BARDZO DŁUGIE FILMY, które TRZEBA OBEJRZEĆ

Malcolm X – 202 minuty
Prawdopodobnie drugi najlepszy i prawdopodobnie najważniejszy film czarnoskórego, niepokornego twórcy, Spike’a Lee. Powodów, dla których warto zagospodarować ponad trzy godziny swojego życiorysu na seans tego dzieła, jest wiele i, jak to zwykle u Spike’a, wykraczają one poza kinowe doświadczenia. Oprócz wybornego aktorstwa Denzela Washingtona i świetnego scenariusza opartego na biografii jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii XX wieku mamy tutaj możliwość przyjęcia na chwilę innego punktu widzenia i zagłębienia się w meandry obcej kultury i odmiennego światopoglądu. Nie musimy się z nimi zgadzać, ale poznanie ich na pewno poszerzy horyzonty i pozwoli nabrać dystansu do bardzo delikatnych kwestii, w sprawie których nadal wielu ludzi nie potrafi się porozumieć.
Na skróty – 188 minut
Podobne wpisy
Wbrew tytułowi reżyser Robert Altman nie szedł na skróty w trakcie realizacji jednego ze swoich najlepszych filmów. Jest to chyba jedyny w kinie przypadek adaptacji nie tyle literackiego dzieła, ile znacznej części twórczości autora – mamy tu bowiem do czynienia ze scenariuszem opartym na ośmiu opowiadaniach Raymona Carvera, pisarza, który specjalizował się w krótkich formach i w zasadzie pisywał tylko takie. Film rozgrywa się w ciągu bardzo krótkiego okresu i obejmuje dziewięć opowieści z ponad dwudziestoma równorzędnymi bohaterami. Historie przeplatają się, tworząc mozaikowy obraz mieszkańców Los Angeles. Przekrój emocji, jaki prezentuje Altman, jest niebywały, podobnie jak obsada, złożona z aktorskiej śmietanki. Na skróty trwa długo – pozostaje również w widzu na długo po zakończeniu seansu.
Magnolia – 188 minut
Dzieło totalne, zamknięte, absolutne. Co ciekawe, zainspirowane tytułem powyżej – czyli Altmanowskim Na skróty. Paul Thomas Anderson poszerza realistyczny obraz mieszkańców Los Angeles o symboliczne, surrealistyczne sceny, co jest krokiem dość ryzykownym, ale rezultat rozwiewa wszelkie wątpliwości. Magnolia to przypowieść – o człowieku i roli przypadku i zbiegu okoliczności w jego życiu. Na podstawie kilku powiązanych ze sobą historii Anderson buduje narrację niemal biblijną w swoim wymiarze i przekazie. Za pomocą umiejętnego montażu i doskonałego wyboru muzycznej ścieżki reżyser przeprowadza widza przez opowieść w zawrotnym tempie, a po filmie aż trudno uwierzyć, że to wszystko trwało „zaledwie” trzy godziny. Szybkie cięcia, krótkie ujęcia, masa wątków, śmiech, płacz, trans, a na końcu – totalne oczyszczenie. Myślę, że Magnolię można obejrzeć w każdym momencie życia i znaleźć w niej coś dla siebie – coś wyjątkowego i osobistego. Nie tyle warto poświęcić filmowi Andersona trzy godziny, ile warto mu poświęcać trzy godziny jak najczęściej!
Hamlet – 242 minuty
Romans Kennetha Branagha z Szekspirem trwał od samego początku kariery tego utalentowanego aktora, scenarzysty i reżysera. Jednak opus magnum twórczości Brytyjczyka wydaje się kompletna adaptacja bodaj najsłynniejszego dramatu stratfordzkiego mistrza. Hamlet trwa nieco ponad cztery godziny, a jego scenariusz to po prostu tekst dramatu z niewielkimi zmianami i kosmetycznymi poprawkami w dialogach. Rozmach tego dzieła przyprawia o zawrót głowy, ale nie jest to przerost formy nad treścią (mówimy jednak o Szekspirze). Od pierwszej do ostatniej minuty, od najmniejszego epizodu po główną rolę, od jednej krawędzi kadru do drugiej, jest to film wielki i w swojej wielkości doskonały. I jeśli chociaż raz w życiu miałoby się poświęć cztery godziny na obcowanie ze sztuką Szekspira, to śmiało mógłbym stwierdzić, że można byłoby to zrobić, oglądając film Branagha.