Filmy, na których CIĄŻY KLĄTWA
„Omen” (1976), reż. Richard Donner
Zacznijmy od tego, że hotel, w którym mieszkał Richard Donner, został zaatakowany przez IRA. Wszystko przez Antychrysta, który przyszedł na Ziemię pod postacią małego chłopca. To naprawdę działa na wyobraźnię, zważywszy na to, że incydent z hotelem nie był jedyny. Wypadki zdarzały się członkom ekipy notorycznie, z wyjątkiem samego początku, kiedy to ustrzegli się cudem śmierci w katastrofie lotniczej, tylko dlatego, że znalazł się klient last minute. Wszyscy na pokładzie zginęli. Dalej już tak łatwo nie było. Najbardziej emblematyczny jest przypadek specjalisty od efektów specjalnych – Johna Richardsona. W Omenie odpowiadał on np. za scenę, w której jedna z postaci została zdekapitowana przez kawałek szkła. Jakimś cudem przy kręceniu kolejnego filmu Richardson miał wypadek samochodowy, w którym zginął jego asystent – który nomen omen stracił dosłownie głowę. Zakończę to wymienianie osobliwych przypadków demonicznego działania uderzeniami piorunów w samoloty Gregory’ego Pecka i producenta Marca Neufelda. Notabene syn Pecka popełnił samobójstwo miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć, a wezwany do uspokojenia pawianów w czasie kręcenia sceny w zoo treser na drugi dzień został wybebeszony przez tygrysa. Wystarczy tej klątwy.
„Nadzy i rozszarpani” (1980), reż. Ruggero Deodato
O klątwę najbardziej może podejrzewać cały świat chyba tylko reżyser, chociaż są ludzie, którzy nadal mnożą domysły, że jednak rzeczywistość przedstawiona w filmie jest prawdziwa. Deodato nakręcił tak sugestywne dzieło, że niedługo po premierze została ono skonfiskowane, a reżyser oskarżony o zabójstwo. Nikt jednak nie zginął. Twórca filmu nie zabił aktorów ani ich tym bardziej nie zjadł, chociaż nie wszyscy w to wierzą. Klątwa filmu ciągnęła się jednak za Deodato do końca życia, a Nadzy i rozszarpani zostali zakazani w 50 krajach.
„Strefa mroku” (1983), reż. Joe Dante, George Miller
Można powiedzieć, że wypadki się zdarzają, zwłaszcza kiedy podczas kręcenia filmu używa się ciężkiego i specjalistycznego sprzętu, a takim jest helikopter. Na planie strefy mroku zdarzył się wypadek, w który zginęło kilka osób, dziecięcy aktorzy grający wietnamskie dzieci oraz Vic Morrow, ojciec Jennifer Jason Leigh. Chodzi o opowieść pt. Time out przedstawiającą losy zatwardziałego rasisty, który nagle przenosi się w sam środek różnych konfliktów zbrojnych, kiedy przynależność do danej rasy decyduje o życiu lub śmierci. Scena pokazująca ratowanie dwójki wietnamskich dzieci była bardzo wymagająca i musiała być nakręcona za pomocą klasycznych środków – może dzisiaj by było inaczej. Nad planem unosił się helikopter, a dookoła aktorów wybuchały bomby. Podobno reżyser John Landis zdecydował, że w tej sekwencji wystąpią prawdziwe dzieci (6 i 7 lat), a nie dublerzy, co było złamaniem kalifornijskiego prawa, gdzie rozgrywała się ta nocna scena. Jeden z wybuchów był jednak tak silny, że uszkodził śmigło ogonowe helikoptera. Ten zaczął się obracać, a helikopter spadł na aktorów. Główny wirnik uciął głowy Vicowi Morrowow i jednemu z dzieci, a drugie zmiażdżył. Czy można tu mówić o klątwie? To był tylko jeden wypadek, aczkolwiek tragiczny. Ludzie jednak nie przestali snuć swoich strasznych opowieści, zupełnie nie zwracając uwagi na winę twórców, którzy za wszelką cenę nie chcieli nawet oficjalnie zapłacić dziecięcym aktorom ze względu na to, że wyszłoby wtedy na jaw łamanie prawa zakazującego udziału dzieci w kręceniu takich scen. John Landis się jednak jakoś wyłgał od kary. Steven Spielberg za to uznał, że bezpieczniej będzie zerwać z nim wszystkie kontakty po wypadku.
„Czas Apokalipsy” (1979), reż. Francis Ford Coppola
Kilka razy już widziałem, że ludzie tatuują sobie sentencję napisaną w Jądrze ciemności Josepha Conrada: „Żyjemy tak, jak śnimy” – samotnie. Przyznam się, że nie chciałem, żeby te piękne słowa stały się tak popularne i tym samym wyświechtane. Może trochę podobnie jest z miejskimi legendami na temat pracy przy Czasie Apokalipsy. A na planie działo się bardzo wiele i trudno jasno określić tego przyczynę. Być może była to presja, którą stworzył sam reżyser? Gdyby było luźniej, np. Martin Sheen nie dostałby ataku serca, Dennis Hopper mniej by ćpał, a sam reżyser oszczędziłby sobie ataków nerwicy lękowej. A może po prosto była to „klątwa” wywołana nadużywaniem narkotyków?
Klątwa Supermana
Ludzie oglądają filmy po to, żeby czuć się szczęśliwymi. Kino superbohaterskie ma szczególną moc rozśmieszania i sprawiania, że ciężar realnego świata przestaje być tak niemożliwy do uniesienia. Tym bardziej trudno jest im zaakceptować, że aktorów grających w tego typu filmach może dotknąć jakiekolwiek nieszczęście. Część z tej superbohaterskiej mocy przechodzi na nich w umysłach widzów i unieśmiertelnia, tworzy z nich nadludzi. Stąd tragedia, jaka spotkała Christophera Reeve’a, wryła się w ludzką świadomość i złączyła z wcześniejszymi smutnymi losami odtwórców tej roli. 16 czerwca 1959 roku znaleziono ciało zastrzelonego George’a Reevesa, który grał Supermana m.in. w serialu Adventures of Superman. Ofiar jednak było więcej. Po Christopherze Reevesie fatum dotknęło Lee Quigley’a, który zagrał małego Clarke’a Kenta. Chłopiec zmarł w wieku 14 lat po przedawkowaniu środków odurzających drogą wziewną. Niektórzy nawet twierdzą, że samobójstwo córki Marlona Brando łączy się z jego rolą Jor-Ela, ojca Supermana w legendarnym już dzisiaj filmie Richarda Donnera z 1978 roku. Tłumaczenie natomiast klątwą choroby dwubiegunowej Margot Kidder, czyli Lois Lane, jest czystą fantastyką. Można by jeszcze tak kilka osób z ich nieszczęściami wymienić m.in. Zacka Snydera, który z powodu samobójstwa córki musiał porzucić pracę przy Lidze Sprawiedliwości. Finalnie się jednak „klątwie” nie poddał.