search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Kraina LODÓW. Podteksty SEKSUALNE w bajkach DISNEYA

Weronika Lipińska

26 grudnia 2019

REKLAMA

Archetyp seksizmu?

Wątpliwości odnośnie korzystnego wpływu niektórych bajek budzi również różnica w adresowaniu płci i fizyczna reprezentacja kobiet, które miałyby utrwalać stereotypy. Mogłoby się wydawać, że dziewczynkom opowiada się główne o poszukiwaniu miłości, a chłopcom o szukaniu przygód. Z pewnymi wyjątkami, oczywiście, takimi jak na przykład Pocahontas (bohaterka wybiera swoją tożsamość zamiast związku – celowo ignoruję tu zaprzepaszczające to rozwiązanie kontynuacje), Mulan (ratuje Chiny), Zaplątani (ciekawość świata popycha Roszpunkę do ucieczki z wieży w poszukiwaniu przygód), no i przede wszystkim – Piękna i Bestia, przykład wyjątkowy, baśń kompletna. Nie da się jednak ukryć, że wszędzie, gdzie mamy do czynienia z wątkiem romantycznym, bohaterka jest prawdziwą laską (Pocahontas, Mulan i Roszpunka także, a Bellę predestynuje nawet imię), z pewnymi przykładami faktycznej przesady, jak mocno kokieteryjna Megara (Herkules) z niemożliwie wąską talią.

Tymczasem Bettelheim przekonywał, że obrazów baśniowych nie można czytać dosłownie również w kwestii płci postaci, natomiast nieprzeciętną urodę księżniczek uznał za celowe narzędzie dotarcia do dziecięcej podświadomości. Ponoć bez względu na płeć głównego bohatera sytuacje i rozwiązania, jakie proponują baśnie, w warstwie symbolicznej pozostają one uniwersalne i równie dydaktyczne dla dzieci obojga płci, a męski i żeński rodzaj reprezentują przede wszystkim dualizm natury ludzkiej. Natomiast atrakcyjność protagonistek miałaby służyć łatwej identyfikacji z odpowiednią postacią, ponieważ ambiwalencja mogłaby zaburzyć przesłanie. Dlatego postaci są albo dobre, albo złe (stąd jednoznaczne okrucieństwa, których się dopuszczają, a które też budziły pewne kontrowersje); albo mądre, albo głupie; albo cnotliwe, albo niegodziwe; albo pracowite, albo leniwe; albo piękne, albo brzydkie. Zapełnienie opowieści postaciami przeciwstawnymi nie ma na celu ich waloryzowania, tylko podkreślenie różnicy między ich postawami i bezwiedną identyfikację dziecka z tą, która jednoznacznie budzi sympatię. Na wieloznaczność i złożoność natury ludzkiej rzekomo jest za wcześnie, ponieważ osobowość dziecka nie jest jeszcze względnie zintegrowana i potrzebuje ono pozytywnych wzorców.

Przyznam szczerze, że argumenty za atrakcyjnością bohaterów przemawiają do mnie jedynie umiarkowanie, a przekonanie o uniwersalizmie identyfikacji bez względu na płeć – jeszcze mniej. Największy sprzeciw wobec tych teorii budzi przypadek Bestii i Gastona, czyli dwóch przeciwstawnych męskich postaci: dobrego monstrum i przystojnego potwora (Gaston chciał wtrącić ojca Belli do domu wariatów i zamordować Bestię). To monstrum, a nie przystojniak jest tu bohaterem pomyślanym na identyfikację chłopców z określoną postawą wobec kobiet – dopiero szacunek, czułość i zrozumienie czynią pięknym księciem. Zastanawia też przykład Dzwonnika z Notre Dame. Quasimodo jest brzydki i dobry, niemniej Esmeralda jest piękna, a rycerz Febus przystojny, i wygląda na to, że to za tymi postaciami kryje się intencja identyfikacji z ich postawą wobec Quasimoda. Dzwonnik… uczy, co prawda, tolerancji i empatii, niemniej stwarza też ryzyko w związku z niezaadresowaniem możliwości identyfikacji z Quasimodem – garbus zasługuje na godziwy byt, szacunek i przyjaźń, ale na przykład Esmeralda jest już poza jego zasięgiem. Pamiętam dojmujące poczucie niesprawiedliwości, kiedy jako dziecko spodziewałam się, że piękna cyganka wybierze jednak dzwonnika. Ponadto pragnienie wiecznej  urody i młodości niejednokrotnie bywało też cechą wyróżniającą antagonistek. Także te argumenty Bettelheima sprawiają wrażenie raczej stronniczych opinii pasujących do jego tez niż analiz. Myślę, że nie sposób zająć tu rozstrzygające stanowisko. Tym bardziej że brakuje wolumenu bajek opowiadających o miłości z udziałem bohaterów poza schematem, które można by poddać analizie porównawczej.

Niestety, bardzo wielu rodziców pragnie, aby umysły dzieci funkcjonowały tak samo jak ich własne – B. Bettelheim

Wartości wychowawcze bardziej współczesnych tytułów Disneya, w mniejszym stopniu opartych na klasycznych baśniach, nie są tak pogłębione, a ich warstwa symboliczna – jeżeli w ogóle istnieje – jest przeważnie uboga. Stanowią zatem odpowiednik Bettelheimowskiej kategorii „literatury dziecięcej”, oferując głownie powierzchowną rozrywkę. Niemniej rozsądna wydaje się konkluzja, że w rozważaniach na temat ich wpływu na młodego widza przede wszystkim należałoby odrzucić punkt widzenia dorosłego i dołożyć starań, żeby pojąć różnice dzielące obie perspektywy. O ile stwierdzenie, że każda bajka Disneya z dominującym wątkiem romantycznym niesie wartość dodaną na polu wychowania seksualnego byłoby fałszywe, o tyle przekonanie o szkodliwości zawartych w nich podtekstów seksualnych również jest błędne. Warstwa, w której komunikaty o seksualności są dostosowane do psychiki dziecka, niesie pozytywne treści. Natomiast warstwa, w której dorośli doszukują się alarmujących aluzji, dla dziecka nie niesie ich w ogóle. Między dorosłymi toczą się rozgrywki, czy bajki powinny być bardziej poprawne politycznie, czy bardziej „przyzwoite”. Natomiast dzieci na szczęście wyciągną z nich dla siebie to, co najpiękniejsze.

REKLAMA