search
REKLAMA
Zestawienie

Czy warto drugi raz ukraść Księżyc? POLSKIE FILMY, KTÓRE ZASŁUGUJĄ NA REMAKE

Odys Korczyński

2 października 2018

REKLAMA

6. Wiedźmin (2001), Marek Brodzki

To naprawdę wstyd, że nie potrafiliśmy opowiedzieć należycie tej historii. Zamiast kręcić niezliczone ilości tandetnych komedii romantycznych, można by zrobić jedną mięsistą opowieść o najsławniejszym polskim siepaczu potworów, strzyg i utopców. Marek Brodzki na początku XXI wieku podjął to wyzwanie, bo może jeszcze nie zauważył na kinowym rynku wysypu owych melonów. Faktycznie, wtedy dopiero zaczynał się urodzaj na miłosne komedie. Wciąż pozostawała niezagospodarowana przestrzeń na dobre kino fantasy. W tym jednak przypadku zawiodły i realizacja, i niestety scenariusz. Do legendy polskich wyczynów filmowych należy już wiedźmiński smok. Istota bardzo dziwna, bo z jednej strony przypominająca dmuchaną lalkę, a z drugiej podobno niesamowicie groźna. Tak przynajmniej sugerowała fabuła naszej rodzimej produkcji fantasy. Kto nie widział tego osobliwego potwora, a zna np. grę komputerową, niech czym prędzej nadrobi braki.

Zobaczyć Wiedźmina wraz z całym tym historiopodobnym entourage bez wątpienia warto, żeby pamiętać, jak bardzo nonszalancko niektórzy twórcy podchodzą do tematów-samograjów, na których można zrobić ogromne pieniądze oraz osiągnąć międzynarodową sławę. Nie w tym przypadku, dlatego po tych kilkunastu latach, gdy wydaje się, że znacznie lepiej jest w naszym polskim filmie, jeśli chodzi o wizualną jakość, warto znów ruszyć ten temat. Tym bardziej, że powstały już trzy części gry i materiału do referencyjnych koncepcji jest mnóstwo. Fani również pod tym względem nie próżnowali. W sieci można znaleźć wiele grafik ze znanymi aktorami wystylizowanymi na Wiedźmina. Tym bardziej dobór polskiego artysty mógłby być łatwiejszy. Żebrowski swoją drewnianą twarzą przetarł najgorszy szlak. Dzięki niemu wiemy, jaki Wiedźmin nie powinien być. Z tego, co pamiętam, twórcy Wiedźmina próbowali się tłumaczyć po fali krytyki, że zrobili wszystko, co mogli, że na lepsze efekty nie starczyło środków. Ale o dziwo nie starczyło ich również na muzykę, celniejszy dobór aktorów, montaż i zdjęcia. Mam rozumieć, że piersi Grażyny Wolszczak (Yennefer) pochłonęły całą gotówkę? Trzeba jednak przyznać, że oprócz smoka to jedyna rzecz z filmu, którą się pamięta.

Z reżyserią remake’u z powodzeniem poradziłby sobie np. Jan Komasa.

7. Golem (1979), Piotr Szulkin

Walczewski Marek

Rozumiem potrzebę wypowiedzi artystycznej Piotra Szulkina w czasach cenzury. Celnie wybrał formę science fiction ze względu na trudniejszy proces podważenia fantastycznych metafor. Tym samym ulokował Golema niemal jak pisklę w gnieździe w rzeczywistości PRL-u, zapewniając mu wartość historyczną, a zupełnie pozbawiając rozrywkowej. Należy więc zadać pytanie, czy fanom prozy Gustava Meyrinka, służącej jako jedna z wielu inspiracji dla Szulkina, to wystarczy? Czy tego oczekiwali? Fascynacja powieściami egzystencjalistycznymi już dawno za mną, ale pamiętam, że te wyrozumowane analizy relacji między homo sovieticus a homo sapiens stały, jak dla mnie, w sprzeczności z bardzo intymnym doświadczeniem życia opisanym w książce Golem. A na dodatek gdzieś zniknął ezoteryczny klimat świata Meyrinka, wisząca w powietrzu metafizyczna tajemnica niczym cień mitycznego Golema. Ów klimat został zastąpiony przez postapokaliptyczną wizję zrujnowanych kamienic, pomieszczeń, ulic oraz smutnych ludzi. I tu zrodził się dla mnie kolejny problem. Po postapokaliptycznym kinie science fiction spodziewałbym się jednak czegoś więcej niż scenerii, którą widziałem na własne oczy podczas tegorocznych wakacji w okolicach Wałbrzycha, Mieroszowa i Unisławia Śląskiego.

Piszę z punktu widzenia zwykłego człowieka oczekującego od tego typu kina zrównoważonej dawki akcji i umysłowej gry. Pod tym względem nie interesuje mnie metaznaczeniowe analizowanie, co artysta miał na myśli w swoim dziele. Treść dopiero później uzupełnia formę, bo ona pierwsza narzuca się widzowi. Jeśli twórca decyduje się na film science fiction, to niech scenerię wykona z należytą starannością oraz taką dawką fantastyki, żeby nie można było (akurat w moim przypadku) wsiąść do samochodu, przejechać około 300 kilometrów i zobaczyć czegoś podobnego. Od kina science fiction oczekuję aktywizacji mojej wyobraźni na najgłębszym, a jednocześnie praktycznym poziomie – chcę zobaczyć to, czego jeszcze nie widziałem. Dlatego też Golem Szulkina pod względem formalnym należy do zamierzchłych czasów. Gdyby pozbawić dialogi odniesień do totalitaryzmu, krytyki epistemologii komunistycznej i relacji pan-niewolnik, niewiele by zostało z legendy samego golema. Trzeba więc znów sięgnąć do bardzo ciekawego tekstu Meyrinka oraz żydowskiej legendy i zrobić na tej kanwie coś na miarę obecnych możliwości pojmowania i refleksji u inteligentnego widza. Zatem nie komunizm, ale demokracja?

Szkoda, że na krześle reżysera nie widzę Polaka, lecz Jeana Pierre’a Jeuneta.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor