DETEKTYW – SEZON 3. Kulisy powstawania najgorętszego serialu zimy
Starannie przemyślany i ostrożny powrót do korzeni. O tym, jak powstał i co ma do powiedzenia trzeci sezon Detektywa w produkcji HBO
Styczeń 2014 roku przyniósł jedno z największych serialowych zaskoczeń ostatnich lat – Detektywa. Porywająca opowieść Nica Pizzolatto z miejsca porwała widzów i krytyków, którzy upojeni gęstą atmosferą dusznej Luizjany z zafascynowaniem śledzili losy pary śledczych szukających sprawców brutalnych morderstw. Serial zyskał status kultowego, a dyskusje na jego temat nie milkły nawet na chwilę.
Pizzolatto napisał scenariusz drugiej serii w znacznie krótszym czasie niż w przypadku pierwszej, a recenzje nie były zbyt entuzjastyczne i w efekcie, pomimo sporego grona obrońców i wyznawców, sezon został uznany przez wielu za rozczarowanie. Ten obrót spraw poskutkował boleśnie długą, bo 3,5-letnią, przerwą między sezonami i dokładnym przemyśleniem dalszych działań. Pizzolatto najpierw zajął się innymi projektami, a następnie dostał tyle czasu na pisanie, ile potrzebował, w produkcję zaangażowano także zdobywcę Oscara (a od niedawna także Złotego Globu) – Mahershalę Aliego. Na pierwszy plan powróciły zagadkowe morderstwa i refleksja nad istotą czasu. Tym razem nie może być mowy o zawodzie, a trzecia seria Detektywa ma za zadanie przywrócić serialowi początkowy blask.
Metodyczne planowanie nowego sezonu
Wbrew zapowiedziom pesymistów wieszczących anulowanie serialu po drugiej serii, w listopadzie 2015 roku ogłoszono, że HBO nie tylko nie zrywa współpracy z Pizzolatto, ale przedłuża ją o kilka lat. Konkluzją wspólnych działań miał być właśnie trzeci sezon Detektywa, który będziemy mogli obejrzeć niebawem. Dyrektor HBO, Michael Lombardo, nie ukrywał swojego entuzjazmu, nazywając Nica jednym z najbardziej utalentowanych współcześnie pracujących scenarzystów i producentów.
Podczas kręcenia pierwszego sezonu ogromną rolę odegrał Cary Joji Fukunaga, który wyreżyserował wszystkie osiem odcinków, konsekwentnie realizując spójną wizję wykreowaną przez niego i Pizzolatto. Przy drugiej serii reżyserów było kilku, a Nic miał większy wpływ na całokształt niż podczas współpracy z Fukunagą, niejako dominując nad procesem twórczym. Nieco więcej światła na tę kwestię rzucają jego słowa z wywiadu przeprowadzonego w czerwcu 2015 roku: Jeśli tworzę film, serial albo cokolwiek innego, wyrażam coś osobistego i z wewnątrz, w przeciwnym razie to nic dla mnie nie znaczy. Jeśli robię coś, wychodzi mi to lepiej bez komitetu. Mimo to Nic zdaje się rozumieć, że każdy proces twórczy potrzebuje drugiego głosu, który pomoże skonfrontować własne pomysły z rzeczywistością.
Dlatego też tym razem w tworzeniu historii i scenariusza uczestniczył weteran seriali policyjnych i autor westernowego Deadwood, David Milch, a na pokład dołączył znany dzięki Blue Ruin i Green Room Jeremy Saulnier. Kiedy ze współpracy całej trójki wyłoniła się konkretna wizja, angaż do roli drugoplanowej zaproponowano Mahershali Aliemu, który po występie w Moonlight (za co zgarnął Oscara) całkiem słusznie wzbudza niemałą ekscytację w świecie filmu. Ali przekonał jednak Pizzolatto, że to on najlepiej się nadaje do roli protagonisty (ten początkowo miał być białym mężczyzną) i w efekcie to jego twarz możemy podziwiać na plakatach promujących najnowszego Detektywa.
Mahershala Ali – doskonały aktor, ale nie gwiazda
Ali stał się powszechnie rozpoznawalny względnie niedawno, właśnie za sprawą wspomnianego Moonlight. Wcześniej większość widzów mogła go znać z roli Remy’ego Dantona z House of Cards, a nieliczni pamiętali jego relatywnie niedługi występ w Predators z 2010 roku. Poza tym mogliśmy go zobaczyć w dwóch ostatnich częściach Igrzysk śmierci oraz w licznych mniejszych serialach i produkcjach telewizyjnych. To aktor, który występuje na ekranie od wielu lat, ale dopiero ostatnich kilka pozwoliło mu właściwie zaprezentować swój ogromny talent. Wkrótce będziemy mogli zobaczyć go także w świetnie przyjętym i nagrodzonym trzema Złotymi Globami (w tym jednym dla Aliego) Green Book.
Urodzony w kalifornijskim Oakland młody Ali początkowo był zainteresowany nie aktorstwem, ale sportem. Otrzymawszy stypendium koszykarskie na Saint Mary’s College of California, mężczyzna szybko jednak rozczarował się wizją takiej kariery i kompletnie nie odpowiadało mu to, jak traktowani byli sportowcy na uczelni. Być może zainspirowany przez występującego na Broadwayu ojca, Ali zaczął ćwiczyć swoje umiejętności aktorskie i grać w sztukach teatralnych. Jego pierwsze role zapewniły mu miejsce w California Shakespeare Theater, a następnie na New York University, na którym w 2000 roku ukończył kierunek aktorski.
Do 2010 roku mężczyzna był znany jako Mahershalalhashbaz Ali, jednak po długich rozważaniach zdecydował się skrócić imię do łatwiejszego do zapamiętania Mahershala. Wbrew pozorom żaden z jego agentów czy innych reprezentantów nigdy nie naciskał na niego w tej kwestii. Do zmiany przekonało go to, że jego pierwotne imię było zbyt długie, by zamieścić je na plakacie Drugiego oblicza – alternatywą miało być “M. Ali”, co nie podobało się aktorowi. W jednym z późniejszych wywiadów Ali powiedział: Myślę, że jeśli pragniesz wcielać się w główne role lub prowadzić niektóre z tych historii, istnieje relacja, którą należy prowadzić z widownią. Ludzie muszą być w stanie wypowiedzieć twoje imię. Nie chciałem, żeby kilka sylab stanęło mi na drodze do przeżycia najpełniejszego aktorskiego doświadczenia. Spoglądając wstecz na ostatnich kilka lat kariery Aliego, trudno się z tą wypowiedzią nie zgodzić.
Podobne wpisy
Co więc Mahershala Ali wniesie do nowego Detektywa? Przede wszystkim stonowaną głębię – bohaterowie, w których wciela się Ali, bywają mniej lub bardziej stoiccy, czasem nieco przebojowi, ale zawsze skrywają drugie dno. Posępne spojrzenie aktora potrafi powiedzieć więcej niż kilka linijek dialogowych, a niski i refleksyjny ton głosu idealnie pasuje do nasączonej mrokiem i tajemnicą narracji Detektywa. Niewątpliwie kluczowa okaże się tu też umiejętność Aliego do przekonującego wcielania się w zupełnie odmienne role. Fabuła trzeciego Detektywa przedstawia bowiem losy Wayne’a Hayesa z 1980, 1990 i 2015 roku, co oznacza, że będziemy mieli do czynienia z trzema wariacjami protagonisty (zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę postępującą chorobę Alzheimera, z którą zmaga się bohater). Jestem przekonany, że Mahershala Ali dorówna dwóm największym gwiazdom tego serialu, a Hayes zasłuży na miejsce w szeregu obok Rusta Cohle’a i Marty’ego Harta. Niezwykle istotne pozostaje też to, że Ali – w przeciwieństwie do wielu gwiazd – nie zdążył się nam opatrzeć, a oglądając go, widzimy postać, a nie znanego aktora.