Bohaterowie o wielu twarzach. SŁYNNE POSTACIE FILMOWE GRANE PRZEZ RÓŻNYCH AKTORÓW
Kultowych kreacji filmowych jest niemało, a każda ma to w sobie, że zapada w pamięć widza na długie lata. Wdziera się głęboko w wyobraźnię, sprawiając, że już zawsze będziemy daną filmową postać utożsamiać z konkretnym aktorem bądź aktorką. Dlatego też kiedy myślimy “Jack Sparrow”, widzimy szczerzącego się Johnny’ego Deppa. Don Vito Corleone ma dla nas rysy twarzy Marlona Brando, Jaś Fasola posiada uśmiech Rowana Atkinsona, a William Cutting bezapelacyjnie spojrzenie Daniela Day-Lewisa. Wielu gwiazdom kina udało się wynieść swoje role do rangi niezapomnianych, oddając im pośrednio swoją własną twarz. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy filmowy bohater ma więcej niż jedno aktorskie wcielenie – kilka całkowicie odmiennych wizerunków, niepodobnych barw głosu, sposobów chodzenia, gestów czy różnych kształtów paznokci. Zyskują nowe życie dzięki odmiennym aktorskim interpretacjom, a widzowie toczą przez lata zacięte batalie, która kreacja była tą najlepszą. Choć przykłady można mnożyć, oto zaledwie 7 charakterystycznych postaci filmowych granych przez wielu aktorów.
Albus Dumbledore
Gdyby obejrzeć teraz wszystkie części filmowych przygód Harry’ego Pottera, możliwe, że aktorska wymiana na stanowisku dyrektora Hogwartu, Albusa Dumbledore’a, zostałaby niezauważona. Jeśli jednak skonfrontuje się ze sobą fotografie dwóch odgrywających tę postać aktorów, Richarda Harrisa oraz Michaela Gambona, nic nie pozostawia złudzeń, że to Gambon jest jedynym słusznym i prawdziwym Albusem. Pierwszy z aktorów wcielił się w postać dyrektora w dwóch pierwszych ekranizacjach książki Joanne K. Rowling. Początkowo odmówił ze względu na pogarszające się zdrowie. Przyjął jednak rolę po serii gróźb i nalegań jego wnuczki. Grę na planie przerwała śmierć aktora, a siwą brodę bohatera przejął Gambon, dzierżąc ją przez 5 kolejnych części. Bez wątpienia to jego interpretacja (wzbogacona o irlandzki akcent) przeszła do historii. Nie gra tu jednak roli kunszt aktorski, a dłuższy występ Gambona na ekranie, tym bardziej że z filmu na film tajemnicza postać Dumbledore’a stawała się coraz bardziej intrygująca i istotniejsza. Niewiele brakowało, by bohatera zagrał słynny Brytyjczyk Ian McKellen, który ostatecznie odmówił przyjęcia roli. W scenach retrospektywnych do sportretowania młodego Albusa wybrano aktora Toby’ego Regbo. W drugim z prequelowych filmów zaś, Fantastycznych zwierzętach: Zbrodniach Grindelwalda, w jego roli wystąpi znakomity Jude Law, na co zapewne nie tylko ja czekam z zapartym tchem, mimo że fanką serii nie jestem. Dobór obsadowy wydaje się jednak wystarczająco kuszący.
Nie licząc poczciwego Albusa, niewielka zmiana nastąpiła także na stanowisku słynnego antagonisty – Voldemorta. Niezmiennie kojarzy się on z aktorem Ralphem Fiennesem. W pierwszej części cyklu jednak, Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym, oczom Harry’ego i widzów pierwszy raz ukazuje się twarz Mrocznego Pana, która nijak nie przypomina późniejszej kreacji Fiennesa (chociażby przez obecność nosa). Krótki, ale znaczący epizod w pierwszej części przypadł Ianowi Hartowi. Wcielający się w postać Quirrella aktor użyczył swojej twarzy do komputerowych modyfikacji, w których efekcie uzyskano pierwszego Voldemorta.
Hannibal Lecter
Kolejna kultowa postać, która przywdziała skórę aż czterech aktorów: Briana Coxa, Anthony’ego Hopkinsa, Gasparda Ulliela, a w nie mniej znanej wersji serialowej Madsa Mikkelsena. Pierwszy na ekranie pojawił się Cox w produkcji Czerwony smok z 1986 roku. Choć w filmie pierwszy Hannibal zabawił nie dłużej niż 10 minut, aktorowi udało się sportretować tę postać tak, jak wyobrażamy ją sobie do dziś – jako zimnego, perwersyjnego mordercę o przenikliwym spojrzeniu. Postać ta rozbudziła znacząco apetyty widzów, wróciwszy na ekran w 1991 roku w postaci Anthony’ego Hopkinsa w Milczeniu owiec. Nie ulega wątpliwości, że kreacja Brytyjczyka stała się tą najsłynniejszą, wnikając na trwałe do popkultury. Jego zimne, beznamiętne spojrzenie na zawsze będzie kojarzyć się z filmowym psychopatą. Aktor otrzymał Oscara w 1992 roku za swoją zabójczą rolę, którą powtórzył jeszcze dwukrotnie, w Hannibalu z 2000 i Czerwonym smoku z 2002 roku. Inny aktor zaburzył jednak status quo, podważając bezkonkurencyjność roli Hopkinsa. Mowa tu o Duńczyku Madsie Mikkelsenie, który zreinterpretował postać mordercy w serialu Hannibal z 2013 roku, dzięki czemu zyskała ona wiele świeżości. Tytułowy bohater prezentował się nie tylko zabójczo kurtuazyjnie, ale i niepokojąco magnetycznie. W postać młodego Hannibala wcielił się zaś Gaspard Ulliel w filmie Hannibal. Po drugiej stronie maski w 2007 roku.
Intrygujący psychopata to nie jedyna postać z cyklu, która zmieniała odtwórcę. Nie mniej istotna bohaterka, Clarice Starling, na ekranach zaistniała dzięki dwóm aktorkom – w filmowej adaptacji Milczenia owiec była to Jodie Foster, w adaptacji Hannibala zaś Julianne Moore.
Asterix
Dwójka rezolutnych, niepokonanych Galów, Asterix i Obelix, znana jest niewątpliwie każdemu. Z komiksowych rubryk na ekran przeniesiono ją początkowo w formie filmu animowanego, aktorskie kreacje uzyskali dopiero w roku 1999. Na planie filmu Asterix i Obelix kontra Cezar odtwórstwo głównych bohaterów przypadło francuskiemu duetowi. Pierwszy z nich, Christian Clavier, wcielił się w rolę blondwłosego Asterixa, drugi, Gérard Depardieu, skrywał swą twarz za rudym wąsem Obelixa. W porównaniu do Depardieu, który stworzył postać wręcz kultową i nie rozstał się ze swoim bohaterem w żadnym filmie, postać Asterixa przejmowało od Claviera jeszcze dwóch aktorów. Pierwszy z nich, Clovis Cornillac, na planie Asterixa na olimpiadzie w roku 2008, drugi, Édouard Baer, w kolejnej części – Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości – 4 lata później. Choć bohatera nigdy nie pozbawiono jego głównego atrybutu, czyli bujnych wąsów, zmiany były wyraźnie odczuwalne. I tu rządzi bezsprzeczna zasada – kto pierwszy, ten lepszy. Clavier był bezapelacyjnie najlepszym odtwórcą zmyślnego Asterixa, w czym pomogła zapewne największa popularność dwóch pierwszych części (z naciskiem na drugą). Trzecia, Asterix na olimpiadzie, wcale nie była gorsza, dlatego też Clovis Cornillac przemknął w niej prawie niezauważenie, nie przykuwając uwagi i tym samym nie wzbudzając dużego rozczarowania widowni. Ostatnia część jednak, Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości, pozostaje najgorszym możliwym filmem serii, co wiąże się także z najgorszym występem i doborem aktorskim. Édouardowi Baerowi zabrakło niezaprzeczalnie Asterixowego cwaniactwa i zadziorności, które ową postać dotychczas charakteryzowały.
Hrabia Dracula
To była jedynie kwestia czasu, kiedy słynna powieść Brama Stokera Dracula zostanie przeniesiona na ekran. Stało się to już po 25 latach od wydania książki, podczas premiery Nosferatu – symfonii grozy, niemniej jedną z najwierniejszych oraz najważniejszych adaptacji stała się produkcja z 1931 roku, Dracula. W tytułowego wampira wcielił się kultowy, wzbudzający niegdyś grozę i pożądanie Béla Lugosi. Węgierski aktor, tak silnie związany z wampirycznym kultem, stworzył portret idealnie złowrogi i patetyczny, a kobiety po premierze filmu miały namiętnie przesyłać odtwórcy miłosne listy. Okazało się zaś, iż intymna scena wbijania wampirzych kłów w jasną szyję Helen Chandler stała się do tego stopnia podniecająca, że wielbicielki masowo pragnęły eksponować przed aktorem swoje nagie szyje. Kolejnym słynnym transylwańskim władcą ciemności stał się Christopher Lee na planie Horroru Draculi z 1958 roku. Brytyjski aktor stał się wampirem kultowym z dnia na dzień, a osiem późniejszych sequeli filmu umocniło jedynie jego ikoniczny status. Dracula Lee stał się ucieleśnieniem pradawnego zła oraz ezoterycznej wiedzy. Wampir powrócił z impetem w 1992 roku w spektakularnej produkcji Dracula Francisa Forda Coppoli. Tym razem kły przypadły Gary’emu Oldmanowi, który wzbogacił spróchniały wizerunek wampira o sporą dawkę seksapilu. Pogłębił również jego psychologię, konfrontując hrabiego z krwawą i bolesną przeszłością, namiętnym uczuciem oraz szatańskim złem, które w nim rozkwita po symbolicznym odwróceniu się od Boga. Choć, rzecz jasna, kreacji wampirycznych w kinie jest niezliczona liczba, trzy powyższe wizerunki Draculi wryły się na stałe w historię kina.