FRANK CAPRA. Żywy amerykański sen

Pracował pod samym szefem sztabu, George’em C. Marshallem – tym samym, który stworzył plan Marshalla i zdobył Pokojową Nagrodę Nobla. Generał nie mógł wybrać do tej roboty nikogo lepszego – w latach 1942–45 Capra nakręcił dwanaście filmów dokumentalnych, z których siedem stworzyło słynny cykl Dlaczego walczymy, mający spełnić życzenie generała Marshalla i edukować oraz motywować amerykańskich żołnierzy do walki. O tym, jak duże było to przedsięwzięcie, niech świadczy fakt, że animowane sekwencje wykonał do nich sam Walt Disney, zaś za muzykę odpowiadały takie tuzy, jak Alfred Newman czy Dimitri Tiomkin. Wojenne dokumenty Capry przyniosły mu niemal takie samo uznanie, jak najsłynniejsze komedie, zaś Preludium wojny zostało nagrodzone Oscarem. Niektóre z dokonań Franka z tamtego okresu do dziś wykorzystuje się jako pomoce dydaktyczne, a o tak wielkich zasługach dla przysposobionej ojczyzny Capra chyba nawet nie śmiał marzyć.
Podobne wpisy
Doświadczenia nabyte w trakcie pracy dla armii nieodwracalnie zmieniło Franka, choć – paradoksalnie – w 1944 roku nakręcił wyborną, kto wie, czy nie najzabawniejszą swoją komedię Arszenik i stare koronki z Carym Grantem. Po zakończeniu wojny założył do spółki z Williamem Wylerem i George’em Stevensem wytwórnię Liberty Films, której już sama nazwa miała zapowiadać wyzwolenie ze szponów systemu studyjnego. Co ciekawe, firma trzech zdolnych reżyserów zdołała ukończyć tylko jeden film – ale za to jaki! To wspaniałe życie (1946), klasyczna dziś opowieść świąteczna, nie zdobyła uznania widzów w momencie premiery (choć Akademia przyznała jej pięć nominacji), ale z roku na rok cieszyła się coraz lepszą opinią, by już w zupełnie współczesnych czasach osiągnąć status dzieła kultowego. Ciepły, napawający nadzieją film z jedną z najsłynniejszych kreacji Jamesa Stewarta był jednocześnie ostatnim tak udanym dziełem Franka Capry, który przez kolejnych kilkanaście lat nakręcił pięć filmów, z których żaden nie osiągnął statusu podobnego do Ich nocy czy Tego wspaniałego życia. Ostatnim umiarkowanie udanym tytułem w dorobku Capry był Stan Unii (1948) ze Spencerem Tracy i Katharine Hepburn, jednak – mimo pełnych dumy zapewnień samego reżysera – nie należał do najbardziej błyskotliwych jego dzieł.
Po ukończeniu 50 lat Frank Capra wszedł w okres rozczarowania – światem, kinem, branżą filmową. Pomstował na zmieniające się trendy i ubolewał, że w powojennym kinie brak już miejsca na jego idealistyczne, tradycjonalistyczne dzieła. Na początku lat 50. nakręcił co prawda dla Paramount dwa filmy fabularne z Bingiem Crosbym, ale później powrócił do swojej alma mater, czyli Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego, by wspólnie z naukowcami stworzyć serię filmów edukacyjnych. Na zakończenie kariery reżyserskich nakręcił jeszcze Pocketful of Miracles (1961) z Glennem Fordem i Bette Davis w rolach głównych. Przez większość kariery, a zwłaszcza pod koniec, Capra mocno angażował się w działalność branży filmowej, przewodząc Gildii Reżyserów, a nawet samej Akademii. Sześciokrotny zdobywca Oscara, pomimo swych zasług w innych niż reżyseria dziedzinach, najlepiej zapamiętany został jako wojujący idealista, który w swe filmy tchnął prawdziwego ducha Ameryki. Podczas gdy jego rówieśnicy kręcili epickie dzieła o narodzinach narodu i kształtowali założycielski mit w konwencji westernu, Capra opowiadał o everymanach, których stać było na odwagę i poświęcenia o niepojętych wręcz rozmiarach. Sprawił, że amerykańscy widzowie nawet najgorsze dla kraju okresy znosili pełni nadziei, którą odnajdywali w filmach Franka Capry.
I nawet jeśli odpowiedź na pytanie „Kto był najlepszym reżyserem Złotej Ery Hollywood?” nastręcza pewnych problemów, o wiele łatwiej wskazać tego, który najwięcej zrobił dla umocnienia patriotycznego ducha w amerykańskiej kinematografii tamtego okresu.
korekta: Kornelia Farynowska