search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

KRÓTKA HISTORIA CANNON FILMS. Pierwszy Avenger, Oscar i Chuck Norris

Szymon Skowroński

25 maja 2018

REKLAMA

Strumienie miłości

Jednym z nich był John Cassavetes, amerykański reżyser o greckich korzeniach, uznawany dziś za jednego z ojców kina niezależnego. Cassavetes, jak na offowca przystało, całe życie borykał się z problemami w finansowaniu swoich filmów. Nie dziwi zatem, że ambitnego, niepokornego twórcę skusiła perspektywa zrealizowania filmu dla dochodowej, niezbyt wybrednej firmy producenckiej. Strumienie miłości to film tematycznie charakterystyczny dla twórczości autora – opowiada o trudnych relacjach między ojcem i jego dawno niewidzianym synem. Równie typowe jest zatrudnienie przez Cassavetesa żony, aktorki Geny Rowlands, oraz bliskiego przyjaciela i stałego współpracownika, Seymoura Cassela do głównych ról. Po sukcesie Strumieni, Cassavetes nakręcił jeszcze jeden film i zmarł przedwcześnie w wyniku ataku serca w wieku 60 lat. Nie był on ostatnim wybitnym filmowcem pracującym dla Cannona, ale o tym nieco później.

W latach 1979-1986 Cannon wypuszczał dziesiątki filmów rocznie, z rekordowym wynikiem 43 filmy w 1986 roku. Publiczność nie wybrzydzała, chociaż mocno reklamowane i „pompowane” produkcje często odstawały od nawet niewygórowanych oczekiwań. Fenomenowi wytwórni, której przedstawiciele gościli nawet na artystycznym i mocno snobistycznym festiwalu w Cannes, dziwiła i zaskakiwała krytyków. A szefowie nadal liczyli wpływy i mogli się poczuć niczym…

Władcy Wszechświata

Widowiskowy, kiczowaty, na przemian uwielbiany i nienawidzony film fantasty był już produkcją nowo utworzonej spółki Golan-Globus, dystrybuowanym do kin przez Cannon Films. Opowiadał historię dzielnego wojownika He-Mana i jego potyczki ze śmiertelnym-nieśmiertelnym przeciwnikiem Szkieletorem. Jeśli dziś kogoś dziwi lub oburza szukanie pomysłów na film w emotikonkach lub grach planszowych, niech ma świadomość, że Władców oparto na bestsellerowej linii zabawek firmy Mattel i serialu animowanym. Niestety, mimo prekursorskiego myślenia i biznesowego doświadczenia, izraelscy producenci musieli pogodzić się z artystyczną i komercyjną porażką. Film jest, jakby nie patrzeć, beznadziejny. Jego kultowy status wynika dziś z sentymentu i zmiany percepcji, ale w dniu premiery, bez popkulturowego kontekstu, był po prostu tanią, tandetną mieszaniną cytatów z Flasha Gordona, Gwiezdnych wojen i Conana Barbarzyńcy.

Napaść

A jednak, rok później pojawił się na koncie Cannona największy możliwy dla filmowców sukces. Holenderska produkcja grupy pt. Napaść z 1987 została wyróżniona Oscarem i Złotym Globem dla  najlepszego filmu zagranicznego. Co ciekawe i dość ironicznie, dramat wojenny w reżyserii Fronsa Rademakersa jest chyba najmniej znanym obrazem w historii wytwórni. Opowiada o tragicznym wojennym incydencie, który wpłynął na całe życie bohatera. Jako chłopiec był on świadkiem zabicia członka duńskiego ruchu oporu przez niemieckich okupantów. Dorosły mężczyzna, lekarz, poszukuje odpowiedzi na nurtujące go pytania dotyczące tej feralnej nocy. Z relacji świadków, z którymi się spotyka, wyłania się zupełnie inny obraz sytuacji z przeszłości. W filmie zagrał Derek de Lint, znany z innych holenderskich produkcji o II wojnie światowej – Żołnierza Orańskiego i Czarnej księgi, obu w reżyserii Paula Verhoevena.

REKLAMA