi. Rola Keatona jest wielowymiarowa, gdyż powierzone mu zostało nieformalne przywództwo w sytuacji, gdy tak naprawdę żaden z pacjentów nie poradzi sobie w otwartym, „normalnym” świecie. Drużyna marzeń jest filmem, który pamiętam jeszcze z VHS. Nigdy nie był to hit, raczej film o rysie niezależnym. Sam pomysł jednak na zaprezentowanie, czym jest choroba psychiczna, wydaje się znakomity – prozaiczny wyjazd na mecz grupy ze szpitala psychiatrycznego zamienia się w walkę o przetrwanie w otoczeniu, które w niczym nie przypomina hermetycznej rzeczywistości oddziału zamkniętego.
Robert Wiener, Na żywo z Bagdadu, 2002 reż. Mick Mick Jackson
W tej roli Michael Keaton wykorzystał doświadczenia z planu Zawód: dziennikarz. Oczywiście bycie dziennikarzem w tabloidzie nie równa się byciu korespondentem wojennym w Iraku, jednak nie byłoby tej roli, gdyby nie wcześniejsze doświadczenia aktora. Robert Wiener nie jest takim krzykaczem co Harry Hackett ani wewnętrznie pogubionym człowiekiem. Jego „normalność” równoważona jest za to przez wojenne otoczenie, które im bliżej finału, tym bardziej się destabilizuje.
John Rivers, „Głosy”, 2005, reż. Geoffrey Sax
Michaela Keatona nie kojarzy się z horrorem, przynajmniej tym takim na bardzo poważnie. Beetlejuice’a przecież nie można traktować jako film grozy, bo przedstawione w nim ezoteryczne motywy są zaprezentowane w komediowym stylu. Głosy zaś są filmem wyjątkowych w portfolio aktora, gdyż łączą horror z dramatem psychologicznym i filmem kryminalnym. Rzeczywistość materialna i niematerialna się przenikają, a gdyby nie zbyt dopowiedziane zakończenie, produkcja wybijałaby się jakością fabuły i przyprawiającym o ból głowy od myślenia twistem. Niestety w finale wszystko zepsuli… policjanci. Obronił się jednak Michael Keaton w roli niezłomnego poszukiwacza kontaktu ze światem duchów, który zaprowadził go do o wiele bardziej śmiercionośnej rzeczywistości ludzkich dewiacji.
Frank Logan, „Zabójczy dżentelmen”, 2008, reż. Michael Keaton
XXI wiek, czyli Keaton spokojny, mroczny, czasem złowrogi, powoli ukazujący, kim jest i kim może się stać. Frank Logan to zabójca. Odgrywanie ich idzie Keatonowi zadziwiająco dobrze. Logan jest przestępcą w pewnym sensie już na emeryturze. Choroba powoli eliminuje go z profesji, w której trzeba być perfekcyjnym, a więc zdrowym i sprawnym. Na jego drodze zjawia się kobieta, co mogłoby dać mu szansę na coś innego niż przemoc, której w swoim życiu jest bezlitosnym roznosicielem. Problem w tym, że bycie mordercą na zlecenie jest zawodem, z którego nie można odejść dla żadnej miłości.
John Knox, „Zbrodnie pamięci”, 2023, reż. Michael Keaton
Ciekawa koncepcja fabularna, żeby naznaczyć płatnego mordercę galopującą formą demencji. John Knox jest postacią akurat z tych morderców, którzy myślą o swoich ofiarach, więc demencja jest dla niech pewnego rodzaju wybawieniem. Niestety nie był typem samotnika i spłodził syna, z którym nie ma łatwego kontaktu. Na dodatek właśnie wtedy, gdy pojawia się choroba, syn ma poważne problemy, które tylko ojciec o takiej profesji może rozwiązać. Sytuację komplikuje demencja, która jest niesamowicie ciekawym trzecim bohaterem filmu. Sposób, w jaki Keaton sobie poradził z tak wielopoziomową rolą, oraz równocześnie wyreżyserowaniem filmu, budzą mój podziw.