CO CZEKA ŚWIAT FILMU po PANDEMII? Możliwe scenariusze niedalekiej przyszłości
KRÓTSZE ŻYCIE NA EKRANIE KINOWYM
Prawdopodobieństwo: 90%
Pamiętajmy o tym, że w centrum zainteresowania VOD i kin jest widz i jego potrzeby. Każda usługa, każdy produkt musi być tego świadomy. Przeciąganie liny między streamingiem a tradycyjnym seansem w kinie może wbrew pozorom doprowadzić do popularyzacji nowego trendu – szybszej premiery online, której zadaniem będzie pogodzenie potrzeb tych, którzy lubią tradycyjnie (i otrzymają seans w kinie), i tych, którzy wolą obcować z filmem w zaciszu własnego domu (i będą mieli tę możliwość krótko po premierze).
Taka sytuacja może wynikać z kilku przesłanek. Po pierwsze, premier filmowych mamy coraz więcej, ścisk w repertuarze również jest znaczący (tym bardziej w sytuacji, kiedy premiery zostały przesunięte z wiosny i lata na kolejne sezony), a co za tym idzie czas życia filmu na ekranie jest coraz krótszy. Film pozycjonowany na hit musi zarobić maksymalnie dużo w pierwszy weekend, bo kolejne będą należały już do kogoś innego. Spójrzcie na sezon jesienny w polskich kinach w 2019 roku albo na brak oddechu w pierwszych dwóch miesiącach 2020 – dosłownie co tydzień jakaś premiera rodzimego filmu, któremu często towarzyszył hollywoodzki przebój. Byli oczywiście wielcy wygrani, ale i zaskakująco wielu przegranych, którzy z pewnością chcą odzyskać maksimum tego, co mogą. I w tym momencie serwisy VOD mogą skutecznie dywersyfikować przychody.
Tym bardziej, że – to druga przesłanka do szybszych niż zwykle premier filmowych – nie mogą liczyć na duże zyski na rynku DVD/blu-ray, gdzie co roku spada sprzedaż (wolumenowo i wartościowo) lub w oparciu o sprzedaż do telewizji, która w ogóle przestaje mieć znaczenie. Lepsza przepustowość łącz internetowych, standard 4K w streamingu czy taka oczywistość jak smartfon z apką Netflixa w rękach miliardów ludzi – to są zabójcy tradycyjnej dystrybucji popremierowej.
BRAK FESTIWALI TO BRAK FILMÓW W KINACH
Prawdopodobieństwo: 55%
Tej wiosny niczego nie było. Tego lata niczego nie będzie i nawet chwalebne protezy w postaci wydarzeń online jak Krakowski Festiwal Filmowy lub youtubowe We Are One tego nie zmienią. Może jesień okaże się bardziej życzliwa, choć większość festiwali zostało po prostu odwołanych i jedyne, co nam zostaje, to cierpliwe oczekiwanie na przyszłoroczne edycje. Wbrew pozorom nie chodzi wyłącznie o premiery nowych filmów, które zdobywają uznanie i szacunek wśród krytyków. Nie chodzi tylko o widzów zaaferowanych ogromem wrażeń (kto jeździ na festiwale, ten wie, że to bardzo emocjonalne doświadczenia). Nie chodzi też o ścianki, na tle których pozują mniejsze lub większe gwiazdy, lub możliwość przeprowadzenia wywiadów z ludźmi kina. Dziennikarska otoczka i wielka frajda z uczestnictwa w ciekawym wydarzeniu to ledwie warstwa wierzchnia świata festiwalowego. Widzowie festiwali są ważni, ale równie ważny jest biznes tworzony wokół nich dotyczący zakupów oraz akwizycji filmowej.
Brak festiwali filmowych znacząco utrudnia międzynarodowe relacje na linii producent – dystrybutor globalny – dystrybutor lokalny. Festiwale to swoiste targi, rozmowy, negocjacje, plotki, zapowiedzi, niespodzianki, które toczą się nieustannie gdzieś w tle, bardziej i mniej oficjalnie, a od których zależy życie dystrybucji, a co za tym idzie repertuar kin. Anulowanie zapowiedzianych festiwali to duże wyzwanie szczególnie dla mniejszych dystrybutorów, szukających oferty innej niż blockbustery od dużych studiów filmowych. Czy dotychczasowe relacje da się przenieść na specjalne platformy streamingowe i spotkania na zoomie? Będzie trudno, choć nie jest to niemożliwe i z pewnością jeśli narzędzi jeszcze nie ma, to wkrótce się pojawią.
Jakby nie mówić, trudna sytuacja w świecie festiwali odbije się pośrednio na widzach, którzy mogą mieć w kinach uboższą ofertę niż zazwyczaj.
ZAMIESZANIE Z NAGRODAMI DLA NAJLEPSZYCH
Prawdopodobieństwo: 65%
Z obecnością na festiwalach filmowych łączą się też nagrody dla tych najlepszych. Wraz z wyróżnieniem pojawia się szansa na szerszą dystrybucję na świecie, a twórcy i producenci uruchamiają maszyny marketingowe celujące w kolejne nagrody krajowe bądź międzynarodowe. Anulowanie sezonów wiosennego i letniego powoduje przebudowanie całej machiny z nagrodami – w Polsce nie odbędzie się we wrześniu Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni (został przeniesiony na 2021 r., kiedy zostaną ocenione filmy z aż 2 lat), MFF Nowe Horyzonty również został przełożony na listopad (połączy się z American Film Festival), na świecie festiwal w Cannes został odwołany i nie wiadomo, czy pojawi się w tym roku. Wciąż w kalendarzach największych imprez jest Wenecja, San Sebastian i Toronto, których organizatorzy modlą się o to, by Covid-19 nie wrócił jesienią (szczególnie po bolesnych doświadczeniach Włochów i Hiszpanów, którzy z pewnością będą zwracać uwagę na kwestię bezpieczeństwa).
Cannes mogło odbyć się tylko tak, jak zwykle: z gwiazdami, opinią publiczną, prasą i profesjonalistami. Nie było to możliwe ze względów zdrowotnych, więc nie było to w ogóle możliwe. Festiwal powinien zawsze pokazywać swoje najlepsze oblicze.
– Thierry Frémaux, dyrektor generalny festiwalu w Cannes
To zamieszanie powoduje, że trudno będzie dostrzec tych najlepszych, a jeśli już coś zauważymy, to szanse marketingowe takiego tytułu będą zdecydowanie mniejsze niż w dotychczasowych latach. Z tego obrazu wyłamuje się odrobinę Tribeca Film Festival, który odbył się wyłącznie w formie narad jury – w tym przypadku o tyle ciekawe, bo Hejter Jana Komasy zdobył główną nagrodę dla najlepszego filmu międzynarodowego. To jednak wyjątek.
Trochę to zwycięstwo nie ma smaku. Trzeba sobie wyobrazić, że się wygrało. Gdzie te marzenia o festiwalu Tribeca dziejącym się w centrum Manhattanu, czerwony dywan i uścisk założyciela festiwalu Roberta De Niro… A tutaj nic.
– Jan Komasa, reżyser Hejtera
Wiemy na pewno, że Oscary i prawdopodobnie Złote Globy również dostosują się do ciężkich czasów: obie instytucje dopuszczą filmy, których premiera miała miejsce na platformach streamingowych! Na nic łzy Akademii wylane nad sukcesami Netflixa, który sprytem walczył o najważniejsze nagrody, na nic rozpacz organizatorów Cannes – epidemia koronawirusa zaprasza na salony filmy streamingowe. To ten rodzaj przewartościowania idei oraz zmian regulaminowych kto może, kto nie może, kto powinien, który już z nami zostanie na dobre.
PUCHNĄCE BUDŻETY FILMOWE
Prawdopodobieństwo: 75%
A jak zareagują filmowcy? Plany filmowe są puste, a w zaciszu gabinetów szefów branży filmowej krążą wytyczne dotyczące organizacji pracy nad filmem, zapewnienia odpowiednich zabezpieczeń, konieczność dbania o ciągłą higienę ekipy i przymus przeprowadzania testów (o tym szyderczo pisze Jacek Lubiński). Życie z koronawirusem wymusza więc szereg zmian, a te już stają się dodatkowym kosztem, który trzeba ująć w budżetach filmowych. Wyobraźcie sobie, co dzieje się na planach hollywoodzkich, na których mają zjawić się wielkie gwiazdy – ile więcej trzeba zachodu, aby sprostać ich oczekiwaniom, ile obostrzeń wprowadzić, aby ogarnąć najważniejsze osoby na planie, ale i setki innych pracowników, statystów. Jak kręcić sceny zbiorowe w takim świecie?! Z pewnością wydłuży się czas pracy i zwiększą koszty produkcji, które z kolei – i to jest względnie dobra wiadomość – zostaną skompensowane likwidacją zbędnych stanowisk (a na planie zdarzają się i takie) oraz zdalną organizacją postprodukcji, bo okazało się, że da się i niejednokrotnie koszty z tym związane są mniejsze niż zazwyczaj.
NOWY FILMOWY ŁAD
Prawdopodobieństwo: 100%
Wszystko to prowadzi nas do finałowej konkluzji – czekają nas trudne czasy. Koronawirus postawił wiele barier, których przeskoczenie jest dużym wyzwaniem dla twórców filmowych, dystrybutorów, kin. I widzów oczywiście, którzy są na końcu tego łańcuszka, a od których – co zabrzmi lekko patetycznie – zależy los branży filmowej. My chcemy wrócić do kin, co pokazuje badanie, które zrobiło w ostatnim czasie Multikino. Wizytę w kinie stawiamy wyżej niż inne aktywności, co może oznaczać, że potrzeby kulturalne są silniejsze, niż myślimy. Tym samym wracamy naiwnie do jednego ze scenariuszy życia z wirusem: nic się nie zmieni, a świat filmu szybko wróci na swoje tory. Bo tego chcemy. Trudno jednak uwierzyć w tak pełną nadziei wizję kina, które się nie zmienia.
Nawet jeśli chcemy, aby było tak, jak było.