search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy streamingowe, które świetnie poradziłyby sobie w KINIE

Oto lista filmów streamingowych, które idealnie nadawałyby się do seansu na wielkim ekranie.

Jakub Piwoński

16 sierpnia 2024

REKLAMA

Wzbudziły zainteresowanie jako gorące premiery w serwisach streamingowych. Wiele czynników wskazuje (obsada, rozmach), że równie dobrze poradziłyby sobie w kinach. Oto lista filmów, które widzieliśmy w domowym zaciszu, choć idealnie nadawałyby się do seansu na wielkim ekranie.

Roma

Film Alfonsa Cuaróna to estetyczne doznanie. Jest powolny, jego zdjęcia zostały nakręcone z gracją, czarno-biały, sielankowy klimat otula nas podczas seansu. Być może ze względu na tempo akcji w kinie moglibyśmy się poczuć znużeni. Jestem jednak przekonany, że byłoby czymś wyjątkowym zapoznać się z tą opowieścią na wielkim ekranie. Film zdobył spore uznanie krytyków, czego rezultatem było kilka nagród. Z pewnością byłoby do dobrym magnesem dla potencjalnych widzów kinowych.

Nie ocali cię nikt

Wyobrażam sobie, że to pozycja, która jeszcze dziesięć lat temu idealnie zagospodarowałaby letnią ramówkę. Film o UFO to przecież wdzięczny materiał na widowisko i idealny temat na niezobowiązujący seans przy popcornie. Nie ocali cię nikt jest jednak względem typowych filmów science fiction przykładem dalece niekonwencjonalnym. Poprowadzony minimalistycznymi środkami, acz skutecznie budującymi napięcie. Ich wyznacznikiem jest milczenie głównej bohaterki, które sprawia, że wszelkie dźwięki otoczenia działają na nas jeszcze bardziej. To byłby ekscytujący seans kinowy, zwłaszcza że fabuła filmu także kryje kilka niespodzianek.

Irlandczyk

Duża liczba nominacji do Oscara oraz reżyser o uznanej renomie sugerują, że film mógłby odnieść duży sukces w kinach. Jeśli tylko widz sprostałby wyzwaniu siedzenia w kinie ponad trzy godziny, bo tyle właśnie trwa Irlandczyk. Martin Scorsese, tworząc dla Netflixa, mógł sobie pofolgować, nikt nie ciął mu materiału tak, by był zdatny do kinowego seansu. Ale paradoksalnie Irlandczyka ogląda się bezboleśnie, to solidna pozycja pod względem narracyjnym, elektryzuje i przyciąga uwagę wybornymi kreacjami oraz kolejną gangsterską historią – czyli crème de la crème Scorsese. Jestem przekonany, że możliwość obejrzenia jej na dużym ekranie spotkałaby swoich zwolenników.

Nie otwieraj oczu

Sandra Bullock to jedna z bardziej kasowych aktorek Hollywood. Ludzie lubią oglądać filmy z jej udziałem. I już tyle wystarczy, by uznać Nie otwieraj oczu za dobry film do kina. Jestem jednak przekonany, że intrygujący pomysł wyjściowy, trochę budzący skojarzenie z Cichym miejscem, także odegrałby istotną rolę w angażowaniu kinowej publiki. Silne zainteresowanie, jakie wywołał film i jego bardzo duża oglądalność sugerują, że przyciągnąłby tłumy do kin. Wbrew temu, co sugeruje fabuła (i tytuł) filmu, akurat w celu obejrzenia tej produkcji SF oczy otwierało mi się chętnie i na pewno równie chętnie zrobiłbym to w kinie.

Czerwona nota

Dwayne Johnson i Ryan Reynolds to Midasi kina. W czymkolwiek zagrają, z miejsca staje się to hitem. Jeśli dołożymy do nich uroczą Gal Gadot, uzyskamy tercet, który z pewnością ma silny potencjał do wzbudzania w nas zainteresowania. Sensacyjna fabuła Czerwonej noty, odwołująca się do szpiegowskich konwencji w kinie, także jest wdzięczna do kreowania widowiska. W domu oglądało się to wyjątkowo przyjemnie, choć to w dużej mierze produkcja sztampowa. W kinie, z popcornem, mogłaby jednak spełnić swoje zadanie, dostarczając wartką akcję, pięknych ludzi i niejedno zaskoczenie.

Nie patrz w górę

Gwiazdorska obsada (a w niej m.in. Leonardo DiCaprio) i aktualna tematyka (skrycie komentująca naszą skłonność do ulegania medialnej paranoi przy jednoczesnym byciu na wiele sygnałów obojętnymi) przyciągnęłyby dużą widownię kinową. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Tak się jednak złożyło, że to Netflix zrealizował film Adama McKaya, więc zobaczyliśmy go na domowych nośnikach. W kinie z pewnością także wygrałby rywalizację o naszą uwagę.

Predator: Prey

Patrząc po przykładzie Obcy: Romulus nie mam wątpliwości, że gdyby twórcy Prey nie tworzyli swego filmu w głębokiej pandemii i nie mieli takich dylematów dystrybucyjnych, jak twórcy nowego Obcego, to ich film także wskoczyłby do repertuaru kinowego. To w końcu nowy Predator, a wszystkie poprzednie filmy z tej serii miały premierę na wielkim ekranie. Eksperyment z przeniesieniem akcji do czasów bardziej westernowych i skonfrontowanie potwora z rdzenną amerykanką okazał się udany. Film jest oryginalny, trzyma w napięciu, dostarcza dużo frajdy z seansu i robiłby to równie dobrze w zamkniętej sali kinowej.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA