search
REKLAMA
Ranking

BAJKI, KTÓRYCH NIE POLECISZ DZIECKU. Kreskówki do unikania

Agnieszka Stasiowska

5 grudnia 2017

REKLAMA

Inazuma 11 (2008)

Składająca się z trzech sezonów Inazuma 11 opowiada o drużynie piłki nożnej z gimnazjum Raimon. Bohaterem zbiorowym jest nowa Jedenastka Inazumy, ale na plan pierwszy wysuwa się zdecydowanie jej kapitan Mark Evans oraz główny napastnik drużyny, Axel Blaze. Inazuma 11 to japońskie anime na podstawie kodomo-muke mangi (mangi dla dzieci), do jakiej pokolenie matek dzisiejszych widzów przyzwyczaiła choćby słynna Czarodziejka z Księżyca. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że Inazuma 11 jest mangą bardziej. O wiele bardziej. Nie mówię tu o cechach charakterystycznych rysunku, choć typowe dla mangi twarze, włosy i proporcje postaci występują, lecz o konstrukcji fabuły i jej przedstawieniu. Jest drużyna piłki nożnej. Ponieważ jednak jest to drużyna japońska, każdy mecz musi wiązać się z morderczym treningiem (łącznie z oponami samochodów ciężarowych przymocowanymi do pleców łańcuchami), ogromnym poświęceniem, jakimś dramatem (i tu np. prowokowany wypadek samochodowy skutkujący śpiączką siostry jednego z bohaterów), a wszystko to posunięte do granic absurdu i histerii, pełne wzniosłych słów, gestów i charakterystycznych scen – szeroko otwartych w krzyku ust, oczu pełnych łez. Na boisku zamiast zwykłych taktyk sportowych piłkarze stosują magiczne chwyty (w oprawie błysków światła i zwolnionych ruchów). Inazuma 11 z pewnością swoją ekspresją mogłaby postawić na nogi umarłego, jednak jeśli na jej działanie zbyt długo będzie wystawione średnio pobudliwe dziecko, nie mam najmniejszych wątpliwości, że skończy się to ciężką nerwicą. Dodatkowym smaczkiem jest początkowa i końcowa piosenka (w wygodnej formie karaoke) – pierwsza śpiewana po angielsku z bolesną poprawnością językową, zaś druga stanowiąca bardzo ciekawy występ trzech nimfetek – bohaterek serialu. Zgroza.

Była sobie Ziemia (Il Etait Une Fois… Notre Terre – 2008)

I na koniec serial, którego pojawienie się na tej liście może być sporym zaskoczeniem. Seria Było sobie… według pomysłu Alberta Barillé to dokonały cykl edukacyjny, z którego ja sama, jako dziecko, wiele się dowiedziałam. Byli sobie odkrywcy, Był sobie człowiek, Było sobie życie – to tytuły, których wartość edukacyjna jest niezaprzeczalna. Co zatem poszło nie tak z częścią Była sobie Ziemia? Tym razem Mistrz i jego uczniowie wyruszają na 26-odcinkową przygodę z ekologią. Cel i założenie szczytne, natomiast nie da się ukryć, że fabuła tej części cyklu jest tak naiwna, że momentami szkodliwa. Mistrz omawia konkretne tematy, takie jak klimat, zanieczyszczenia, recykling, a następnie jego czeladka odwiedza szczególnie dotknięte omawianym problemem miejsce i – no cóż – naprawia świat. Nie stanowi tu problemu naiwne założenie, że garstka dzieci z bukłaczkiem wody jest w stanie poprawić los całych Indii – zrozumiałe jest, że rozwiązania podawane są hasłowo i chodzi raczej o to, żeby zachęcić dzieci do zainteresowania się danym tematem i podjęcia jakichkolwiek działań. Problem niestety pojawia się w zbyt ogólnikowym, czarno-białym przedstawieniu niektórych problemów, takich jak zanieczyszczenie powietrza, praca kobiet i dzieci czy zasady handlu. Z wiekiem dziecko dowie się z pewnością, że nie są to tak proste problemy, jak przedstawia je Mistrz, i że większość rozwiązań, jakie proponują jego uczniowie, nie ma szans na realizację. Stawia to Była sobie Ziemia na pozycji naiwnej bajeczki dla małych dzieci, z dużą szkodą dla całego, świetnego poza tym cyklu.

Oczywiście w zalewie chłamu stacji komercyjnych, powyżej wymienione pozycje nie prezentują się tragicznie. Ja jednak ich unikam, wybierając moim zdaniem ciekawsze i bardziej wartościowe, bo i takie w swojej ofercie TVP ABC posiada. Ostateczną decyzję, i niewątpliwie słuszną, podejmie zaś w imieniu swojego dziecka każdy świadomy rodzic.

korekta: Kornelia Farynowska

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA