W internetowej bazie IMDb widnieje informacja, jakoby Atak na posterunek 13 (1976) Johna Carpentera miał być remakiem klasycznego westernu Howarda Hawksa Rio Bravo (1959). Pozwolę sobie się z tym w pełni nie zgodzić, a przynajmniej nie zgodzić się z tym do końca, albowiem gdy zestawić ze sobą filmy Hawksa i Carpentera, owszem, widać inspirację twórcy Ucieczki z Nowego Jorku jednym z największych klasyków w historii kina, ale nic ponad to, a już na pewno Atak na posterunek 13 nie nosi wyraźnych znamion remake’u. Jedyne, co łączy obydwa tytuły, to motyw osoby trzymanej za kratkami, do której chce dostać się grupa uzbrojonych ludzi, uniemożliwiając bohaterom wezwanie pomocy z zewnątrz. Na tym podobieństwa się kończą, a dość lekkie w tonacji Rio Bravo i niemal depresyjnie pesymistyczny Atak na posterunek 13 znacznie więcej dzieli, niż łączy.
Znacznie więcej koneksji niż z Rio Bravo odnajduję, porównując Atak na posterunek 13 z innym klasykiem – Nocą żywych trupów z roku 1968 w reżyserii George’a Romera. W obydwu przypadkach bowiem mamy do czynienia z filmem grozy, gdzie zło osaczające bohaterów nie ma ani konkretnej twarzy, ani nic do powiedzenia. Żywe trupy i przestępcy atakujący tytułowy 13. posterunek nie wypowiadają ani słowa, co niesie ze sobą tym większy ładunek niepokoju i strachu – w odróżnieniu od zagrożenia generowanego przez rozgadanych kowbojów z niemal sielankowego pod względem atmosfery westernu Rio Bravo. W Nocy żywych trupów i Ataku na posterunek 13 akcja rozgrywa się na przestrzeni zaledwie jednej nocy, w jednym tylko zamkniętym, klaustrofobicznym pomieszczeniu, a anonimowy tłum (w pierwszym z filmów żywe trupy, w drugim bandyci używający broni z tłumikami) wzbudza autentyczne przerażenie. Z przeciwnikami z Nocy żywych trupów i Ataku na posterunek 13 nie ma dyskusji, negocjacji, nie ma z nimi żadnego kontaktu, jest tylko atakujący w ślepym szale bezlitosna horda wyłaniająca się z mroku nocy. I w obu tytułach, w odróżnieniu od Rio Bravo, bezlitosne oblężenie trwa praktycznie przez cały film, a jedynym celem atakujących jest zabicie wszystkich w środku (w Rio Bravo chodziło o odbicie więźnia).
W Rio Bravo akcja rozciąga się na przestrzeni kilku dni i nocy, bohaterowie krążą między wieloma lokacjami, samo oblężenie budynku z trzymanym w środku więźniem ogranicza się w zasadzie do jednej finałowej sceny, a klimatowi filmu bliżej do lekkiej przygodówki z wstawkami humorystycznymi, śpiewanymi (oscarowa piosenka!) i romantycznymi niżeli ciężkiej, przerażającej atmosfery i niemal depresyjnego poczucia beznadziei i izolacji, stanowiących cechę wspólną Nocy żywych trupów i Ataku na posterunek 13. Reasumując jednak, wspomniane trzy filmy wspólnie stworzyły i zakorzeniły w popkulturze archetyp odizolowanej od świata grupy bohaterów, dzielnie stawiającej opór przeciwnikowi z przewagą liczebną. Bohaterowie nie pozwalają jednocześnie na zabicie (uwolnienie) osoby będącej motorem napędowym fabuły. W Rio Bravo dzielni stróże pilnują mordercy, którego chcą oddać w ręce sędziego. W filmie Carpentera na tytułowy posterunek 13 dociera przerażony mężczyzna ścigany przez bandytów.
W ten schemat wpisuje się doskonale Noc oczyszczenia z 2013 roku. Jest to opowieść o tym, jak to w jedną noc przyzwala się obywatelom USA, w ramach walki z rosnącą przemocą, na wyładowanie się poprzez popełnianie przestępstw, włącznie z morderstwami. Najbogatsi, wyposażeni w uzbrojone niczym fortece domy, na tę noc zamykają się na cztery spusty w swoich schronach i odpalają systemy alarmowe oraz monitoring. Do domu głównych bohaterów dostaje się jednak pewien mężczyzna szukający pomocy, a za nim podąża grupa psychopatów, która zrobi wszystko, żeby dostać się do budynku i wykonać na mężczyźnie wyrok. Cała akcja ogranicza się oczywiście do jednego miejsca i jednej nocy. Brzmi to niemalże jak remake Ataku na posterunek 13, tylko bez posterunku, prawda?
Ciekawostką jest fakt, że w jednej z głównych ról wystąpił tu Ethan Hawke, który zagrał także… w oficjalnym remake’u Ataku na posterunek 13, mało entuzjastycznie przyjętej produkcji z roku 2005. Motyw oblężenia zamkniętego lokum przez wściekły tłum pojawił się również we francuskim Ostatnim skoku z 2002 roku (sprawiającym wrażenie kolejnego nieformalnego remake’u Ataku…) oraz w Nędznych psach Sama Peckinpaha z roku 1971, gdzie czoła zwyrodnialcom musieli stawiać osamotnieni Dustin Hoffman i Susan George. W filmie twórcy Konwoju i Dzikiej bandy wprowadzono dodatkowo motyw pułapek zastawionych na nieproszonych gości, który w ciągu kolejnych dekad ewoluował w humorystyczny, niezapomniany finał komediowego Kevina samego w domu i do dziś jest chętnie eksploatowany przez kino głównego nurtu – ostatnio choćby w finale Skyfall (2012) i Rambo: Ostatniej krwi (2019), gdzie w temacie skuteczności, brutalności i krwawej widowiskowości zabójczych pułapek powiedziano już chyba ostatnie słowo. A skoro już jesteśmy w temacie, to za remake Kevina samego w domu można by uznać tegorocznego Rambo: Ostatnią krew, wszak i jeden, i drugi zostają sami bez rodziny, a w finale stawiają na swoim terenie czoła złym ludziom, zastawiając na nich rozmaite sprawiające ból zasadzki. Nieee, to nie może być remake Kevina – raz, że tonacja obydwu filmów jest skrajnie różna, a i pułapki w Ostatniej krwi jakby ciut bardziej bolesne, no i Kevin kładł rabusiowi pająka na twarzy, a Rambo serce na dłoni…
Film Todda Phillipsa, poświęcony kultowej postaci z komiksu, w żaden sposób nie jest remakiem czegokolwiek. Jednocześnie autor trylogii Kac Vegas nie tylko inspirował się między innymi Taksówkarzem (1976) i Królem komedii (1982), ale nawet nie próbował się z tymi zapożyczeniami kryć, opowiadając o nich z dumą na lewo i prawo, zapewne ku uciesze Martina Scorsesego – reżysera obu klasyków. Phillipsowi udała się bardzo trudna sztuka, albowiem przy naprawdę wielu podobieństwach zarówno w rozwoju fabuły, jak i konstrukcji samej postaci jego Joker pozostaje nad wyraz autonomicznym tworem, pewnie stojącym na własnych nogach. Prześledźmy pokrótce podobieństwa między Jokerem a dwoma wyżej wymienionymi filmami Martina Scorsesego, zaczynając od tego, w którym De Niro zadaje bodaj najsłynniejsze (oprócz „Kto zabił Laurę Palmer?”) pytanie w historii kina, czyli: „Do mnie mówisz?”. Travis Bickle przeżył wojnę w Wietnamie (Arthur Fleck ma za sobą traumatyczne dzieciństwo) i odczuwa paranoidalną chęć naprawy świata przez sprzątnięcie przestępców z ulicy (przeciwstawienie się elitom). W mieszkaniu pozuje (ćwiczy) z pistoletem w dłoni. Obydwaj bohaterowie w trakcie trwania filmu poznają kobietę, ale finalnie pozostają samotni. Obydwaj przekraczają granicę, posuwając się do morderstwa. Travis zabija rabusia w sklepie (Arthur Fleck – trzech yuppies w metrze). Gdy dokonuje się w nim ostateczna przemiana wewnętrzna, radykalnie zmienia swój image, strzygąc się na irokeza (farbując włosy i nakładając makijaż).
Po zmianie image’u Travis jest ścigany przez ochronę Palantine’a (Joker – przez obserwujących go policjantów). Tuż przed momentem krytycznym przeżywa wewnętrzne rozdarcie – planuje zabić senatora Palantine’a, kończy jednak jako bohater, zabijając sutenerów (Joker planuje popełnić samobójstwo na wizji, kończy jednak jako morderca prowadzącego show Murraya). Travis zostaje okrzyknięty bohaterem po uratowaniu małoletniej prostytutki (Joker staje się bohaterem tłumów i liderem buntu przeciwko elitom – choć prawdopodobnie tylko w swojej wyobraźni). Nie można też zapomnieć o symbolicznym strzale w głowę z dłoni ułożonej w pistolet, który to gest w finale Taksówkarza puentował krwawą krucjatę, zaś w Jokerze rozpoczynał wyimaginowany romans.
Z Króla komedii zaczerpnięto znacznie mniej, w zasadzie tylko jeden wątek, ale jakże istotny dla całej fabuły Jokera. Rupert Pupkin z Króla komedii i Joker z filmu Todda Phillipsa to sfrustrowani mężczyźni, którzy uważają się za zabawnych i pragną szybkiej kariery komika, wzorem swojego idola podziwianego na szklanym ekranie. Zarówno Rupert Pupkin, jak i Joker ostatecznie trafiają do telewizyjnego show, ale dają publiczności skrajnie różne emocje… W obydwu przywołanych filmach Martina Scorsesego w role główne wcielił się Robert De Niro, który jako symboliczny łącznik między trzema filmami w Jokerze zagrał rolę słynnego występującego w telewizji komika (w Królu komedii podobną postać grał Jerry Lewis), stojącego na drodze wielkiej kariery Arthura Flecka.