Filmy poniżej półtorej godziny, które POWINNIŚCIE ZOBACZYĆ
Ostatnimi czasy możemy zauważyć tendencję do wydłużania blockbusterów. Dwie godziny trwania filmu stały się w kinie wysokobudżetowym niemalże normą, ale do tego pojawia się sporo produkcji przekraczających ten metraż, czego najlepszymi przykładami są Tenet, Avengers: Koniec gry czy nawet nadchodząca Diuna. Czasami jednak – czy to z braku czasu, czy ze zmęczenia, czy z jeszcze innych powodów – mamy ochotę na kino nieco krótsze, np. poniżej 90 minut. Wszystkim poszukującym tego typu filmów przychodzę z pomocą i w poniższym zestawieniu proponuję właśnie spełniające podane kryterium tytuły. Warto zaznaczyć, że podobna lista powstała już w przeszłości, jednak nie zamierzam powtarzać uwzględnionych w niej dzieł.
Ostatnimi czasy możemy zauważyć tendencję do wydłużania blockbusterów. Dwie godziny trwania filmu stały się w kinie wysokobudżetowym niemalże normą, ale do tego pojawia się sporo produkcji przekraczających ten metraż, czego najlepszymi przykładami są Tenet, Avengers: Koniec gry czy nawet nadchodząca Diuna. Czasami jednak – czy to z braku czasu, czy ze zmęczenia, czy z jeszcze innych powodów – mamy ochotę na kino nieco krótsze, np. poniżej 90 minut. Wszystkim poszukującym tego typu filmów przychodzę z pomocą i w poniższym zestawieniu proponuję właśnie spełniające podane kryterium tytuły. Warto zaznaczyć, że podobna lista powstała już w przeszłości, jednak nie zamierzam powtarzać uwzględnionych w niej dzieł.
Shiva Baby
Czas trwania: 77 minut
Zaczynamy od najmłodszego filmu w zestawieniu. Pełnometrażowy debiut Emmy Seligman natychmiast budzi skojarzenie z dawnym Woodym Allenem. Kąśliwy humor, oparty głównie na ukazywaniu w krzywym zwierciadle zaobserwowanych wśród członków kultury żydowskiej zachowań, sprawia, że równie często będziemy się śmiać, co krzywić z zażenowania, gdy udzielą nam się emocje głównej bohaterki (Rachel Sennott). Ta bowiem znalazła się w sytuacji bez wyjścia – oto na pogrzebie, na którym jest obecna cała jej najbliższa rodzina, spotyka swojego sponsora (w ramach relacji seksualnej), a także dawną miłość.
Frankenweenie
Czas trwania: 87 minut
Frankenweenie powinien przypaść do gustu zarówno młodszym (oczywiście na tyle młodszym, by zastane tu obrazy nie wywołały u nich traumy), jak i starszym odbiorcom. Tym pierwszym oferuje uroczą historię o przyjaźni przekraczającej granice śmierci, tym drugim zaś – szereg odniesień do klasycznych horrorów Universalu oraz twórczości samego Tima Burtona. Fabuła jest prosta – najlepszy przyjaciel chłopca, pies o imieniu Sparky, ginie tragicznie w wypadku, więc ten postanawia go wskrzesić – jednak spodziewać możemy się charakterystycznych dla reżysera dziwactw i ekscentryzmów. O ile tylko nie odstraszy was oprawa wizualna, jest to seans godny polecenia.
Saint Maud
Czas trwania: 84 minuty
Tym razem uderzamy w zdecydowanie horrorowe klimaty. Saint Maud to intensywne i oniryczne doświadczenie, opowiadające historię tytułowej Maud (Morfydd Clark), która opiekując się umierającą pacjentką (Jennifer Ehle), postanawia za wszelką cenę nawrócić ją przed śmiercią. Obserwowanie działań tej owładniętej obsesją fanatyczki jest tyleż fascynujące, co przerażające, gdy ta coraz mocniej pogrąża się w przekonaniu o słuszności sprawy. Reżyserka Rose Glass skupia się na perspektywie protagonistki, przez co na każdym kroku zastanawiamy się, czy widoczne na ekranie zdarzenia rzeczywiście mają miejsce, czy są jedynie wytworem jej nadwyrężonej psychiki. Po odpowiedź na to pytanie będziecie musieli jednak sięgnąć do samego filmu.
Slow West
Czas trwania: 84 minuty
Tymczasem fani westernu powinni przychylnym okiem spojrzeć na dzieło Johna Macleana – oczywiście zakładając, że do tej pory tego nie zrobili. Ten zarazem film drogi, western, jak i buddy movie skupia się na losach wrażliwego chłopaka (Kodi Smit-McPhee) i żyjącego poza prawem, zahartowanego bandyty (Michael Fassbender). Ten pierwszy chce dotrzeć do swojej miłości, a ten drugi postanawia mu w tym pomóc, ale jednocześnie ma własne interesy – klasyka. Choćby dla konfrontacji przeciwstawnych charakterów warto się ze Slow West zapoznać, a jeśli do tego dodamy piękne kadry, sprawnie nakręconą akcję i świetną rolę Bena Mendelsohna na drugim planie, to otrzymujemy pozycję obowiązkową dla miłośników gatunku.