search
REKLAMA
Zestawienie

MAŁE OLBRZYMY, czyli karły na ekranie

Jacek Lubiński

30 lipca 2018

REKLAMA

Mordecai

Mściciel

Nie mylić z fatalną rolą Johnny’ego Deppa. Samo imię wywodzi się jeszcze z Biblii, zatem nie dziwi, że otrzymał je mikrus z Dzikiego Zachodu, gdzie w jednej z mieścin służy za pomoc lokalnemu fryzjerowi, a całej społeczności za błazna i pośmiewisko. Zmienia to dopiero zjawiający się w miasteczku nieznajomy, który szybko robi z Mordecaia szeryfa i burmistrza w jednym, co sympatyczny karzeł – bodaj jedyna persona w okolicy o znamionach niewinności – wykorzystuje na swój sposób: dobrze się bawiąc. Mordy wyróżnia się nie tylko wzrostem i wyraźnie zaawansowanym już wiekiem, ale też praktycznie nie opuszczającym jego głowy cylindrem. To najsłynniejsze wcielenie Billy’ego Curtisa, który w rozrywce spędził okrągłe pięćdziesiąt lat. A zaczynał od roli herosa innego westernu – The Terror of Tiny Town, czyli jednego z nielicznych filmów, których obsada składa się wyłącznie z karłów.

Nick Nack

Człowiek ze złotym pistoletem

James Bond miał wszystko, więc i w jego świecie karzełków zabraknąć nie mogło, zwłaszcza tych ewidentnie złych. Bo takowym z pewnością jest mały pomocnik Scaramangi, o iście komiksowych personaliach. Niby nienagannie ubrany, porządny knypek o dobrych manierach, a jednak wyraźnie budzący podskórny niepokój typ. Wredny i sadystyczny, wykorzystuje swój rozmiar jedynie w podstępnych celach. Ten podejrzany wizerunek dobrze oddaje specyficzna twarz Hervé Villechaize’a, który był nie tylko aktorem, ale także uznanym malarzem i fotografem. I zarazem niezwykle tragiczną osobą, dla której czas spędzony przy tym filmie był przypuszczalnie i nieco paradoksalnie najprzyjemniejszym okresem życia, które w wieku 50 lat zdecydował się sam zakończyć.

Tangina Barrons

Poltergeist I-III

Jasnowidzka i medium. Potrafi komunikować się z duchami, więc gdy tylko pojawia się w nawiedzonym domu, one już wiedzą, że żarty się skończyły – zwłaszcza gdy Tangina posyła im wymowne spojrzenie zza charakterystycznych okularów, jej znaku rozpoznawczego. Gdyby była bohaterką kina akcji, z pewnością kopałaby dupy niczym Brudny Harry. A tak pozostaje ekscentryczną ratowniczką od problemów z zaświatami. To samo można powiedzieć o grającej ją Zeldzie Rubinstein, która w latach 80. i 90. często przemykała w popularnych filmach na drugim planie, poza Tanginą nigdy nie dostając szansy na coś większego. Znana była za to z twardej działalności na rzecz praw człowieka i walki z AIDS.

Thumbelina

Pamięć absolutna (1990)

Krótko: dziwka. Pracuje w jednym z burdeli na Marsie, gdzie w odpowiednim czasie przyłącza się do innego rodzaju związku ruchu – ruchu oporu. Życie Thumbeliny zatem nie rozpieszcza od samego początku – nie dość, że mała, to jeszcze otoczona przez różne mutanty i inne szemrane typy, że o konkurencji w postaci koleżanek z trzema cyckami nie wspomnę. Niemniej w przeciwieństwie do wielu innych liliputów na liście bardzo łatwo jest tę postać polubić i z góry wiadomo, że stoi po tej jasnej stronie mocy. Szkoda jedynie, że użyczająca jej fizjonomii urocza Debbie Lee Carrington – która brała udział przy tworzeniu wielu słynnych produkcji z udziałem małych ludzi, od Powrotu Jedi i Batmana, a na Facetach w czerni skończywszy – zmarła w marcu tego roku. Miała 1,17 m. wzrostu i 58 lat.

Willow Ufgood

Willow

Willow i wcielający się w niego Warwick Davis to przypuszczalnie najsłynniejszy wizerunek karła w popkulturze. Sam Willow to aspirujący magik, który mieszka z rodziną pośród innych niziołków – gdzie dostrzeżemy też Tony’ego Coxa i kilku Bandytów czasu – z dala od ludzi i innych istot. Podobnie jak hobbici, on też będzie musiał opuścić w pewnym momencie swoją bezpieczną przystań i zdobyć się na odwagę znacznie większą od niego, przy okazji udowadniając swą moc. Ot, archetyp małego bohatera. Davis natomiast to bodaj największa gwiazda wśród maluczkich. To on był złowrogim Leprechaunem w serii Karzeł, Flitwickiem w świecie Harry’ego Pottera czy Ewokiem Wicketem w Powrocie Jedi. Przy czym Willow pozostaje do dziś jego największym osiągnięciem, z którym nadal jest utożsamiany.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA