search
REKLAMA
Zestawienie

KAPITALNE FILMY, które TRUDNO komukolwiek POLECIĆ

Tomasz Raczkowski

28 lutego 2019

REKLAMA

Nieodwracalne

Nie jest tajemnicą, że swoimi filmami Gaspar Noé lubi szokować oraz prowokować. Za jego najlepsze jak dotąd osiągnięcie uznaję pochodzący z 2002 roku obraz Nieodwracalne, w którym francuski reżyser skanalizował swoje zamiłowanie do transgresji w nieoczywistą tragiczną historię o naturze człowieka i czynionego przez niego zła. Ten znakomity film zawiera jednak sporą dawkę dosłownie ukazanej brutalności, w tym szokującą, trzynastominutową scenę gwałtu dokonywanego na jednej z głównych bohaterek, granej przez Monicę Bellucci. To właśnie ten fragment stał się wizytówką Nieodwracalnego, filmu przy całej jego dramaturgicznej inteligencji w dużej mierze okrutnego. Wstrząsające, wywołujące dyskomfort momenty eksplozji agresji i zła, takie jak emblematyczna scena gwałtu, sprawiają, że filmu Gaspara Noégo praktycznie nie da się rozpatrywać w oderwaniu od elementu szoku, który dla wielu odbiorców stanie się na pewno barierą nie do pokonania, odcinającą humanistyczny wydźwięk filmu. Problem z Nieodwracalnym jest taki, że każde słowo pochwały dotyczące tego filmu, jego realizacyjnej jakości czy warstwy znaczeniowej może zostać przytłoczone skojarzeniami negatywnymi: psychologiczne wyrafinowanie w starciu z dosłownym okrucieństwem ma mniejsze szanse na przemówienie do wyobraźni i bycie uznanym za główny element filmu, skłaniający do zapoznania się z nim.

Sieranevada

Ostatni jak dotąd film Cristiego Puiu, jednego z najważniejszych twórców tzw. Rumuńskiej Nowej Fali, to dowód na to, że wybitny film można zrobić w zasadzie „z niczego”, a właściwie – z praktycznie nieobrobionej (przynajmniej pozornie) materii prawdziwego życia każdego z nas. Sieranevada to angażujące, wyrafinowane i realizacyjnie perfekcyjne dzieło, które… przez trzy godziny przedstawia stypę w pewnej przeciętnej rumuńskiej rodzinie. Nieustanny gąszcz dialogów i lawirowanie w labiryncie mieszkania w bloku wypełniają całkowicie fabularną przestrzeń obrazu Puiu, czyniąc niemal przezroczystym zapośredniczenie oglądanej sytuacji przez kamerę filmową. To wytwarza unikalną, antyatrakcyjną tożsamość Sieranevady, cechującej się skrajnie naturalną, spontaniczną dramaturgią. Tylko jak opowiadać o filmie, w którym grupka słabo rozpoznawalnych Rumunów i Rumunek w różnym wieku dyskutuje na tematy ze spektrum rozciągającego się od jadłospisu podczas żałobnej kolacji do ataków na World Trade Center? I jak polecić ten fenomenalny film komuś, kto – choć pewnie doceniłby niewymuszony wdzięk filmu – niespecjalnie czuje się zafascynowany neorealistycznym minimalizmem reprezentowanym, w formie ekstremalnej, przez ten film? To pytania, które z powodzeniem mogłyby dostarczyć bohaterom Sieranevady materiału do długich dysput.

Potępienie

Jedno z arcydzieł Béli Tarra to film sugestywnie przedstawiający beznadzieję, pustkę, wszechogarniający egzystencjalny mrok. Zarówno w fabule, jak i w formie tego filmu nie ma miejsca na nadzieję, światło czy nawet iskrę życiowej energii – nawet miłość i seks są w Potępieniu duszne, przygnębiające i jałowe. Podobnie jak we wspomnianych już dziełach Tarkowskiego (z którym Béla Tarr podejmuje swoisty dialog), w kinie węgierskiego reżysera bardzo trudno znaleźć intrygującą akcję czy inne elementy tradycyjnie służące w filmach do przyciągania uwagi widzów oraz wywoływania w nich emocji. Potępienie jest pod tym względem ekstremalne do tego stopnia, że właściwie nie da się o tym filmie mówić, używając takich kategorii jak „ciekawy”, „poruszający” czy „porywający”. To film znakomity w swojej własnej klasie, który jednak (podobnie jak cały nurt) trudno zareklamować. Polecenie Potępienia jest poniekąd podwójnie trudne, ponieważ oprócz hermetycznej formy ekranizacja opowiadania László Krasznohorkaiego oferuje niezwykle depresyjną historię mężczyzny zakochującego się nieszczęśliwie w barowej wokalistce, co prowadzi do jeszcze większego niż w punkcie wyjścia upadku bohatera. Efekt jest tak przybijający i mroczny, że trudno rekomendować komuś tak trudne doświadczenie kinowe bez obawy, że umrze z nudów lub rozpaczy. I odtąd już będzie unikał jak ognia nawet rozmowy z nami o kinie.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA