Filmy, które mają 0% POZYTYWNYCH RECENZJI na Rotten Tomatoes
Nieśmiertelny II: Nowe życie
Pierwszy Nieśmiertelny to dziś klasyk kina fantasy i chyba najważniejsza rola w karierze Christophera Lamberta. Koncept, jaki wtedy zaprezentowano, stanowił jednocześnie blokadę dla ewentualnych sequeli… dlatego zupełnie ten fakt zignorowano i pięć lat później w kinach pojawiła się druga część, Nieśmiertelny II: Nowe życie. Walka Nieśmiertelnych, teoretycznie zakończona poprzednio, rozpoczyna się na nowo, bo oto z pewnej części ciała wyciągnięto innego Nieśmiertelnego. Ponadto z jakiegoś powodu do życia wróciła postać grana przez Seana Connery’ego. Dlaczego? Tego nie wiedzą nawet scenarzyści, gdyż nigdy nie zostaje to wyjaśnione. Przykład okropnego żerowania na marce niepodpartego żadnym artystycznym zapałem.
Tysiąc słów
Przyznam, że o ile obecność poprzednich filmów na tej liście w żaden sposób mi nie zgrzyta, o tyle surowość ocen w przypadku filmu z Eddiem Murphym z 2012 roku jest dla mnie zaskakująca. Nie da się ukryć, że prezentowany przez komika rodzaj humoru pozostał w latach 90. i dzisiaj nie ma dla niego miejsca w popkulturze, jednak ta produkcja nie stoi wyłącznie wygłupami. Sztampowa historyjka, mimo że nie należy do odkrywczych, to utrzymuje uwagę do samego końca i pragnie przekazać prosty morał, nawet jeśli robi to w odtwórczy, wielokrotnie lepiej zrealizowany sposób. Jeśli jakikolwiek film z tego zestawienia mógłbym z czystym sercem polecić… to wciąż nie byłoby to Tysiąc słów, ale byłoby tego miana najbliżej.
Urok mordercy
Alice (Heather Graham) prowadzi spokojne, uporządkowane życie. Niestety rutyna jej codzienności zaczyna ją uwierać. Pożądany zastrzyk adrenaliny odnajduje w płomiennym romansie ze skrywającym pewien sekret kochankiem (Joseph Fiennes). Co kryje przeszłość mężczyzny? Anglojęzyczny debiut Chena to marnotrawstwo talentu skądinąd dobrego twórcy (autora m.in. Żegnaj, moja konkubino czy Cesarz i zabójca). Powstały na bazie książki scenariusz przeprowadza nas przez kolejne przewidywalne zwroty akcji i prowadzi do konkluzji, która i tak na tamtym etapie nas nie interesuje. Jeżeli cokolwiek tutaj jest w stanie utrzymać naszą uwagę, to wyłącznie aktorzy. Ci starają się wykrzesać z tego materiału jak najwięcej i choć nie serwują nam rozbudowanych psychologicznie kreacji, to przynajmniej widzimy w nich odgrywane postacie, a w niektórych scenach naprawdę potrafią podgrzewać atmosferę. W przeciwieństwie do samego filmu, od którego bije jedynie poza na Hitchcocka. Choć to i tak krok dalej w stronę dobrego erotyka niż Pięćdziesiąt twarzy Greya czy 365 dni.
Pinokio
Mieliśmy w historii parę adaptacji opowieści o drewnianym chłopcu, ale o żadnej nie chce się zapomnieć bardziej niż o tej z Roberto Benignim w roli tytułowej. Już sam główny casting wydaje się wątpliwy, żeby nie powiedzieć – niesmaczny. Fakt, że blisko pięćdziesięcioletni mężczyzna wciela się w postać dziecka, jest co najmniej niepokojący, a kiedy dodamy do tego nieszczególnie zabawne gagi, całość staje się wręcz męcząca. Film szybko pada ofiarą własnego pomysłu i teatralne zacięcie nie tyle stanowi wartość dodatnią, ile przeszkadza w poważnym odbiorze utworu. Warto dodać, że w nominowanym do Oscara Pinokio z 2019 roku także gra Benigni – tym razem jako o wiele bardziej pasujący do niego Geppetto.
Pozostać żywym
Kojarzycie Gorączkę sobotniej nocy? Odpowiedź może być tylko jedna. A czy wiecie, że powstał do niej sequel? Co więcej – wyreżyserował i częściowo napisał go sam Sylvester Stallone. Gwiazdorowi tamtych lat pomysł na poprzednika najwyraźniej tak przypadł do gustu, że postanowił go rozszerzyć. Niestety Stallone chyba nie zrozumiał, skąd wzięła się popularność pierwowzoru, bo dramatyczną podszewkę zamienił na więcej dłuższych sekwencji tanecznych. Całość szybko przeistacza się więc w pokaz wyczynów na parkiecie i zaczyna przypominać inny jego film, Rocky’ego 4, w którym teledyskowych przebitek było podobnie dużo. Paraleli pomiędzy postaciami Tony’ego i Rocky’ego jest zresztą więcej, niż mogłoby się początkowo wydawać. Jeśli wciąż jesteście zaskoczeni istnieniem tego filmu – łapcie trailer!
I co, dacie któremuś z powyższych tytułów szansę? A może nie zgadzacie się z jego skrajnie negatywną oceną? I co w ogóle myślicie o serwisie Rotten Tomatoes?