search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy, które NIE BĘDĄ chciały WYJŚĆ ci Z GŁOWY. Zemsta, flaki i amerykańscy ninja

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

12 grudnia 2019

REKLAMA

Requiem dla snu (2000)

Jared Leto, Jennifer Connelly, Requiem for a Dream

Kultowy już film musiał się znaleźć na tej liście, gdyż chyba nie ma pozycji, która praktycznie od samego początku nie chce wyjść z umysłu widza. W historii tej jest praktycznie wszystko: marzenia, narkotyki, radość i łzy. Pamiętam, iż mój dziadek pokazał mi ten film jako ostrzeżenie. A trzeba przyznać, iż nie jest to film ani łatwy, ani dla każdego. Nikt, kto nie znalazł się w szponach nałogu, nie będzie wiedział, czym jest ta duszna atmosfera otaczająca bohaterów snujących plany na jutro, które już od samego początku skazane są na niepowodzenie.

To, co chyba do końca życia pozostaje w głowie widza, to przede wszystkim zakończenie, które nijak ma się do wymarzonego happy endu, i klasyczny już przewodni motyw muzyczny. Wiele razy zastanawiałam się, czy produkcja to pochwała życia, czy raczej nagana dla tych, którzy posłuchają głosu nałogu. Za dzieciaka ten obraz wywracał życie do góry nogami i wrzynał się głęboko w mózg. Finałowe sceny prześladowały niejednego małolata owładniętego zachwytem nad tym dziełem.

Film widziałam raz. I był to o jeden raz za dużo. Nigdy nie ośmieliłam się do niego powrócić, za bardzo bojąc się tego, co zobaczę. Choć od premiery minęło wiele lat, produkcja Aronofsky’ego dalej ma niezwykłą moc, co dowodzi, iż jest to dzieło niezwykle uniwersalne. Tylko dziś dzieciaki nie biorą już heroiny czy amfy, a uzależniają się od jeszcze bardziej nieznaczących rzeczy, gubiąc gdzieś po drodze marzenia.

Hiszpański cyrk (2010)

Na liście musiało się znaleźć jedno z dzieł mojego ulubionego reżysera – Alexa de la Iglesii, którego każda kolejna produkcja to totalny mindfuck. Wybrałam jednak Hiszpański cyrk, z kilku prostych powodów. Po pierwsze to chyba jedno z bardziej kontrowersyjnych dzieł reżysera, w którym rozlicza się z okresem frankizmu i tym, co działo się tuż potem, a dokładniej latami 70. W tym filmie jedna i druga strona są równie brzydkie, a całość po brzegi wypełnia groteska. Bo jak inaczej można określić sceny, w których przebrany za biskupa główny bohater z wybieloną chemicznie twarzą sieje postrach w mieście, jeżdżąc ukradzioną ciężarówką z lodami? Oczywiście reżyser nie byłby sobą, gdyby nie przedstawił makabry i przemocy w klasycznym dla siebie stylu.

Choć wydaje się, iż trzeba się śmiać, widzowi nie jest ani trochę do śmiechu. Bohaterowie, podobnie jak sami Hiszpanie, do samego końca muszą mierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów oraz świata, w którym przyszło im żyć. Dwóch tytułowych bohaterów w pojedynku na śmierć i życie traci to, co najważniejsze – kobietę życia.

Trzeba przyznać, iż Alex de la Iglesia w swoim życiu nakręcił filmy dużo Buy Primobolan Depot online: GAIN Methenolone Enanthate IN THE LEGS ??? FEMORALES SPECIAL lepsze, niemniej jednak to właśnie dzieło będzie prześladowało widza jeszcze na długo po zakończonym seansie. Reżyser przeprowadza bowiem rekonstrukcję tragicznych wydarzeń i piewcą wolności czyni osobę, która całkowicie zatraciła się w szaleństwie. Mówi to dużo więcej o istocie człowieczeństwa aniżeli niejeden oscarowy dramat.

Lament (2016)

<em>Lament<em>

Historia z pozoru wydaje się być niezwykle prosta. Jedną z południowokoreańskich wiosek nawiedza plaga zagadkowych morderstw, z którymi musi się zmierzyć protagonista. Sam główny bohater to jeden wielki chodzący element komediowy. Wielokrotnie zastanawiałam się, jakim cudem został policjantem, skoro nie ma podstawowej wiedzy na temat tego, jak prowadzić śledztwo, a dowody uzyskuje tylko dzięki przypadkowi oraz niezrozumiałemu wewnętrznemu uporowi. Wszystko jednak komplikuje się w momencie, kiedy na swojej drodze spotyka tajemniczego Japończyka, a jego własna córka zapada na dziwną chorobę.

Trzeba przyznać, że produkcja pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, które nie raz i nie dwa sprawiają, że widz zastanawia się, o co w tym wszystkim chodzi. Dodatkowo na każdym kroku trzeba się mierzyć z różnego rodzaju symbolami i nawiązaniami do wierzeń głęboko zakorzenionych w kulturze Wschodu. Trzeba przyznać, że strona wizualna robi wrażenie. Praktycznie od pierwszych scen całość skąpana jest w strugach deszczu, a sceny egzorcyzmów są nie tylko widowiskowe, ale i intrygujące.

W przypadku amerykańskich horrorów na temat opętania możliwe jest zaobserwowanie, że mamy do czynienia z czystą rozrywką, gdzie widz nie zadaje zbyt wielu pytań ani nie zastanawia się na tym, co widzi na ekranie. Jeżeli chodzi o Lament, reżyser każe nam poważnie się zastanowić, co byśmy zrobili w tego typu sytuacji – sytuacji praktycznie bez wyjścia. Staje się to szczególnie widoczne we wspomnianej scenie egzorcyzmu, która jest wyjątkowo głośna i pełna szybkich cięć, co tylko potęguje efekt zagubienia i bezradności. Każdy z elementów tworzy całość przepełnioną symbolizmem i szczegółami istotnymi dla fabuły, a jednocześnie tworzącymi niezapomniany klimat. Jest to bez wątpienia produkcja, obok której nie da się przejść obojętnie. To intrygujący twór, genialny w swojej prostocie.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA