BETTER CALL SAUL. Najlepszy spin-off w historii
Doskonały protagonista (i nie tylko)
Jak wspominałem wcześniej, Saul Goodman mógł nie wypalić jako główny bohater całego serialu. I być może tak by było – protagonistą Better Call Saul jest bowiem James McGill. Saul to tylko maska, która skrywa bardzo złożoną i niejednoznaczną postać. Przez większość czasu widzimy zaledwie przebłyski cynicznego bohatera, którego poznaliśmy wcześniej. Znacznie częściej oglądamy wrażliwą i ludzką stronę Jimmy’ego, będącego niezwykle skonfliktowanym protagonistą. Z jednej strony pragnie on być jak najlepszym prawnikiem i zasłużyć na respekt swojego starszego brata, szanowany autorytet w świecie prawa. Z drugiej, jest mistrzem szwindli, gry aktorskiej i manipulacji, co ewidentnie przynosi mu masę satysfakcji. Znany w młodości jako “Śliski Jimmy”, był mistrzem ulicznych przekrętów, co potrafiło wpakować go w różne kłopoty prawne. Później dawał jednak z siebie wszystko, żeby tylko osiągnąć wymarzony cel i udowodnić swoją wartość. Problem w tym, że stojące na jego drodze przeszkody często uniemożliwiają mu to, owocując frustracją, na której żeruje mroczniejsza strona jego osobowości. Brak wiary i życzliwości ze strony starszego brata i niezwykle trudna relacja, jaka łączyła obu mężczyzn, to z pewnością jeden z najważniejszych czynników przemiany Jimmy’ego w Saula.
Podobnie jak Walter, Jimmy wzbudza współczucie, niezależnie od bezduszności, która stopniowo zaczyna przejmować kontrolę nad jego zachowaniem. Możemy gardzić cynizmem i niemoralnymi decyzjami bohatera, ale rozumiemy, skąd one się biorą. Widzieliśmy, jak jego duch wielokrotnie został złamany i podeptany. Każde kolejne rozczarowanie i każdy kolejny cios zabijają jakąś cząstkę dobra w człowieku i zastępują ją żalem i złością. Z perspektywy czasu stopniowy upadek (moralny, nie materialny) Jimmy’ego łamie serce i zarazem zachwyca, jeśli chodzi o jakość scenopisarstwa i aktorstwa. To bezsprzecznie jedna z najlepiej napisanych i najbardziej wiarygodnych przemian, jakie widziałem na ekranie. Być może niektórzy życzyliby sobie pojawienia się Saula trochę szybciej, ale to po prostu nie byłoby tak autentyczne.
Do tego niezbędny jest także bezbłędny występ aktorski i choć trudno było oczekiwać, że (i tak świetny w Breaking Bad) Bob Odenkirk powali nas na kolana tak jak Brian Cranston, to… dokładnie tak się stało. To, co ten aktor tutaj pokazuje, zasługuje na coroczne zgarnianie Emmy do domu razem z deszczem innych nagród. Od niezwykle subtelnych gestów, przez wariackie tyrady, aż po najbardziej emocjonalne momenty – Odenkirk nadaje swojej postaci wiele warstw głębi i nieoczywistości, których byśmy się po niej nie spodziewali. Jimmy/Saul w jego wykonaniu bywa ujmujący, przezabawny, inspirujący, odpychający i dużo więcej! Nieprzewidywalność tego bohatera i spektrum emocji, jakie wzbudza, robią ogromne wrażenie. Połączenie świetnego scenariusza i rewelacyjnego Odenkirka dają nam postać rozwiniętą przynajmniej tak dobrze jak Walter White, jeśli nie jeszcze lepiej!
Podobne wpisy
Nie rozczarowuje także drugi plan – tam oprócz wspomnianego Mike’a jest także miejsce na wzbudzającego sympatię gangstera o ksywie Nacho (znany fanom gry Far Cry 3 Michael Mando) lub nieco narcystycznego prawnika, Howarda Hamlina. Ten drugi początkowo wydaje się zakochanym w sobie nieszczerym bucem, ale w rzeczywistości jest względnie porządnym gościem. W serialu pojawia się też kilka mniej lub bardziej znanych twarzy z Breaking Bad, a obecność każdej ma sens i uzasadnienie kontekście ich historii. Miano najważniejszych postaci z pewnością przysługuje jednak starszemu bratu Jimmy’ego – Chuckowi – i Kim, prawniczce, którą łączy niejednoznaczna relacja z głównym bohaterem. Chuck to bohater, którego bardzo łatwo znienawidzić, a jego bezduszność i arogancja nie przestają zaskakiwać. Z drugiej strony, niektóre postawy i poglądy, które reprezentuje, są zrozumiałe i przekonujące. Jego żal wobec młodszego brata bywa uzasadniony, ale czy to wystarczy, by usprawiedliwić podejmowane decyzje i wypowiadane słowa? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sam. Jeszcze większą zagwozdkę funduje relacja Jimmy’ego i Kim – ile w tym uczucia i namiętności, a ile kumplostwa? Jasne jest tylko to, że zależy im na sobie, ale nie są pewni, czego od siebie oczekują. To bardzo nietypowy wątek miłosny, kompletnie inny niż w pozostałych produkcjach. Podobnie można zresztą określić całość!