search
REKLAMA
Artykuł

CROFT, LARA CROFT. Profil pierwszej damy gier wideo

Piotr Bieroń

4 kwietnia 2018

REKLAMA

CIĘŻAR BIUSTU, CIĘŻAR ISTNIENIA

Nie dość, że filmowe adaptacje Tomb Raidera okazały się być artystycznymi porażkami, to jeszcze na dokładkę w świecie gier Lara również zaczęła tracić grunt pod nogami. Kolejne części gry były wtórne w stosunku do znakomitego oryginału, a wprowadzane zmiany były kosmetyczne – żaden kolejny Tomb… nie pokazał niczego naprawdę nowego. O, pardon! Biust głównej bohaterki z każdą kolejną odsłoną rósł coraz bardziej. Po tym, jak w 1996 roku Lara „zaskoczyła” wśród graczy, stając się obiektem ich marzeń, także erotycznych, Eidos nie wahał się podkreślać w kampaniach reklamowych „walorów” swojej bohaterki. Wtórowali mu developerzy z Core Design, tworząc na potrzeby kolejnych odsłon coraz bardziej niedorzecznie wyidealizowane modele. Lara naprawdę zaczęła przypominać parodię samej siebie.

Zmysłowość Lary, podkreślana nachalnie na każdym kroku, zaczynała być męcząca. Dodać do tego coraz nudniejsze kolejne odsłony i niestety trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy – gwiazda Lary Croft zaczęła przygasać. Czarę goryczy przelała szósta część cyklu, The Angel of Darkness – koszmarnie niedorobiona w momencie premiery, została chłodno przyjęta zarówno przez krytykę, jak i przez graczy. Lara nie zmieniła się jeszcze w spadającą gwiazdę, koniecznie jednak potrzebowała nowego otwarcia.

To przyszło w 2006 roku za sprawą Tomb Raider: Legend, pierwszej części w historii serii, za którą nie odpowiadało Core Design, któremu po fatalnym przyjęciu szóstej części odebrano prawa do marki. Schedę po Brytyjczykach przejęli Amerykanie z Crystal Dynamics, ojcowie serii Soul Reaver. Odświeżyli nieco postać pani archeolog, w pierwszej kolejności przywracając jej bardziej naturalne rozmiary. Lara w Legend jest wciąż bardzo seksowną kobietą, nie wyglądającą już jednak jak modelka z biustem Dolly Parton przemnożonej przez Christinę Hendricks.

Twórcy postanowili też pogłębić postać psychologicznie i trzeba przyznać, że wyszło im to dużo lepiej niż scenarzystom filmu. Lara to twarda dziewczyna, zdeterminowana, by odnaleźć zaginioną przed laty matkę (uwzięli się na staruszków Lary, oj uwzięli się) i w swojej motywacji wiarygodna. Legend dało początek bardzo udanej trylogii, na którą składały się jeszcze Anniversary i Underworld. I choć trylogia spotkała się z generalnie ciepłym przyjęciem, podjęto decyzję o jeszcze jednym restarcie serii, wciąż pod skrzydłami Crystal Dynamics.

LARA NA MIARĘ NASZYCH CZASÓW I MOŻLIWOŚCI

I tak oto jesteśmy w roku 2018. Od czasu premiery ostatniego filmu z Angeliną Jolie minęło piętnaście lat. Zmieniły się czasy, zmieniła się i Lara. W popkulturze zapanowała moda na urealnianie bohaterów popkultury i Lara również się temu zabiegowi poddała. Nic dziwnego, bohaterowie popkultury, by istnieć w świadomości odbiorców, muszą być wciąż aktualni i z tego powodu muszą dostosowywać się do nowych czasów. Najnowsza seria gier Tomb Raider, zapoczątkowana w roku 2013, stanowi reboot całej serii, zmienia pewne szczegóły z biografii Lary oraz skupia się na pierwszych przygodach panny Croft, a więc z czasów, gdy nie miała jeszcze dużego obycia w terenie. Wraz ze zmianami w życiorysie przyszły też zmiany w wizerunku. Obcisłe przykrótkie koszulki i szorty trafiły do szafy. Zamiast nich koszulka z ramiączkami i zwyczajne długie spodnie. I koniec biegania po Himalajach w skąpym przyodziewku! Teraz jak w góry – to tylko w ciepłej kurtce z kożuchem. Oraz czapką, wszak uszy też mogą zmarznąć.

Jedną z największych zmian, przynajmniej w kontekście medialnej legendy Lary Croft, są zmiany dotyczące… wymiarów jej ciała. Lara A.D. 2018 nie przypomina już modelki o perfekcyjnych, wręcz nierealistycznie wyidealizowanych proporcjach. Teraz jest to raczej typ „dziewczyny z sąsiedztwa” – pięknej, ale w pewnym sensie zwyczajnej, nie różniącej się niczym od dziewczyn spotykanych na ulicy. W wywiadzie dla serwisu Gamespot scenarzystka nowego Tomb Raidera oraz jego kontynuacji Rise of the Tomb Raider Rhianna Pratchett (córka Terry’ego Pratchetta, jakby kto pytał) stwierdziła:

Sposób, w jaki pokazywano Larę, lekceważy to, co jest w niej najfajniejsze: twardy charakter prawdziwej heroiny gry akcji i miłość do archeologii. Zupełnie jakby Tomb Raidera realizowano głównie z myślą o mężczyznach, a więc z pewnością nie o mnie. W poprzednich odsłonach twórcy zupełnie zapomnieli o właściwościach intelektualnych Lary, głównie dlatego, że nie da się ich pokazać przez zabiegi wizualne, ale raczej przez błyskotliwość dialogów i odpowiednie zachowania. Nie ma niczego złego w tym, że kobieca postać jest atrakcyjna, wręcz seksowna, niemniej jeśli sprowadza się to wyłącznie do łyskania biustem dla męskiej uciechy, to rzecz staje się naprawdę żenująca.

W ten oto sposób postać Lary Croft została wpisana w toczący się od kilku lat dyskurs na temat przedstawiania żeńskich postaci w grach (oraz popkulturze w ogóle) oraz sprowadzania ich do roli obiektów seksualnych. Przyznam jednak szczerze, trudno mi się zgodzić z panią Pratchett z kilku powodów. Tak, to prawda, że twórcy oryginalnych gier o Larze Croft zdecydowanie przesadzili z podkreślaniem jej seksapilu, stopniowo zamieniając postać w parodię samej siebie. To prawda. Nie zgodzę się jednak, że zapomniano o jej intelekcie. We wszystkich odsłonach swoich przygód Lara zawsze była tak samo zaradna, tak samo sprytna i tak samo wygadana. No właśnie, tak samo. Postać stała w miejscu, nie ewoluowała. Jaka była na początku, taka pozostała, z pewnością był to jeden z powodów, dla których jej popularność w pewnym momencie zaczęła przygasać. Jednak twierdzenie, że Larę sprowadzono do roli cycków i niczego więcej, jest po prostu nieprawdziwe.

Lekarstwem na uprzedmiotowienie Lary ma być jej deseksualizacja. Taki wniosek można wyciągnąć, patrząc na gotową grę. Panna Croft A.D. 2018 nie ma w sobie za grosz zmysłowości, tak jakby była niemalże oderwana od własnej cielesności. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że mówimy o LARZE CROFT, postaci, dla której zmysłowość była bardzo ważną częścią charakteru, i wcale jej to nie umniejszało. Jak pisałem na początku, atrakcyjne, skąpo odziane postaci płci żeńskiej były już obecne w grach wideo wcześniej, Lara jednak wybiła się, ponieważ jej postać łączyła wyrazistą osobowość i pewność siebie, która w zestawieniu z atrakcyjnym wyglądem stanowiła niezwykle pociągającą mieszankę.

Czy była to „męska fantazja”, jak chce Pratchett? Być może, ale chociażby niesłabnąca od lat popularność tej postaci wśród cospleyerek świadczy chyba o tym, że całkiem niemała część żeńskiej populacji graczy znajduje w niej coś atrakcyjnego dla siebie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że odzierając Larę ze zmysłowości, twórcy nowej gry odarli ją też z wyjątkowości, sprawili, że stała się postacią jedną z wielu, rozpoznawalną głównie dzięki znanemu nazwisku. Błąd twórców wydaje się być lustrzanym odbiciem błędu, który popełnili twórcy oryginalnych tytułów.

Ale może niepotrzebnie narzekam? Wszak nowe gry z serii są solidnymi produktami, dobrze zrobionymi i potrafiącymi dać dużo frajdy. Nic też nie wskazuje, by Lara miała schować pistolety do olstro i przejść na zasłużoną emeryturę. Może więc nowa Lara nie jest po prostu moją Larą?

Lada moment do polskich kin wejdzie nowa adaptacja Tomb Raidera. Tak samo jak najnowsza seria gier nie ma nic wspólnego z pierwszą, tak i ta produkcja nie ma żadnego związku z filmami z Angeliną Jolie. Jest to zupełnie nowe filmowe otwarcie dla Lary Croft. Czy będzie udane? Recenzje zza oceanu są dość mieszane, film opiera się na scenariuszach najnowszych odsłon Tomb Raidera. Nie są one pozbawione mankamentów, ale same w sobie mogą być dobrą podstawą do kinowego widowiska, a wcielająca się w Larę Alicia Vikander, sądząc po zwiastunach, chyba dobrze czuje się w tej roli. Czy wreszcie dane nam będzie zobaczyć dobry film o przygodach nieustraszonej archeolog? Po cichu mam taką nadzieję.

REKLAMA