search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

ANTYCHRYST NA EKRANIE, czyli MARILYN MANSON romansujący z kinem

Mikołaj Lewalski

7 października 2017

REKLAMA

Udział w filmie

Jak już napisałem we wstępie, debiutem filmowym muzyka była epizodyczna rola w Zaginionej autostradzie, której ścieżka dźwiękowa zawiera dwa wykonywane przez niego utwory (I Put a Spell On You oraz Apple of Sodom, którego teledysk umieściłem po tym akapicie). Jego późniejsze występy początkowo ograniczały się do drobnych smaczków w nierzadko prawdziwie kuriozalnych produkcjach, takich jak Cukiereczek (pojawił się tam razem ze swoją ówczesną dziewczyną, Rose McGowan) czy Zemsta po śmierci z Lucy Liu. To małe role, na które zwrócą uwagę przede wszystkim fani, ale w zasadzie nic, co pozwoliłoby zademonstrować talent albo okazało się szczególnie pamiętne. Barman, perwers, gwiazda porno – artysta ewidentnie bawił się swoim wizerunkiem i podchodził do tych występów ze sporym dystansem. Ta zabawa zasługuje na wzmiankę, ale bardziej w kontekście ciekawostki. Znacznie ważniejszym filmem, w którym pojawia się Manson, są Zabawy z bronią Michaela Moore’a. Dostaje tam szansę wypowiedzenia się na temat szkolnej strzelaniny w Columbine i pokazania swojego intelektu oraz empatii – przymiotów, jakich pozbawieni byli ci, którzy jednoznacznie uznali jego twórczość za podstawową przyczynę tamtej tragedii. Myślę, że ten fragment (a najlepiej cały film) powinien zobaczyć każdy, zwłaszcza ci, którzy mają o Mansonie kiepskie mniemanie. Wizerunek sceniczny i obrazoburstwo to performance, rodzaj gry aktorskiej. Z pewnością jest to zakorzenione w światopoglądzie i osobowości twórcy, ale nie można przy tym zapomnieć, że ma on też ludzką twarz i niestraszny mu spokojny dialog. Jestem autentycznie wdzięczny Moore’owi za to, że dał artyście możliwość przedstawienia swojego puntu widzenia i obnażył hipokryzję społeczeństwa, które z taką ochotą uczyniło niewinnego człowieka kozłem ofiarnym odpowiedzialnym za okropną tragedię.

W późniejszych latach Manson skupił się bardziej na tworzeniu niż na występach – wiele jego planów nie wyszło poza fazę prób i eksperymentów i jedyne, co po nich pozostało, to skrawki, takie jak trailer Phantasmagorii. Jednym z bardziej intrygujących konceptów był utrzymany w duchu sexploitation horror Splatter Sisters, w którym Manson miał wystąpić razem z Evan Rachel Wood. Muzyk zamierzał wcielić się w lidera fikcyjnego zespołu deathmetalowego, podczas gdy Wood przypadłaby rola fanki podążającej za swoim ukochanym artystą. Całość miała łączyć konwencję kina drogi z ekscesywnym slasherem i nawiązywać do Urodzonych morderców Olivera Stone’a. Całość nie wypaliła najpewniej z racji rozstania Mansona i Wood – trudno w takiej sytuacji wyobrazić sobie dalszą pracę nad projektem.

Być może to właśnie te niepowodzenia poskutkowały nieco poważniejszym podejściem do ekranowych występów, z których kilka miało miejsce w popularnych serialach. Pierwszym z nich było Californication, w którym muzyk zagrał sam siebie (naturalnie prezentując przejaskrawiony obraz swojej osoby). Choć pojawił się raptem w dwóch odcinkach, to zdecydowanie skradł część show, do którego zresztą pasował idealnie (znalazło się tam również miejsce dla jego covera Personal Jesus oraz teledysku No Reflection). Następnie jego głos można było usłyszeć w serialu Dawno, dawno temu, gdzie przypadła mu rola Cienia, tajemniczej zjawy, która dzięki niemu brzmiała prawdziwie intrygująco. Szkoda, że poza grą Area 51 to jedyna przygoda Mansona z dubbingiem – mam wrażenie, że muzyk ma duży potencjał na tym polu.

Nieco poważniejsza i bardziej interesująca rola czekała artystę w serialu Synowie anarchii, gdzie zagrał on przywódcę więziennego gangu neonazistów. Wbrew pozorom na próżno tu szukać przeszarżowania i ekscesu, jakie znamy ze scenicznych występów Mansona. Charyzmatyczny skazaniec w jego wykonaniu jest człowiekiem o raczej spokojnym sposobie bycia, niezawłaszczający całkowicie dla siebie każdej sceny ze swoim udziałem. Zupełnie inaczej prezentuje się postać, w którą wcielił się w trzecim sezonie Salem. Thomas Dinley to skrajnie niepokojący golibroda i chirurg zafascynowany ludzką anatomią, prawdopodobnie także kanibal. Mordercze zapędy i ogólna groteskowość zachowań Dinleya przywodzą na myśl Sweeneya Todda zagranego przez Johnny’ego Deppa, co najpewniej było intencjonalne, jako że Manson i Depp są wieloletnimi przyjaciółmi i nawet grywali wspólnie na scenie (a także nagrali razem cover You’re So Vain). Nawiasem mówiąc, Salem już wcześniej było kojarzone z muzykiem, jako że jeden z jego kawałków ilustruje czołówkę serialu. Nie udało mi się dotrzeć do źródeł inspiracji przy jej tworzeniu, ale w moim odczuciu silnie przywodzi na myśl stylistykę pierwszych teledysków Mansona.

Po telewizji wreszcie nadszedł czas powrócić do kina. Dziwacznym, ale i interesującym projektem, w którym uczestniczył Marilyn Manson, są Złe gliny, absurdalna komedia twórcy równie absurdalnej Morderczej opony. Tam mamy okazję zobaczyć, jak przerażający skandalista i samozwańczy antychryst wciela się w wycofanego nastolatka w kiksach i czapce z daszkiem. Jego rola jest dość marginalna, ale zgrabnie dokłada cegiełkę do absurdalności całokształtu. Spodziewalibyście się zobaczyć Mansona jako zahukanego i bezbronnego fana techno, który pozwala się bezkarnie objeżdżać obleśnemu gliniarzowi? No właśnie. Rolą, która z pewnością bardziej pasuje do powierzchowności artysty, jest niedawny występ w Let Me Make You a Martyr. Tam staje się bezlitosnym zabójcą na zlecenie i zdecydowanie podnosi poziom całej produkcji każdą sceną ze swoim udziałem. Rzeczony film niestety za bardzo polega na powolnej narracji opartej na dialogach i refleksji, zapominając, że bez dobrego scenariusza takie podejście może pogrążyć całość.

Ten mroczny i zniuansowany występ pozwala żywić nadzieję na to, że w najbliższej przyszłości będzie nam dane zobaczyć Briana Warnera/Marilyna Mansona w produkcji, która zasługuje na jego udział. O ile jego występy poprzedzające Let Me Make You a Martyr noszą raczej znamiona czystej zabawy, o tyle ten ostatni wybór może być dowodem na to, że artysta ma większe ambicje na tym polu. Biorąc pod uwagę jego niesamowitą wrażliwość twórczą i zamiłowanie do kina, którym nacechowana jest jego muzyka – myślę, że efekty tego mogłyby być naprawdę interesujące. Kto wie, może po zakończeniu pracy nad nowym albumem (Heaven Upside Down, premiera ma właśnie miejsce) następnym projektem Mansona będzie kolejna produkcja filmowa? Szczerzę żywię taką nadzieję, a tymczasem zostawiam was z teledyskiem do singla z najnowszej płyty – tradycyjnie bogatego w symbolikę, satyrę i balansującego na granicy kiczu.

korekta: Kornelia Farynowska

 

REKLAMA