search
REKLAMA
Zestawienie

FILMY, które NIE MAJĄ WAD

Jakub Piwoński

12 marca 2019

REKLAMA

Szukacie doskonałości? Tak w życiu, jak i w kinie, jest ona tylko iluzoryczna. Wystarczy zmienić punkt widzenia, by wyszły na jaw wszelkie błędy i niedociągnięcia.

Ale…

Z całą pewnością istnieją filmy, którym bardzo, bardzo blisko do ideału. To filmy, którym po prostu niczego nie brakuje. A nawet jeśli brakuje, to zdecydowana większość publiki tego braku nie zauważa. To filmy jednogłośnie zachwycające, których poszczególne elementy potrafią ze sobą twórczo współgrać. To także filmy niejednokrotnie wnoszące coś niebagatelnego, oryginalnego, czy to do przekazu, czy to, w ogólnym rozrachunku, do historii kinematografii. Znacie takie filmy? Ja znam. Oto moje typy.

Ben Hur

Podręcznikowy przykład wielkiego widowiska filmowego. Właściwie to jestem zdania, że Ben Hur sam w sobie stanowi definicję owej widowiskowości, a nie tylko jego ilustrację. A to dlatego, że w każdym aspekcie sztuki filmowej prezentuje najwyższy poziom kunsztu, będąc zarazem poradnikiem dobrych praktyk tworzenia magii kina. Jedenastu Oscarów nie dostaje się przecież z przypadku. Aktorstwo, zdjęcia, efekty specjalne, kostiumy, scenografia oraz, rzecz jasna, nietuzinkowa, epicka historia dramatycznych losów bohatera, który poszukując sprawiedliwości, odnajduje także prawdę o samym sobie. Moje uwielbienie dla dzieła Williama Wylera nie zna granic, w czym pewnie nie jestem odosobniony.

Matrix

Neo

Zawsze powtarzam, że jeśli chodzi o dzieło rodzeństwa Wachowskich, to dziesięciostopniowa skala oceny jest niewystarczająca, by oddać zachwyt, jaki wywołuje we mnie ten film. 11/10 – tyle Matrix otrzymałby ode mnie. Określanie go mianem arcydzieła kina science fiction to zdecydowanie za mało. Ten jeden punkt ponad podkreślającą doskonałość dziesiątkę ma wskazywać na jego przełomowość, nie tylko dla gatunku, ale też dla kina w ogóle. Unikalna oprawa wizualna, pozwalająca motywowi wybrańca zadziałać w zupełnie nowym otoczeniu, by raz jeszcze podać w wątpliwość otaczającą nas rzeczywistość – to połączenie zmieniło popkulturę na dobre, udowadniając, że możliwe jest niebanalne kino akcji z silną podbudową filozoficzną.

Barry Lyndon

W twórczości Stanleya Kubricka można znaleźć wiele wybitnych filmów, w których ze świecą szukać wad. Ogarnięty perfekcjonizmem reżyser nie miał w zwyczaju wypuszczać do publicznej oceny półproduktów. Choć Barry Lyndon nie jest najpopularniejszym dziełem Kubricka, to jednak dla mnie pozostanie jednym z tych najbardziej jednoznacznie genialnych. Bo tak jak do Odysei kosmicznej musiałem się przekonać, tak Barry Lyndon powalił mnie swoją perfekcją już po pierwszym seansie. Począwszy od rewelacyjnych zdjęć, przez kostiumowe bogactwo i inscenizacyjny rozmach, skończywszy na niesamowitej historii, w twórczy sposób przerabiającej motyw „od zera do bohatera”. Aktorstwo Ryana O’Neala może się niektórym wydawać beznamiętne, ale akurat według mnie idealnie pasuje do oportunistycznego charakteru protagonisty. Zachwyciła was Faworyta? Mówiąc w doskonały sposób o ludzkich niedoskonałościach, Barry Lyndon znacznie wcześniej przewietrzył schematy kina kostiumowego.

WALL-E

Jest wiele animacji, które można umieścić w tym hołdującym ideałom zestawieniu. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wytypował jakieś produkcji Pixara, a zadałbym sobie podwójny kłam, gdyby typem moim nie był właśnie WALL-E. O samej animacji, o tym, jak wygląda i działa, mówić nie będę, gdyż do jakości w tym wypadku Pixar po prostu nas przyzwyczaił. Doskonałość filmu z 2008 roku bierze się dla mnie głównie z tego, że prócz zgrabnie opowiedzianej historii o przyjaźni i potrzebie bliskości ta familijna produkcja zdołała także zaoferować widzowi wartość dodaną, którą w tym wypadku jest refleksja na temat konsumpcyjnego stylu życia, podająca w wątpliwość zarówno zasadność bytowania człowieka, jak i jego umiejętności przetrwania. Wzięło się to oczywiście z twórczego wykorzystania tradycji science fiction – WALL-E stanowi jakoby konglomerat wielu fantastycznych myśli, które przez lata stanowiły o wyjątkowości i sile gatunku. Innymi słowy – produkcja Pixara wygląda bardzo niepozornie i niewinnie, ale to jedna z mądrzejszych animacji, jakie znam.

Skrzypek na dachu

Choć każdy zna piosenkę odśpiewywaną w filmie przez bohatera, nie każdy już pamięta, o czym jest sam film. Warto sobie odświeżyć to nieco zapomniane już arcydzieło, stanowiące adaptację słynnego musicalu, by przypomnieć sobie nie tyle to, jak powinno się w filmie śpiewać, ile to, jak powinno się opowiadać ciekawe historie. Bo tak jak fanem musicali nigdy nie byłem, tak Skrzypek na dachu zawsze bez reszty mnie porywa. Wielka to zasługa ponadczasowej w wydźwięku historii rodzinnej, w której główny bohater stanowi zabawne uosobienie życiowej dwoistości. To także fascynująca pochwała przywiązania do tradycji, rutyny oraz cykliczności. Wszystko to ukazane na tle bogatego krajobrazu kultury żydowskiej. Chcąc wytknąć filmowi Normana Jewisona jakąś słabostkę, musiałbym być albo malkontentem, albo uprzedzonym ignorantem.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA