search
REKLAMA
Recenzje

BEETLEJUICE BEETLEJUICE. Klawy powrót do przeszłości, z małym „ale” [RECENZJA]

Sequel „Soku z żuka” nie będzie filmem tak kultowym, jak oryginał z 1988 roku, ale powinien zadowolić fanów Beetlejuice’a.

Dawid Myśliwiec

7 września 2024

Beetlejuice Beetlejuice
REKLAMA

Czy można jednocześnie świetnie bawić się na filmie i mieć do niego liczne zastrzeżenia? Przykład Beetlejuice Beetlejuice pokazuje, że jak najbardziej można. Kolejna produkcja z cyklu „sequel, o który nikt nie prosił” z przytupem rozpoczęła jesienny sezon kinowy i choć jest filmem widowiskowym i czerpiącym garściami z oryginału (a także z wciąż obowiązującej mody na nostalgię), trudno nazwać go stuprocentowo udanym powrotem Tima Burtona.

Kontynuacja kultowej czarnej komedii z 1988 roku pojawia się na ekranach 36 lat po premierze pierwszej części. Choć scenariusze potencjalnych sequeli zostały napisane ledwie dwa lata po premierze Soku z żuka, jeszcze w 2021 roku wydawało się, że Warner Bros. zrezygnowało z prób realizacji kontynuacji filmu Burtona. Sam reżyser w międzyczasie kilkukrotnie porzucał projekt i wracał do niego, ale dopiero gdy w 2022 roku Brad Pitt i jego firma producencka postanowili zaangażować się to przedsięwzięcie, Beetlejuice Beetlejuice nabrało realnych kształtów. Efektem jest film, w którym wystąpiła zdecydowana większość oryginalnej obsady, z Michaelem Keatonem, Winoną Ryder i Catherine O’Harą na czele. Pozostawało pytanie, czy historia opowiedziana w sequelu okaże się na tyle dobra, by uzasadnić powrót do świata Beetlejuice’a po niemal czterech dekadach…

Beetlejuice Beetlejuice

Moja odpowiedź na to pytanie jest niejednoznaczna. Ponowne przyjrzenie się losom rodziny Deetzów dla fanów Soku z żuka na pewno jest czymś interesującym, zwłaszcza że paranormalne wydarzenia z pierwszej części filmu bez wątpienia musiały odcisnąć piętno, przede wszystkim na nastoletniej wówczas Lydii (Winona Ryder). Będąca dziś matką dorosłej Astrid (Jenna Ortega) i gospodynią telewizyjnego show o duchach nasza bohaterka pozostaje ubraną zawsze na czarno neurotyczką, w której wspomnienie Beetlejuice’a wydaje się bardziej żywe niż kiedykolwiek wcześniej. Śmierć w rodzinie Deetzów staje się dla Lydii okazją do odnowienia relacji zarówno z buntowniczą córką, jak i ekscentryczną macochą Delią (Catherine O’Hara). Jaką rolę w tym wszystkim odegra kreowany przez Michaela Keatona demon w pasiastym garniturze? Cóż, bez wątpienia możecie spodziewać się mnóstwa chaosu rodem z zaświatów, potęgowanego dodatkowo przez drugoplanowe postaci kreowane m.in. przez Monicę Bellucci i Willema Dafoe.

Fani Tima Burtona od przeszło dekady czekali, aż ich ulubiony reżyser powróci do swej najwyższej fantasmagorycznej formy, i jeśli chodzi o wykorzystanie rekwizytów i praktycznych efektów specjalnych, Beetlejuice Beetlejuice powinien być dla nich więcej niż satysfakcjonujący. Mrok zamieszkiwanych przez tytułowego demona zaświatów oddany został równie przekonująco, co w 1988 roku, a kreatywność w ukazywaniu umarlaków czy poszczególnych miejscówek w zaświatach osiąga tu autentyczne wyżyny. Całość uzupełniona fantastyczną muzyką etatowego współpracownika Burtona Danny’ego Elfmana robi naprawdę dobre wrażenie i stanowi prawdziwie immersyjne doświadczenie przede wszystkim dla fanów Soku z żuka, dla których będzie to podkręcona audiowizualnie, nostalgiczna podróż do czasów, w których kilka przerażających kukiełek i scenografii rodem z niemieckiego ekspresjonizmu wystarczała Timowi Burtonowi do stworzenia niesamowitego klimatu.

Beetlejuice Beetlejuice

Pewnym problemem jest jednak fabuła Beetlejuice Beetlejuice, w której roi się od drugoplanowych postaci, lecz która niespecjalnie skupia się na jakimkolwiek rozwoju głównych bohaterów. Szczególnym rozczarowaniem może się okazać przede wszystkim postać Lydii, której zdaje się brakować determinacji i sprawczości. Także postaci Astrid oraz Rory’ego, ukochanego Lydii (Justin Theroux), wydają się tu doklejone odrobinę na siłę – choć relacje matki i córki mają być motorem napędowym tej historii, brakuje w nich emocjonalnego ładunku, który uwiarygodniłby relację obu bohaterek. A gdy doda się do tego zupełnie zbyteczną dla fabuły, choć efektownie pokazaną postać Delores (Monica Bellucci) czy Wolfa Jacksona (Willem Dafoe), jakby żywcem wyjętego z uniwersum Wesa Andersona, powstaje uczucie chaotycznej menażerii, w której każdy ma być „jakiś”, ale w sumie nie wiadomo „po co”. Szczęśliwie jednak akcja Beetlejuice Beetlejuice biegnie od jednej efektownej sekwencji do drugiej, dzięki czemu sam seans daje dużo frajdy, nawet pomimo fabularnych niedostatków. Duża w tym oczywiście zasługa Michaela Keatona i kreowanej przez niego tytułowej postaci, która – choć nie pojawia się tutaj w nadmiarze – zawsze gwarantuje dobrą zabawę.

Sequel Soku z żuka nie będzie filmem tak kultowym, jak oryginał z 1988 roku, ale powinien zadowolić fanów Beetlejuice’a, a młodszym widzom, być może niezaznajomionym z Burtonowskim klasykiem, może dostarczyć sporo przyjemności zwłaszcza pod względem audiowizualnym. W odróżnieniu jednak od niedawnej kontynuacji Top Gun, innego hitu lat 80., nie uważam, by Beetlejuice Beetlejuice wnosił cokolwiek do pierwotnej historii czy choćby wartościowo ją uzupełniał. To przyjemna, rozrywkowa produkcja z ogromną wartością nostalgiczną dla wielu widzów. Dla innych będzie po prostu kolejnym ładnie zrealizowanym filmem z Jenną Ortegą.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA