search
REKLAMA
Ranking

FILMOWI KIEROWCY. Pamiętni mistrzowie kierownicy

Jacek Lubiński

13 grudnia 2017

REKLAMA

kierowca

seria The Hire

Kolejny bezimienny, tym razem o twarzy Clive’a Owena, to nic innego jak zgrabna reklamówka marki BMW, rozbita na trzy „sezony” krótkich filmików. Ale czy to źle? Bynajmniej. Owen wpisuje się w kanon milczków, którzy często dokonują autem niemożliwego, aby wywiązać się ze swojego zadania. To kolejny profesjonalista, który nie potrafi jedynie wprawnie machać kierownicą. Nie powinno to jednak dziwić, zważywszy, że był bezpośrednią inspiracją dla wymienionego wcześniej Franka Martina.


kierowca

Kierowca

Postać Ryana O’Neala kontynuuje tradycję bezimiennych, tajemniczych i małomównych mistrzów czterech kółek – do wynajęcia i z zasadami oczywiście. Trzeba jednak przyznać, że w tym wypadku nasz kierowca to naprawdę enigma, bo dosłownie NIC o nim nie wiadomo (poza tym, że umie prowadzić i wprawnie posługuje się też bronią). Nawet jego lokum to absolutnie anonimowe cztery ściany z podstawowym, niczym niewyróżniającym się wyposażeniem. Ale taki to też film – ascetyczny pod każdym względem.


kierowca

Two-Lane Blacktop

Noomi Rapace i Hilmir Snær Guðnason w filmie "Lamb" (2021)

I jeszcze jeden konfident. Choć tym razem bohater ciut zapomnianego kina drogi autorstwa Monte Hellmana przynajmniej ma partnera – mechanika – także z reguły milczącego. Jest też i napotkana po drodze autostopowiczka. Razem tworzą przyjemną paczkę młodych narwańców – jeszcze z mlekiem pod nosem, ale już z dużym doświadczeniem, zwłaszcza względem aut. Trudno powiedzieć coś więcej o specjalizacji tych młodych dusz, ale nie ulega wątpliwości, iż znają się na rzeczy na tyle, by podejmować kolejne rajdowe wyzwania jak Stany Zjednoczone długie i szerokie.


Kowalski

Znikający punkt

Skromny polski akcent. Nie powinno dziwić, że wpisuje się on w poczet samotnych użytkowników drogi o mglistej przeszłości, niespecjalnie gadatliwych, niepozornych i na bakier z prawem. W przeciwieństwie jednak do nich Kowalskiemu przyświeca jakiś wyższy cel, a on sam wyraźnie stroni od płci pięknej i… ma skłonności samobójcze. Lecz jeśli idzie o klasyczne prowadzenie pojazdu na pełnych obrotach, trudno o lepszego w okolicy.


Larry

Ronin

Cichy bohater drugiego, a nawet i trzeciego planu filmu Johna Frankenheimera. Tutaj do czynienia mamy z całą ekipą anonimowych typów spod ciemnej gwiazdy, wśród których Larry wydaje się zarazem najmniej charakternym i najsłabszym ogniwem. Lecz nie ulega wątpliwości, iż kierowca z niego znakomity. Zresztą wcielający się w niego Skipp Sudduth na planie naprawdę wykonał większość samochodowych popisów. Jako jeden z nielicznych tutaj pali papierosy – szczęśliwie nie za kółkiem.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA