I am the one who knocks, czyli najbardziej SZOKUJĄCE momenty z BREAKING BAD
Żadnych półśrodków
Pierwsze morderstwo Jesse’ego to bolesny moment zarówno dla niego, jak i widza. Jego ofiarą nie jest bowiem żaden psychopatyczny diler ani wyrachowany cyngiel kartelu – to ciapowaty Gale Boetticher. Jesse jest zmuszony go zamordować, żeby ocalić życie Walta i swoje, jako że obaj zostali postawieni pod ścianą przez Gusa Fringa. To zabójstwo wywołuje takie wrażenie głównie z powodu usposobienia Gale’a, który pomimo uczestnictwa w produkcji metamfetaminy sprawia wrażenie niegroźnego niewiniątka. Trzeba jednak nadmienić, że niedługo przed swoją śmiercią Gale świadomie wydał wyrok na Walta, zapewniając Gusa, że potrafi powtórzyć jego chemiczne sukcesy – trudno więc go postrzegać wyłącznie jako ofiarę.
To ja jestem niebezpieczeństwem
Skyler przez długi czas nie miała pojęcia, czym zajmuje się mąż, a kiedy już się dowiedziała, wciąż nie zdawała sobie sprawy, kim stał się Walt. W tej scenie pan White wreszcie zrzuca swoją maskę potulnego kłamcy i pokazuje żonie prawdziwą twarz Heisenberga. Nawet my, którzy mieliśmy już okazję widzieć mroczne alter ego Waltera w akcji, nie możemy pozostać obojętni wobec tego emocjonalnego monologu. Monologu zbudowanego na przezwyciężeniu lat wstydu, strachu i braku wiary w siebie – na wewnętrznej sile, którą Waltowi dało czynienie zła. To fenomenalnie napisana i wyreżyserowana scena, ale jej kultowość i shock value to głównie zasługa perfekcyjnego aktorstwa zarówno Bryana Cranstona, jak i Anny Gunn.
Pieniądze dla Teda
Kiedy konflikt z Gusem osiąga punkt krytyczny, ostatnią nadzieją dla Walta i jego rodziny okazuje się wyjazd i zmiana tożsamości. Organizacja tego koła ratunkowego to jednak bardzo droga zabawa – kiedy więc Walt odkrywa, że jego ciężko i nielegalnie zarobione pieniądze trafiły do kochanka jego żony, nie pozostaje mu nic innego niż wybuch histerycznego śmiechu. Nieuchronność nadciągającej tragedii, absurdalność sytuacji, sugestywne kadrowanie i kompletny obłęd Walta (wyjątkowo wybitny występ Cranstona, nawet jak na ten serial) – prawdziwe ciarki na plecach.
Dwie twarze
Podobne wpisy
Finał niszczycielskiego konfliktu Walta z Gusem (i przy okazji Hectorem Salamancą) sprytnie zagrał publice na emocjach; kiedy wybuchowa pułapka Walta i Hectora zgodnie z planem zaskakuje Fringa, wydaje się, że to koniec. Ku niedowierzaniu widza Gus wychodzi jednak z pomieszczenia względnie nietknięty, a gdy już możemy pomyśleć, że po raz kolejny udało mu się uniknąć śmierci, pokazana zostaje druga połowa jego twarzy – a z tej zostało bardzo niewiele. To groteskowy moment, mocno naginający poczucie wiarygodności, jakie towarzyszy nam przez większość serialu. W żadnym razie nie traktuję tego jak zarzut, w końcu otrzymaliśmy dzięki temu jedną z najbardziej pamiętnych scen śmierci w historii telewizji.
Finał napadu na pociąg
Napad na pociąg w wykonaniu Walta, Jesse’ego, Mike’a i Todda to trzymający w nieustannym napięciu kawał porządnego neo-westernu. Do samego końca wydaje się, że coś pójdzie nie tak, ale mimo to skok przebiega gładko i kończy się sukcesem. Radość trwa jednak krótko – okazuje się, że świadkiem zdarzenia był mały chłopiec. Zanim ktokolwiek ma czas na reakcję, Todd – nowy nabytek w drużynie i pozornie dobroduszny chłopak – wyciąga pistolet i bezlitośnie zabija dziecko. Trudno powiedzieć, co wstrząsa bardziej: tragiczna śmierć niewinnego chłopca czy fakt, że głupkowato-poczciwy Todd okazuje się prawdziwym potworem, który nie widzi absolutnie niczego złego w swoim czynie. Z perspektywy czasu odbiór tej sytuacji jest jeszcze gorszy: wszak to jest moment, w którym Todd zaczął zastępować Jesse’ego w roli pomocnika Walta doceniającego brak skrupułów nowego towarzysza.