FILMY O SEKSIE, które NIE SĄ EROTYKAMI
„Nie znam pytania, ale na pewno seks jest odpowiedzią” – powiedział kiedyś Woody Allen w jednym z wywiadów, dając do zrozumienia, jak ważny seks jest nie tyle dla niego, ile dla nas wszystkich. Szeroko pojęty erotyzm zdołał zająć stałe miejsce w sztuce, w tym także tej filmowej. Wiele filmów podejmuje tematykę seksu i seksualności, unikając przy tym dosłowności – nie będąc filmami erotycznymi. To dramaty, thrillery, filmy science fiction, których istotną częścią problematyki jest właśnie namiętność seksualna. Poznajcie zatem filmy o seksie niebędące erotykami.
Dirty Dancing
Wbrew pozorom polski tytuł słynnego filmu z 1987 nie jest taki głupi. Formujący zwrot Wirujący seks tłumacze mieli sporo racji, upatrując w nim sensu zarówno filmu, jak i relacji głównych bohaterów. Zrozumieli bowiem, że tak po prawdzie w tych miłosnych pląsach na parkiecie, uskutecznianych przez Patricka Swayzego i Jennifer Grey, nie chodzi tylko o poczucie rytmu i odpowiedni dobór kroków. O wiele ważniejsze jest to, co zachodzi pomiędzy dwojgiem tańczących – mowa o rodzącym się między nimi napięciu oraz o tym, jak jego brak potrafi zepsuć nawet najbardziej udaną choreografię. W jednej ze scen, gdy bohaterka wchodzi na imprezę, podglądając z nieśmiałością tańczące pary, widać wyraźnie, jak mocno rozerotyzowane jest zastane przez nią towarzystwo. Seksualne napięcie aż kipi. To jednocześnie pokazuje, że pomiędzy tańcem a seksem istnieje wiele podobieństw, a nawet elementów wspólnych. Sztuka często zatem traktowała taniec jako metaforę zmysłowego zbliżenia kobiety i mężczyzny.
Namiętność panny Julity
Podobne wpisy
W przypadku filmowej adaptacji sztuki Augusta Strindberga nie znam ani wersji z Colinem Farrellem i Jessicą Chastain, zatytułowanej po prostu Panna Julia, ani też wersji starszej, szwedzkiej, nakręconej w 1951. Widziałem i dobrze kojarzę film Mike’a Figgisa z 1999 i to z tym dziełem wiąże swoje przemyślenia. Był taki zwyczaj, że w dzień przed nocą świętojańską służba i wieśniacy wspólnie świętowali. Znudzona arystokratka, córka właściciela majątku, panna Julia, wpada na pomysł, by wykorzystać lokaja, który wpadł jej w oko, do tego, by ten spełnił każdą jej zachciankę. Tak rodzą się płomienny romans i scena erotyczna pełna podtekstów. Ta historia zaskoczyła mnie przede wszystkim tym, że opowiadała o czymś, co dziś, zwłaszcza po rewolucji seksualnej dokonanej w latach 60. XX wieku, wydaje się niemożliwe – że seks mógł mieć swoje wyraźne ograniczenia, społeczne bariery, których przebrnięcie mogło jedynie leżeć w sferze marzeń, potęgując tym samym narastające między ludźmi napięcie. Julia nie interesowała się mężczyznami ze swojej klasy społecznej. Ona chciała, by jej ogierem był lokaj. Za sprawą tego następuje między nimi bardzo ciekawa walka o prymat – ona chce dominować z uwagi na swój status społeczny, on z kolei chce górować nad nią z uwagi na to, że jest mężczyzną.
Obcy – ósmy pasażer „Nostromo”
Choć dla wielu może brzmieć to dziwnie, to jednak jeden z najsłynniejszych filmowych reprezentantów zarówno science fiction, jak i horroru, tak po prawdzie opowiada nie tyle o mroku kosmosu, ile raczej o seksie. Przyznam się szczerze, że nawet jako oddany fan dzieła Ridleya Scotta, nigdy nie postrzegałem tego filmu w ten sposób, aż do czasu, gdy przeczytałem artykuł mojego redakcyjnego kolegi. Dziś jest już dla mnie oczywiste, że ten falliczny kształt głowy Obcego nie wziął się znikąd. Celem twórców, co podkreślane było w wywiadach, było zaatakowanie widza głęboko skrywanym przez niego lękiem – lękiem seksualnym. Ale akurat kobiety mogły poczuć się względnie bezpieczne, widząc na ekranie Ellen Ripley, która w ich imieniu rozprawia się z personifikacją seksualnej opresji. Podczas seansu Obcego krzyżować nogi w odruchu niepokoju mieli głównie mężczyźni, czy to patrząc na homoseksualny gwałt przy udziale waginalnego potworka, czy też na męski poród stworzenia przypominającego… wściekłego członka. Jest też gwałt oralny, dokonywany przez androida za pomocą, uwaga, pornograficznego czasopisma. Trzeba przyznać, że zarówno projektant H.R. Giger, jak i reżyser Ridley Scott poukrywali te seksualne niuanse tak, by działały one bardziej na podświadomość widza, niż epatowały dosłownością.