BRUCE LEE. Niebezpieczna perfekcja
K jak kung-fu – choć pod taką nazwą funkcjonują chińskie sztuki walki, których adeptem był Bruce Lee, to jednak nie jest to określenie oddające prawdę. Jest to bowiem chiński termin oznaczający wysoki poziom umiejętności w jakieś dziedzinie. Z kolei łączną nazwą chińskich sztuk walk jest wushu. Nazwa kung-fu została jednak spopularyzowana w latach 70. także za sprawą filmów z Bruce’em Lee oraz serialu o takim właśnie tytule. Z nim wiąże się ciekawa historia, albowiem to właśnie chiński gwiazdor był jego pomysłodawcą. Nie dość jednak, że producenci wykorzystali plany Lee bez jego zgody, to jeszcze w głównej roli obsadzili białego aktora, Davida Carradine’a.
L jak lek przeciwbólowy – na planie Wejścia smoka aktor zemdlał, po czym został przewieziony do szpitala, gdzie wykryto obrzęk mózgu. Potem sytuacja się ustabilizowała, ale tylko na chwilę. 20 lipca 1973 Bruce Lee poczuł się źle, bolała go głowa. Zażył lek na ból głowy i położył się spać. Już się nie obudził. Do dziś tak naprawdę nie wiadomo, jaka była prawdziwa przyczyna śmierci. W kartotece odnotowano „nieszczęśliwą śmierć” spowodowaną obrzękiem mózgu, ale później podejrzewano, że ten mógł być wywołany reakcją alergiczną na wspomniany lek przeciwbólowy. Sytuacja mogła być także pokłosiem faktu, iż Bruce Lee brał w tym samym czasie także inne leki (np. na rozluźnienie mięśni), które po przemieszaniu zadziałały na jego niekorzyść.
Podobne wpisy
M jak MMA – gdyby Bruce Lee żył, z pewnością byłby gościem honorowym niejednej gali mieszanych sztuk walki. A to dlatego, że w pewien sposób mógł stanowić inspirację zarówno dla zawodników, jak i samych organizatorów tego typu walk. Prostym odnośnikiem jest jedna ze scen Wejścia smoka, w której Bruce Lee walczy w charakterystycznych rękawicach. Lee nigdy nie był wiernym wyznawcą jednego stylu walki – zamiast tego wolał czerpać z różnych źródeł i wykorzystywać techniki adekwatnie do sytuacji. Właśnie dlatego był tak dobry.
N jak nunchako – przyjęło się, że Bruce Lee rozprawia się ze swymi wrogami zazwyczaj przy użyciu gołych, „wściekłych” pięści. Ale była jedna broń, którą upodobał sobie w sposób szczególny. W większości filmów akcji, w których grał główną rolę, jest bowiem scena, w której Lee walczy nunchako. To charakterystyczna broń obuchowa w formie dwóch pałek połączonych łańcuchem lub linką. Bruce Lee potrafił posługiwać się nią w wyjątkowo efektowny sposób.
O jak odcinanie kuponów – można przewrotnie przyznać, że śmierć Lee wcale nie zakończyła jego kariery. Rozpoczął się bowiem etap żerowania na jego wizerunku oraz materiałach archiwalnych, które po sobie pozostawił. Powstawały filmy akcji z aktorami jak żywo przypominającymi gwiazdora, a także filmy dokumentalne o nim. Najciekawszym przypadkiem jest jednak Gra śmierci z 1978. Zdjęcia do filmu kręcono jeszcze wówczas, gdy aktor żył. Choć wydawać by się mogło, że przedwczesna śmierć zamknie drogę producentom do dokończenia filmu, okazuje się jednak, że pazerność zyskała w tym wypadku nową definicję. Twórcy po latach postanowili wykorzystać bowiem archiwalne materiały i uzupełnić je dokrętkami z innym aktorem. W dodatku tak poprowadzono fabułę, by mogła wykorzystać fakt śmierci aktora – w filmie widoczne są nawet autentyczne zdjęcia z jego pogrzebu. Posunięto się nawet do tego, że w jednej ze scen sobowtór Lee ma nałożoną na twarz tekturową maskę, z jego twarzą! Jak łatwo się domyśleć, całościowy efekt jest iście kuriozalny. Ale jedno trzeba filmowi uczciwie oddać. Gdyby Robert Clouse nie zdecydował się wykorzystać tych dwudziestu minut nagranych przez Lee, do historii nie przeszłyby dwie kapitalne sceny walki, w których aktor w kultowym wdzianku – żółtym kombinezonie motocyklowym – pojedynkuje się z przeciwnikami, w tym z koszykarzem Kareem Abdul-Jabbarem.
P jak pochodzenie – trudno nazwać Bruce’a Lee Chińczykiem z krwi i kości. W jego paszporcie w miejscu urodzenia widniało bowiem San Francisco. Dlatego łatwiej mu było o amerykańskie obywatelstwo aniżeli o chińskie, którego tak po prawdzie nigdy się nie dorobił. Z kolei jego dziadek ze strony matki był w połowie Niemcem.
R jak rehabilitacja – w 1970 zawisła nad Lee groźba zakończenia kariery. Wszystko przez niebezpieczną kontuzję pleców, jakiej się nabawił podczas treningu. Uszkodził nerw krzyżowy w kręgosłupie. Mimo złych rokowań lekarzy, w których podawano w wątpliwość możliwość chodzenia, a już kategorycznie przekreślano szansę na kontynuowanie kariery, Lee udało się wstać z wózka inwalidzkiego. Wszystko dzięki wytrwałej rehabilitacji i uporowi. Podczas leczenia udało mu się nawet napisać książkę pt. Tao of Jeet Kune Do, którą wydano po jego śmierci. Zabawne, że to właśnie po tej kontuzji aktor nakręcił swoje najważniejsze filmy.