search
REKLAMA
Zestawienie

GRY wideo, które IDEALNIE nadają się do przeniesienia na FILM lub SERIAL

Które gry widzielibyście jako filmy? Kilka propozycji ode mnie.

Jakub Piwoński

22 marca 2023

REKLAMA

Ewidentnie dużo dobrego dzieje się ostatnio w świecie filmowych adaptacji gier komputerowych. W ubiegłym roku Uncharted i druga odsłona przygód Sonica przyniosły z kin przyzwoite wyniki finansowe. Lada moment premierę mieć będzie Dungeons & Dragons – drugie podejście adaptacji klasycznej gry fabularnej. Trwają też prace nad Fallout i Borderlands. W świetle sukcesu The Last of Us, bo chyba można tak określić odbiór produkcji HBO, warto zastanowić się, jaki może być kolejny ruch na linii gry–filmy. Możliwości jest nieskończenie wiele, świat gier ma mnóstwo ciekawych scenariuszy, proszących się o filmową lub serialową adaptację. Oto kilka moich propozycji.

„God of War”

Trochę wody musiało upłynąć, by film z Kratosem stał się faktem. Póki co mamy tylko suche zapowiedzi, serial telewizyjny jest w produkcji, ale szczerze mówiąc wciąż nie daje temu wiary. Zbyt dużo takich zapowiedzi kończyło się fiaskiem. A przecież mamy tu do czynienia z gotowcem wielkiego, kinowego widowiska. Bohaterem tej serii gier, trwającej od 2005 roku, jest spartański wojownik, który mści się na za śmierć swych bliskich. Jak wiemy, zemsta to wdzięczny motyw filmowego scenariusza. A mięśnie i umiejętności Kratosa obligują do dostarczania mu wielkich, mitologicznych przeciwników. Z tego starcia musiałoby wyjść coś angażującego; pytanie tylko, jak na świadomość graczy podziałałby fakt, iż nie mają oni w tym wydaniu możliwości kontrolowania swego bohatera?

„Batman: Arkham Asylum”

Marzy mi się, by cała ta rewolucja w DC kiedyś zaprowadziła nas do przytułku Arkham. Po tym, jak ukończyłem pierwszą grę z serii Rocksteady Studios, żadna z kolejnych nie zrobiła już na mnie takiego wrażenia. Owszem i City, i Knight mają swój urok, bo są zrobione z rozmachem, ale chyba to, co jest w tej historii najlepsze, to perspektywa pułapki, w jaką wpada Mroczny Rycerz, konfrontując się ze swoimi demonami w pełnym szaleńców miejscu. On ich zamknął, teraz zdaje się na ich łasce, próbując odnaleźć się w pajęczynie zagadek i tajemnic zastawionych przez Jokera i jego kolegów. Kapitalny motyw, widziałbym to filmowo; z przytupem, z realizmem przeplatającym się z kiczem, z elementami grozy i ekspresjonistycznej ciemności. Swego czasu Ben Afleck coś tam przebąkiwał, że jego Batman właśnie miał być w tym więzieniu osadzony, ale co z tego wyszło, doskonale wiemy.

„Diablo”

Jeżeli czegoś jestem fanem, to właśnie tej konkretnej gry studia Blizzard. W pierwszą część grałem jeszcze jako nastolatek na Windowsie 98. Urzekł mnie wtedy styl tej gry, jej prosta, acz wciągająca mechanika i elementy okultystycznej grozy. Niesamowity klimat mrocznego fantasy rodem z powieści Roberta E. Howarda. Nie ma co strzępić języka na zbędne wprowadzenia – bierzesz miecz, łuk, włócznię lub zwój z czarami i starasz się za wszelką cenę przetrwać, przechodzisz przez kolejne kręgi piekielne, kierując się do samego jądra zła, goszczącego w miasteczku Tristram. Jeśli pojawiłaby się w końcu perspektywa nakręcenia na kanwie tej gry serialu, bo wydaje mi się, że ta forma byłaby dla Diablo najlepsza, byłbym tą perspektywą żywo zainteresowany. W tym roku, w czerwcu, po latach oczekiwania wchodzi w końcu Diablo 4. Swego czasu były plany na tworzenie serialu animowanego (na razie nie zanegowano tej informacji), ale może właśnie teraz nastał czas na poważniejsze deklaracje w tym zakresie?

„Thief”

Tajemniczy protagonista kryjący się w cieniu. Intrygi, polityka i brud średniowiecznego miasta. Chciałbym zobaczyć serial na podstawie przebojowej serii gier Thief. Główny bohater to zawodowy złodziej, który interesuje się wyjątkowo cennymi błyskotkami. Historia Geratta to potencjał na kilka sezonów dobrej zabawy, coś w rodzaju stempunkowego, średniowiecznego heist movie. Jestem przekonany, że dałoby się wyciągnąć z tej kultowej gry jej niezwykły klimat i przekuć go w formę serialową. Na bardzo podobnej zasadzie działa nieco inna, choć podobna stylistycznie gra Dishonored. Na ten tytuł także warto zwrócić uwagę w kontekście ewentualnej adaptacji filmowej.

„Baldur’s Gate”

Oglądając w ubiegłym roku serial Amazona Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy w istocie się rozmarzyłem. Podczas gdy wszyscy psioczyli na to, że produkcja była ciosem w serce Tolkiena, ja uznałem, że na moich oczach nastąpił właśnie triumf fantazji, bo twórcy w ciekawy sposób zabawili się motywami, przekuwając je w coś innego, nietypowego, ale pozostającego w zgodzie z przynajmniej jedną tradycją – tradycją heroicznego fantasy. Rozmarzyłem się, bo zacząłem sobie wyobrażać, że może właśnie teraz, przy obecnych możliwościach technicznych, nastąpił moment na to, by ożywić kultowe RPG, w które zagrywałem się za młodych lat. Baldurs’s Gate ma w tym roku, podobnie jak Diablo, zanotować wielki powrót, więc może w razie kasowego sukcesu gry ktoś pokusi się o wykupienie licencji na serial? Co jak co, ale telewizyjne fantasy ma się dziś świetnie.

„Half-Life”

Gordon Freeman – naukowiec, okularnik, facet, który walczył łomem z istotami z innego świata, raz po raz wspomagając się też działkiem grawitacyjnym. Chcę go w końcu zobaczyć na dużym ekranie. Może wówczas choć trochę zaspokoi to moje oczekiwanie na mityczne Half-Life 3, które niby jest w planach, niby nie jest. Tak czy inaczej, historia w tej grze jest tak mięsista i tak wdzięczna dla filmowej twardej fantastyki, że grzechem byłoby nie skierować na nią obiektywu kamery. Stawiając na realizm i tajemniczość, oddając ten jedyny w swoim rodzaju, dystopijny klimat. Miałbym nawet gotowego kandydata do głównej roli – Michael Fassbender.

„A Plague Tale”

Z punktu widzenia mechaniki gry to tytuł, który mógłby pójść w dokładnie tym samym kierunku, co adaptacja The Last of Us. Mamy starszego i młodszego bohatera. Ten pierwszy opiekuje się tym młodszym podczas przemierzania świata pełnego brudu i śmierci. Spory potencjał na historię telewizyjną zanurzoną w szerokim kontekście historycznym – średniowiecza, dżumy i innych wątków, które idealnie współgrałyby z elementami magicznymi.  Postawiłbym tu na realizm, jednocześnie silnie akcentując dramatyzm losów rodzeństwa.

„BioSchock”

Były przymiarki, były zapowiedzi, był nawet scenarzysta (Wentworth Miller) i nic z tego nie wyszło. A to chyba jedna z najbardziej filmowych gier w historii, potencjał w niej zawarty jest ogromny, łączy się także z ciekawą stylistyką. Ten steampunkowy świat urzeka klimatem, jest oryginalny, nie przypomina niczego, co mieliśmy okazję oglądać na dużym ekranie. Steampunk to może nie jest nieodgadniona tajemnica w anime, komiksach czy grach, ale to gatunek będący wciąż niszą dla filmu. Dwa, że fabuła BioShocka jest świetna, bo wciągająca, pełna napięć, bardzo zagadkowa, trudna do przewidzenia i z wieloma zaskoczeniami. Scenarzyści filmu mieliby twardy orzech do zgryzienia, ale z pewnością ich praca by się opłaciła. Serial to także wdzięczna formuła dla tego tytułu.

BONUS: „Final Fantasy”

Był już film animowany, ale miało to miejsce jakieś sto lat temu i wszyscy o tym zapomnieli. Według mnie film ten nie wykorzystał w pełni potencjału tej długiej, telenowelowej historii, która aż pros się o powołanie na jej podstawie wielowątkowego, wielowarstwowego, wielogatunkowego serialu aktorskiego. Niekoniecznie z tak dużymi mieczami, niekoniecznie z udziałem tak dosłownego, japońskiego kiczu, ale na pewno z nie mniejszym przytupem. Netfliksie, przyjmiesz wyzwanie?

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA