search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

BE LIKE A FEMINIST? To nie takie oczywiste! Feminizm w kinie nie do końca serio

Karolina Dzieniszewska

30 sierpnia 2017

REKLAMA

dylogia Grindhouse

Mówiąc o kobiecości przefiltrowanej przez popkulturową siatkę odniesień czy schematy kina gatunkowego, powoływanie się na obie części Kill Billa czy na Mad Maxa: Na drodze gniewu byłoby praktycznie podręcznikowym przykładem. Jawny, podszyty psychologicznym dramatem feminizm jest znacznie mniej zabawny niż w przypadku dwóch innych tytułów o kobiecej sile. Zwłaszcza że ani Quentin Tarantino, ani Robert Rodriguez nie zamierzają ukrywać swoich kinofilsko-VHS-owych fascynacji. Obie części Grindhouse powstały z miłości do niskobudżetowego kina samochodowego, stanowiącego kwintesencję dobrej rozrywki i przemocy. Zarazem obie działają niczym satyry na „kino macho” rozumiane jako kino prawdziwych facetów. Tarantino w Grindhouse: Death Proof nie ukrywa się z tym od początku – oto trzy młode, piękne i chętne dziewczyny ruszają na dobrą zabawę i równie szybko stają się obiektem łowów Kaskadera Mike’a. Tutaj jednak żadna blondynka nie zginie przypadkiem: Mike będzie zmuszony do podjęcia ostatecznego wyścigu w świecie, gdzie szybkie samochody i niebezpieczne popisy na zasadzie parytetów należą się również kobietom. Rodriguez natomiast początkowo w Grindhouse: Planet Terror kryje się za konwencją horroru o śmiercionośnej, mutagennej substancji zmieniającej ludzi w coś inspirowanego zombie. Jednak jak się nie uśmiechnąć, widząc jednonogą Cherry w jej popisowych scenach? Apokaliptyczne love story nieoczekiwanie skręca w stronę (dosyć prześmiewczej) pochwały kobiecości, gdzie bohaterki, niczym Amazonki ze świata DC, tworzą nowe Jeruzalem.

Bandyci i aniołki

To jest jeden z tych filmów, które skłaniają do zastanowienia się, jakby wyglądał obecny świat, gdyby równouprawnienie wydarzyło się wcześniej. I co od razu należy zaznaczyć: robi to lepiej niż slapstickowe Milion sposób, jak zginąć na Zachodzie, które w zasadzie opiera się na odwracaniu ról. Być może Bandyci i aniołki bardziej spodobają się tym, którzy z westernami są lepiej obeznani i docenią stopniowe odzieranie Dzikiego Zachodu z romantyzmu i poezji. Nie chodzi tu bowiem tylko o kurz, brud i posokę. Pod typową na pierwszy rzut oka historią o bad guyach napadających na banki kryje się cała mitologia amerykańskich osadników. J.T. Mollner przez wyważone drzwi wprowadza do domu pewnego porządnego ojca i męża obcych, którzy stopniowo rozprawiają się z pozornie świętobliwymi zasadami życia domowników. Niektórzy szukają w tym filmie inspiracji twórczością Tarantino, inni uważają, że jest niczym Dom zły Smarzowskiego włożony w konwekcję westernu. Chociaż częściowo trafne, obie myśli są ledwie wierzchnią warstwą Bandytów i aniołków – filmu, który nieprzeciętnie opowiada o tym, co dzieje się z kobietami, kiedy odzyskują wolność decyzji. Wypaczony konserwatyzm osadników zmienia się w degrengoladę, a Florence (w tej roli Francesca Eastwood [zbieżność nazwisk nieprzypadkowa]) ma szansę udowodnić, że kobiecie chwytającej za broń nie chodzi tylko o zemstę i pieniądze.

O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu

W klimatycznym debiucie Any Lily Amirpour już sam tytuł jest zgrywą wobec przestróg, które tak często słyszą młode kobiety. Reżyserka pieczołowicie zbiera podobnego typu dobre rady i uzupełnia nimi własną miłość do kina. Lubiących transowe, melancholijne fabuły z dobrym soundtrackiem O dziewczynie… przypominać będzie filmy Jima Jarmuscha czy Jean-Luca Godarda. Oniryczny świat Bad City przemierza na deskorolce dziewczyna ubrana w tradycyjny czador, a Amirpour przez nostalgiczne, czarno-białe zdjęcia opowiada niestandardową historię miłosną, którą można czytać na wiele sposób. W jej świecie niedopowiedzeń zwyczajne dramaty, takie jak prostytucja czy narkomania, naturalnie przenikają się z niezwykłą rzeczywistością. Zarazem główna bohaterka pozostaje jedynie bezimienną Dziewczyną, o której nie wiadomo praktycznie nic poza tym, że jest wampirem. Czy ten los jest jej przekleństwem czy przeznaczaniem? Czy zęby wpijane w niegodziwych mężczyzn są wyrazem zemsty, czy może tak po prostu skonstruowany jest ten świat? Amirpour nie interesują jednoznaczne odpowiedzi ani proste rozwiązania – w swoim filmie zaklina bohaterów na wzór i podobieństwo baśni.

Avatar

Karolina Dzieniszewska

REKLAMA