Jedna z najbardziej bezsensownych i zaskakujących śmierci w całym serialu. Oto Mike Ehrmantraut, doświadczony zabójca i spec od wszystkiego, były policjant i naczelny twardziel Breaking Bad, daje się zdradziecko postrzelić rozjuszonemu Waltowi. Co gorsza, całego konfliktu można było uniknąć, gdyby tylko Walt wcześniej wpadł na to, skąd może zdobyć listę współpracowników Mike’a. Mimo wszystko drażni mnie jednoznaczne określanie Mike’a jako ofiarę tej sytuacji. Były zabójca Gusa przez całą swoją znajomość z Waltem gnoił go i poniżał, często niesłusznie oskarżając (chociażby o konflikt z Gusem) i traktując protekcjonalnie, bez jakiegokolwiek szacunku – dobrze jednak wiedział, że ma do czynienia z zabójcą. Ironiczne w tym wszystkim jest to, że Mike i Walt mają na swoim koncie podobne grzechy i być może to właśnie było jednym z powodów tej tragicznej w skutkach niechęci. Koniec końców Mike popełnia ten sam błąd, który zakończył życie Gusa, Jacka i jego gangu, a nawet Hanka – wszyscy oni zlekceważyli Walta i zapłacili za to najwyższą cenę.
Jak tu nie uwielbiać takiej zgrywy? Cztery sezony śledztwa i zabawy w kotka i myszkę. Stopniowo popadający w obsesję Hank i pseudonim, który nie daje mu spać po nocach: Heisenberg. Kim jest ten tajemniczy diler i jak go złapać? Dorwanie producenta słynnej niebieskiej mety staje się dla szwagra kwestią honoru, a widz z czasem zaczyna rozumieć, że kiedy prawda wyjdzie na jaw, więzi rodzinne nie będą miały znaczenia. Nie po wszystkim, co się wydarzyło. Świetnym twistem jest natomiast wybór momentu tego przełomowego objawienia. Nie dzieje się to, kiedy Hank nieustępliwie usiłuje dorwać swój cel (a kilka razy jest bliski sukcesu), o nie. Objawienie ma miejsce, kiedy wydaje się, że wszystko zmierza ku lepszemu – Walt wreszcie porzuca swoją działalność i ma odłożone grube miliony dolarów dla swoich bliskich, a cała rodzina cieszy się wspólnym obiadem. To właśnie wtedy – podczas wizyty w toalecie (!) – Hank zupełnym przypadkiem trafia na ostatni element układanki. W tym momencie pojawiają się napisy końcowe, a przed widzem roztacza się perspektywa czekania roku na resztę sezonu. Ciężka sprawa, a dla oglądających serial dziś – abstrakcja.
Polowanie Hanka na Walta nie mogło nie skończyć się tragedią. Mimo to chyba mało kto był gotowy na taki przebieg wydarzeń. Wszyscy znaliśmy Hanka jako dobrego strzelca i wytrwałego wojownika, ale przewaga liczebna i ogniowa gangu Jacka zapowiada fatalny finał już od początku konfrontacji. Całość trwa wyjątkowo krótko, ale nie ma co się oszukiwać – Hank i Steve nie mieli żadnych szans. Jednakże kiedy Schrader zostaje postrzelony, a Walt wyrywa się, żeby go ocalić, serial perfidnie daje nam fałszywą nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Przez pozorne wahanie Jacka można pomyśleć, że być może skusi się on na pieniądze Walta w zamian za życie jego szwagra. Do brutalnej rzeczywistości sprowadza nas (i Walta) sam Hank, który rozumie, że jego oprawca bawi się ze swoimi ofiarami i nawet przez sekundę nie rozważa oszczędzenia mężczyzny. Schrader nie zamierza błagać o litość i zachowuje twarz do ostatniej sekundy życia – po jej upływie trudno zaś nie czuć miażdżącego zdruzgotania.
Śmierć gangu Jacka to bezsprzecznie najbardziej satysfakcjonujący moment całego serialu. Po potwornych niesprawiedliwościach z kilku poprzednich odcinków trudno było oczekiwać czegoś zbliżonego do happy endu, ale jednak się tego doczekaliśmy. Zaskakujący jest także sposób, który Walt wybrał na zakończenie tego konfliktu; większość jego poprzednich wybiegów była subtelniejsza i bezpieczniejsza dla samego Walta. Ta konfrontacja mogła jednak pójść nie tak na dziesięć różnych sposobów, co pokazuje, że nasz protagonista nie ma już nic do stracenia. Skoszenie wszystkich członków gangu ukrytym w bagażniku karabinem maszynowym to plan tyleż odważny, co szalony i oryginalny. Ten tort ma również aż dwie wisienki – brutalną śmierć psychopaty Todda z ręki Jesse’ego oraz egzekucję na Jacku, który ostatecznie skończył podobnie jak Hank. Późniejsza śmierć rannego Walta nie jest jednak takim szokiem jak poprzedzający ją sukces sprawiedliwości – to raczej coś, czego od dawna spodziewał się każdy.
To bonusowa pozycja na liście, bo nie jest to moment, a określenie „szokujący” wydaje mi się nieco na wyrost. Niemniej obserwowanie, jak rozpadający się psychicznie Jesse zmienia swój świeżo wyremontowany dom w szaloną imprezownię, a następnie melinę dla bezdomnych narkomanów, to mrożące krew w żyłach doświadczenie. Fakt, że chłopak praktycznie nie wchodzi w interakcje z zaproszonymi ludźmi (którzy są w zasadzie zbieraniną wykolejeńców i nieznajomych) dodatkowo wzmacnia obraz autodestrukcyjnego wyobcowania Jesse’ego. Nawet odkładając na bok aspekt psychologiczny – jestem pewien, że stopniowa destrukcja świeżo odpicowanego domu to iście wstrząsające przeżycie dla każdego pedanta i niewolnika porządku (coś o tym wiem).
Combo i młodociany zabójca – Jesse od początku przestrzegał Walta przed interesami na cudzym terytorium, jednak chciwość tego drugiego doprowadza do ataku na znajomego Pinkmana, Combo. I o ile sam fakt ataku nie jest szczególnie zaskakujący, o tyle 11-latek jako egzekutor jak najbardziej pozostawia odbiorców w stanie oniemienia.
Skyler atakująca Walta nożem i późniejsza rozmowa przez telefon – nieuchronny rozpad rodziny White’ów był kwestią czasu, ale paskudny przebieg tego dramatu (w dodatku świeżo po śmierci Hanka) sprawia, że to jedna z najtrudniejszych w odbiorze scen całego serialu. Kulminacja w postaci porwania Holly przez Walta, a także późniejsza rozmowa telefoniczna (wszystkie Oscary świata dla Cranstona), to symboliczne przybicie gwoździa do trumny sponiewieranego emocjonalnie widza.
Przyzwolenie na śmierć Jane – kiedy Jane wraca do heroiny i zaczyna szantażować Walta, jej śmierć zdaje się pewnością. Szybko bowiem staje się jasne, że ta dziewczyna ma jeszcze większe skłonności do autodestrukcji niż Jesse, natomiast konflikty z Waltem nikomu nie wychodzą na dobre, nawet na początku serialu. Nie zmienia to jednak faktu, że obraz Walta przyglądającego się śmierci Jane jest potworny; nie sposób tu usprawiedliwić decyzji bohatera, choć być może ocalił on w ten sposób życie swojego partnera (którego Jane z pewnością zaprowadziłaby na dno).
Więzienna seria – nawet kiedy dobrze już znamy bezwzględną twarz Heisenberga, ten potrafi zaskoczyć: w tym przypadku było to zlecenie jedenastu brutalnych morderstw w celu uniknięcia ryzyka ewentualnej wpadki. Drastyczne, bezlitosne i zupełnie zwyczajne dla Walta. Brr.
Kara Todda – niewola Jesse’ego to być może najbardziej przygnębiający wątek Breaking Bad, doskonale wpisujący się w grobową atmosferę ostatnich odcinków. Jego kulminacją jest morderstwo byłej dziewczyny Pinkmana jako kara za jego nieposłuszeństwo. Jest to ohydne i nieludzkie, a całość pogarsza świadomość, że być może to kilkuletni Brock znalazł leżące w drzwiach zwłoki swojej mamy. Tyle dobrego, że sprawca zabójstwa – Todd – zostaje zabity razem z resztą gangu w finale serialu.