Filmy, które NIE BĘDĄ chciały WYJŚĆ ci Z GŁOWY. Zemsta, flaki i amerykańscy ninja
Są filmy, o których zapominamy w kilka minut po zakończonym seansie. Są też takie, które zostają z widzem na dużo, dużo dłużej, praktycznie nie chcąc wyjść z jego głowy. Niniejsze zestawienie skupia się na produkcjach opowiadających o zemście, nieuzasadnionej przemocy, a czasami amerykańskim ninja, który walczy z krabami.
The Belko Experiment (2016)
Produkcja Jamesa Gunna znalazła się na niniejszej liście ze względu na fakt, iż z założenia mamy do czynienia ze swego rodzaju socjologicznym eksperymentem, gdzie do głosu dochodzi ludzka natura, a wszelkie próby racjonalnych zachowań odchodzą na dalszy plan. W założeniu i w praktyce jest to genialne posunięcie twórców. To przecież cały czas wybór pomiędzy mniejszym a większym złem. Jeden z bohaterów cały czas podkreśla, że nie mamy prawa wybierać, kto będzie żył, a kto zginie, podczas gdy z drugiej strony pojawiają się głosy, że nie ma innej możliwości, bowiem inaczej umrze jeszcze więcej osób. Widz zdaje sobie w pewnym momencie sprawę, że tak naprawdę obaj mają rację. Niemniej jednak rozmyślania nad utylitaryzmem przemijają w chwili, gdy widzimy, kto staje się sprzymierzeńcem Barry’ego, człowieka, który zajmuje się mordowaniem swoich podwładnych. To ludzie, którzy nie mają żadnych zahamowań moralnych, i jedyne, co chcą robić, to zabijać kolejne osoby, licząc, że im samym uda się przeżyć. Nie ma tu bowiem miejsca na dylematy moralne czy dwuznaczności.
Zdaje sobie sprawę, że produkcja miała być czystą rozrywką, bez zbędnego moralizowania, nastawioną wyłącznie na oglądanie masakrujących się nawzajem pracowników biura. I w tej kwestii sprawdza się idealnie. Bohaterowie, z którymi mamy sympatyzować, giną w mgnieniu oka, poszczególne wątki pozostają bez znaczenia, a cyniczny komentarz na temat współczesnego świata korporacji wybrzmiewa dość głośno, gdy spojrzymy na piętrzący się stos ciał. Dodatkowo, patrząc na obsadę, ma się wrażenie, że projekt ten miał na celu zebranie po latach grupy starych znajomych, by się napić, porozmawiać, a w przy okazji nakręcić film.
Belko jest świetnym „horrorem”, gdzie koncepcję zaczerpniętą z Battle Royale połączono z Biurem Ricky’ego Gervaisa. Mamy bowiem do czynienia ze stylową produkcją, pełną humoru, gore, cynizmu i sarkazmu. To bez wątpienia ten typ filmu, który na długi czas zostaje w głowie widza. I choć wydaje się nie być niczym więcej, jak beztroską popołudniową filmową jatką, główny przekaz wybrzmiewa jeszcze na długo po zakończeniu seansu.
Ujrzałem diabła (2010)
Podobne wpisy
Koreańskie kino zemsty nie raz nie chciało wyjść mi z głowy, dlatego po filmie Ujrzałem diabła nie spodziewałam się niczego innego niż dwuipółgodzinnej jazdy bez trzymanki. Produkcja zachwyca nie tylko przerysowaną brutalnością, ale również przemyślanym scenariuszem. Zwroty akcji do ostatnich chwil sprawiły, że siedziałam na krawędzi fotela.
Sama historia wydaje się być banalnie prosta. Narzeczony zamordowanej dziewczyny, pracujący dla tajnych służb, postanawia znaleźć mordercę i wymierzyć sprawiedliwość. Ten pozornie prosty koncept daje twórcom szerokie pole do popisu, gdzie krew i przemoc mieszają się ze sobą, tworząc groteskowe wręcz obrazy. Bez wątpienia ciekawym zabiegiem było odwrócenie ról. Protagonista w swoim pragnieniu zemsty sam upodabnia się do oprawcy, podczas gdy antagonista musi uciekać, nie zdając sobie sprawy z tego, ile jeszcze będzie w stanie znieść. Widz z zapartym tchem ogląda kolejne sceny wymyślnych tortur, zastanawiając się nad granicami człowieczeństwa głównego bohatera oraz nad tym, czy faktycznie powinniśmy współczuć osobie, która dopuściła się, i to wielokrotnie, tak okropnego czynu jak morderstwo.
To, co bez wątpienia zachwyca od samego początku, to świetne ujęcia. Będę twardo broniła swojego zdania, że nic nie wygląda tak pięknie i jednocześnie przerażająco jak krew na śniegu. Odcienie szarości idealnie wkomponowują się w świat przedstawiony, pokazując, jak brutalny i nieprzystępny potrafi on być. Dodatkowo na pochwałę zasługuje świetne przedstawienie scen walki, na których bawiłam się równie dobrze jak na mordobiciu w Atomic Blonde. Momentami aż czuło się łamane kości, co zresztą wywoływało niesamowicie duży dyskomfort.
Ujrzałem diabła to przede wszystkim słodko-gorzka historia człowieka, który musi zmierzyć się nie tylko z tragedią, której doświadczył, ale także z tym, co zrobił, by jego zdaniem sprawiedliwości stało się zadość. To brutalna, pełna czarnego humoru i groteskowości opowieść o pojedynku, gdzie każda z postaci od samego początku w ten czy inny sposób skazana jest na klęskę. Perfekcyjnie zrealizowane kino zemsty, gdzie zarówno morał, jak i kolejne poziomy sadyzmu okazują się być równie ważne. Ten film bez wątpienia długo nie wyjdzie wam z głowy.
Zagadka zbrodni (2003)
Któż z nas nie kocha seryjnych morderców? Są charyzmatyczni, intrygujący i zaznajomieni z każdym możliwym przejawem brutalności. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy liczba ofiar ustawicznie wzrasta, a władze nie mają najmniejszego pojęcia, kto za tym stoi. Z identyczną sytuacją mamy do czynienia w Zagadce zbrodni ukazującej sprawę pierwszego seryjnego zabójcy w dziejach Korei Południowej, którego tożsamość niemal po dzień dzisiejszy pozostawała nieznana.
To przede wszystkim produkcja pozbawiona efektownych scen akcji, gdzie morderca podrzuca śledczym kolejne tropy. To w głównej mierze kino w stylu Zodiaka, gdzie śledzimy działania policji, wzajemne relacje pomiędzy dwoma bohaterami oraz poczynania głównego podejrzanego, który może, ale wcale nie musi być zabójcą. Cała duszna atmosfera oraz napięcie rozładowywane są przy pomocy komicznych dialogów oraz scen rodem z filmów zaliczanych do gatunku kina kopanego klasy Z.
https://www.youtube.com/watch?v=NtOutxGJK5o
To kolejny przykład filmu, który wciąga i nie chce puścić, mimo potworności, które dzieją się w kadrze i poza nim. Nam, widzom, pozostaje tylko się domyślać, jak tragiczny los spotkał te wszystkie kobiety w prawdziwym życiu. Sprawiedliwości nie oddaje też fakt, iż niedawno udało się po wielu latach złapać sprawcę tych strasznych mordów. Reżyser Bong Joon-ho doskonale wie, jak dostać się do umysłu widza i sprawić, by ten wyszedł pokiereszowany. Sympatyzujemy z bohaterami, którzy zrobią wszystko, by znaleźć mordercę, a jednocześnie męczymy się razem z nimi niemożnością ujęcia sprawcy. Czujemy ich zmęczenie, determinację i trudy ich zmagań z codziennością.