COLIN FIRTH. Wzorowy angielski dżentelmen?
Po kilku rolach w bardziej lub mniej udanych produkcjach – m.in. Angielskim pacjencie (1996) Anthony’ego Minghelli, Zakochanym Szekspirze (1998) Johna Maddena, Pierwszym oczarowaniu (1999) Hugh Hudsona czy Związkach rodzinnych (2000) Erica Stylesa – Colin zdawał się znowu popadać w odmęty niepamięci widzów. Jego kariera nie rozpędzała się tak, jak spodziewano się po sukcesie Dumy i uprzedzenia, dlatego propozycja zagrania pana Darcy’ego w ekranizacji popularnej powieści Dziennik Bridget Jones (2001) spadła mu jak z nieba. Sukces filmu Sharon Maguire przeszedł najśmielsze oczekiwania i przebił wyniki literackiego pierwowzoru – blisko 300 milionów dolarów w światowym box office było wówczas oszałamiającym rezultatem jak na brytyjską komedię romantyczną (i do dziś robi wrażenie) i zagwarantowało Colinowi wysokie zarobki na kolejne lata, także za sprawą niemal równie udanego finansowo sequela (nakręcona po latach nieco niepotrzebna trzecia część serii już takim hitem nie była). Bridget Jones przyniosła Firthowi Europejską Nagrodę Filmową i była okazją do polemiki z własnym wizerunkiem – pan Darcy jest w filmie Maguire wzorem brytyjskiego sztywniaka, ale gdy stawką w grze okazuje się miłość, flegmatyczny bohater zdobywa się na momenty niezdarnej spontaniczności. Można rzec, że na swój sposób ukochany Bridget Jones stał się ideałem współczesnego mężczyzny – na pozór nudnego, ale niebojącego się dostać w twarz w imię miłości; kochającego na zabój, ale gwarantującego stabilizację i bezpieczeństwo.
Podobne wpisy
Potężny sukces Dziennika Bridget Jones Firth przekuł wkrótce w powodzenie kolejnego kultowego dziś brytyjskiego rom-komu, To właśnie miłość (2003) Richarda Curtisa, gdzie zagrał pisarza, z dala od ojczyzny poznającego Portugalkę, która okazuje się kobietą jego życia. Colin mógł skorzystać tutaj z własnych doświadczeń, bowiem jego obecna żona, Livia Giuggioli, jest Włoszką. Także w 2003 roku Firth ulegał na ekranie urokom młodziutkiej Scarlett Johansson jako malarz Johannes Vermeer w Dziewczynie z perłą Petera Webbera. Od tamtej pory regularnie pojawiał się w dużych produkcjach, choć osobiste sukcesy notował nieco rzadziej – w 2007 roku przywdział zbroję antycznego rzymskiego dowódcy w słabiutkim Ostatnim legionie Douga Leflera, a rok później wyśpiewywał przeboje ABBY w Mamma Mia! Phyllidy Lloyd, musicalu, który zdobył ogromną popularność (na przyszły rok planowana jest kontynuacja). Jednak wydaje się, że dopiero w 2009 roku Colina Firtha uznano za prawdziwie wielkiego aktora – jego kreacja w Samotnym mężczyźnie Toma Forda to esencja talentu i stylu. Bohater kreowany przez Firtha – profesor literatury brytyjskiej i aktywny homoseksualista – to dystyngowany dżentelmen, który nie radzi sobie ze stratą ukochanego. Colin w swym oszczędnym występie był w stanie przekazać całe mnóstwo podskórnych emocji i zaczarować widzów. Za rolę w Samotnym mężczyźnie zdobył co prawda nagrodę BAFTA i Puchar Volpi na festiwalu w Wenecji, ale musiał zadowolić się nominacją w przypadku Oscarów i Złotych Globów. To, czego nie dokonał wtedy, udało mu się już 12 miesięcy później.
W 2010 roku nie było na niego mocnych, a potwierdził to tzw. sezon nagród, kiedy to przyznaje się najważniejsze laury, jakie może zdobyć aktor. W Jak zostać królem Toma Hoopera wcielił się w rolę brytyjskiego monarchy Jerzego VI, który wbrew swojej woli – oraz wszelkim znakom na niebie i ziemi – został władcą Zjednoczonego Królestwa. Historia króla, który w niespokojnych, wojennych czasach nie był w stanie udzielić wypowiedzi radiowej ze względu na to, że się jąkał, dosłownie ozłociła Firtha – dołączył do wąskiego grona aktorów, którzy zdobyli „wielką piątkę”, a więc Oscara, Złoty Glob oraz nagrody BAFTA, Gildii Aktorów oraz Critics’ Choice. A przecież nie były to jedyne laury dla pana Darcy’ego – zdobył też drugą w karierze Europejską Nagrodę Filmową, Satellite i dziesiątki innych wyróżnień, które dopełniły obrazu jednego z największych aktorskich triumfów XXI wieku. I choć Jak zostać królem nie było arcydziełem, a rola Firtha nie należała do tych z gatunku zwalających z nóg, wszystkie te laury trafiły do właściwego człowieka – żaden z konkurujących z nim wówczas aktor (Javier Bardem, Jeff Bridges, James Franco, Jesse Eisenberg, Ryan Gosling, Mark Wahlberg) nie popisał się większą brawurą niż powściągliwy Brytyjczyk.
To był ostatni tak wielki triumf Firtha, ale to przede wszystkim dzięki niemu od stycznia 2011 do pochodzącego z Hampshire aktora należy gwiazda nr 2429 w hollywoodzkiej Alei Sław. I w głównej mierze dzięki sukcesowi osiągniętemu z Jak zostać królem Colin wciąż znajduje zatrudnienie w dużych produkcjach – bo przecież dzięki niemu w zwiastunach i na plakatach można zamieścić magiczne słowa „Academy Award Winner”, które przyciągają do kin od kilku do kilkunastu procent widzów. Zapewne także Jerzemu VI zawdzięcza Firth współpracę z Atomem Egoyanem (Diabelska przełęcz z 2013 roku) czy Woodym Allenem (Magia w blasku księżyca z 2014 roku), ale już sukces komercyjny odniesiony z serią Kingsman Matthew Vaughna, której druga odsłona właśnie z przytupem wkroczyła na nasze ekrany, Colin zawdzięcza raczej swoim nietuzinkowym umiejętnościom aktorskim. Bo któż dwadzieścia lat temu wyobrażał sobie pana Darcy’ego dokonującego rzezi na rozszalałym tłumie w kameralnym brytyjskim kościółku? Tymczasem w tej nad wyraz brutalnej, mocno komiksowej historii Firth wydaje się wyjątkowo na miejscu. Czyżby w swych dojrzałych latach Brytyjczyk postanowił na dobre zerwać ze swym wizerunkiem dystyngowanego, ale nieco fajtłapowatego dżentelmena?
Tak mogło się wydawać trzy lata temu, ale kolejne role Colina nie należały do wyjątkowo wywrotowych. W pokazywanym na festiwalu w Berlinie Geniuszu (2016) Michaela Grandage’a był szanowanym wydawcą, który zawierza talentowi nieco szalonego autora, a w trzeciej części Bridget Jones (2016)… cóż, znowu był panem Darcym. I choć niewiele wskazuje na to, by w najbliższym czasie wizerunek Firtha miał stać się przedmiotem rewolucji, to przez kolejnych kilkanaście miesięcy trudno będzie się od Brytyjczyka opędzić. Do końca 2018 roku zaplanowano premiery sześciu kolejnych filmów z udziałem Colina i jedno, czego można być pewnym, to to, że bez względu na jakość tych produkcji przynajmniej jeden z aktorów zaprezentuje w nich poziom godny najwyższych laurów.
korekta: Kornelia Farynowska