search
REKLAMA
Zestawienie

FORREST GUMP, reżyseria PATRYK VEGA. Jak wyglądałaby KLASYKI KINA według twórcy Botoksu

Jacek Lubiński

25 października 2018

REKLAMA

Władca Pierścieni

Historia fantastyczna dziejąca się… na Helu. To właśnie tam, z dala od zgiełku wielkiego świata, mieszkają w poniemieckich bunkrach Jan Frodowski (Marcin Dorociński) oraz jego kumple – lubująca się w paleniu zioła, piciu bromków i rubasznych uciechach niewielka społeczność karłów. Pewnego dnia w trakcie rodzinnej imprezy „Frodo” dostrzega, że jego wujek Bilbosz (Janusz Chabior) nie tylko wygląda zaskakująco dobrze, jak na żula pamiętającego jeszcze pruskie zabory, ale też zaczyna świecić na dzielni złotem z importu. Traf chce, że w tym samym czasie na bibę przybywa dobry przyjaciel Froda, obwoźny handlarz włoskich trunków – Gandalfini (Andrzej Grabowski). Gość, nazywany w środowisku „czarodziejem”, od razu wyczuwa, że towar jest trefny. Okazuje się, że to część zagubionej kolekcji świecidełek pewnego mafioza o ksywce Oczko. Z pomocą kilku telefonów i zaufanych ziomali Gandalfini decyduje, że trzeba zwrócić świecidełko i zgarnąć znaleźne. W tym celu formuje się drużyna, która udać ma się do serca największej mordowni słowiańskiego świata – na Śląsk. Lecz Oczko już rozesłał po kraju swoich pomagierów – skąpanych w czerni, złowrogich kibiców piłkarskich o reputacji prawdziwych nazguli…

A nie możemy go po prostu wysłać pierdolonym kurierem

Pozornie nie jest to konik Vegi. Krytycy są jednak zachwyceni tym, jak zgrabnie łączy elementy fantasy z szarą codziennością – na przykład nieskazitelnie piękną, eteryczną potomkinię prastarej rasy, Nataszę Arwenesteńską (Agnieszka Dygant), z botoksem. Rozbuchany budżet, idący w miliony dolarów australijskich, twórca wykorzystuje na wykreowanie rewolucyjnych efektów specjalnych różnych fantastycznych bestii, które nie wiadomo, jak znaleźć w chaosie akcji, a które nierzadko padają ofiarą dosadnych żartów (na przykład wielkiego orła, który podrzuca bohaterów na stację benzynową, Frodo wyzywa od śmiesznych wróbli). Wybredna publika wskazuje na wiele dziur w scenariuszu, brak zamknięcia historii oraz nadmierny product placement pewnej marki piwa. Lecz zyski są i tak astronomiczne, więc powstaje decyzja o nakręceniu całej trylogii. Niestety produkcję kolejnych dwóch części wstrzymuje pozew sądowy z zagranicy, gdyż najwyraźniej doszło do poważnego plagiatu pewnej książki. Tym samym film zostaje wycofany z kin i do dalszej dystrybucji wprowadzony pod zmienionym tytułem: Kierownik biżuterii.

Klasyczny cytat: „Mellon!” (tu: pokaźna suma pieniędzy)

Ziemia obiecana

To najambitniejsze przedsięwzięcie Vegi, więc tytuł bez zmian. Ziemia dalej jest obiecana, choć już nie w kontekście historycznym, który ginie pod futurystyczną wizją Zjednoczonego Królestwa Polskiego bliżej nieokreślonej daty. W nim to trzech ziomali – wywalony z korpo Karl Boro, muzułmański Niemiec i były taksówkarz Maksamir oraz żydowski antysemita Welt Dysnei (wyłonieni podczas ogólnopolskiego castingu naturszczycy) – próbuje żebrać o kredyt na własną spółkę bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. Kiedy banki kolejno im odmawiają, stawiają na crowdfunding, ale bez sukcesów. W końcu zmuszeni są wejść na pełnego nielegala, a następnie na drogę czystej oraz zbrodni, acz w dobrej wierze. Lecz, ku własnej rozpaczy, nawet to partaczą. A mimo to otwierają fabrykę… Jak, kurwa? – zdaje się pytać publika. Pół godziny wyciętych scen, zbyt śmiałych, aby pokazywać je w kinach, niestety nie przynosi odpowiedzi. Zresztą czujący się w temacie jak robak w wódzie reżyser nie tylko w tej kwestii znacząco odchodzi od literackiego oryginału.

Panowie skoro nikt z nas nic nie ma to kto poleci po wódkę Lasiek

Pojawiają się więc narkotyki, pedofilia, nielegalny handel emigrantami, skorumpowani policjanci, interaktywna telewizja satelitarna i motyw niezawisłości sądów, a po fabryce ni stąd, ni zowąd zaczynają biegać spłoszone konie (te same, co w Evie) – w czym krytycy upatrują metafizycznego ducha Kieślowskiego i przyznają Vedze Złotą Kaczkę za pomocą manipulacji głosami w plebiscycie odrodzonego magazynu „Film”. Budzi to oczywiste kontrowersje oraz prowadzi do debaty politycznej na temat tego, czym właściwie jest ziemia obiecana i jak długo można ją obiecywać za pieniądze podatników. Pokaźne wpływy z kin, DVD, VOD i z piątkowej premiery na TVN dopełniają obrazu tego dzieła totalnego, które błogosławi nawet Kościół. Podobnie jak oryginał Andrzeja Wajdy, ląduje ono na szczycie listy najlepszych polskich filmów wszech czasów, a także naszych czasów.

Klasyczny cytat: „Ja nie mam nic, ty masz pięć dych na debecie, a ty to już w ogóle przejebane. To możemy robić biznesa”.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA