search
REKLAMA
Artykuł

ALE NUMER!

Jacek Lubiński

19 marca 2017

REKLAMA

X

Podstawa systemu dziesiętnego, reprezentuje zupełność spraw ziemskich. Nie powinno to dziwić zważywszy, że natura obdarzyła nas dziesięcioma palcami na odnóżach. Jako liczba tak zwana okrągła, dyszka ma szczególne znaczenie w wyznaczaniu wszelakich rocznic oraz nakreślaniu moralnych kodeksów. Wiele kultur żyje wedle dziesięciu przykazań, czyli tak zwanego Dekalogu (zekranizowanego na przeróżne sposoby, w tym przez Kieślowskiego). W buddyzmie przestrogą jest dziesięć złych uczynków. Tyle samo było plag egipskich. Poza tym nie ma to jak trafić w dziesiątkę. No i przecież kino uznaje się za dziesiątą muzę. Czy to szlachectwo zobowiązuje?

Poniekąd, acz generalnie nie bardzo jest co chwalić. Zwykłe 10 oraz Dziesiątka to wbrew pozorom nie to samo – to pierwsze to dziesięć dokumentalnych sekwencji Abbasa Kiarostamiego, drugim jest komedia Blake’a Edwardsa z Bo Derek. Obie wykorzystują dwucyfrową liczbę w sposób nad wyraz ewidentny. Niemniej oczywiste wydaje się 10 lat – komediowy dramat sprzed lat sześciu o zjeździe absolwentów – oraz sztuczna wizja prehistorii w reżyserii Rolanda Emmericha, 10.000 B.C. Pod tym względem o wiele bardziej wyrafinowana wydaje się komputerowa komedia z Alem Pacino, której oryginalna pisownia to S1m0ne. Cóż, tak też można.

10 Bo Derek 1979

Adresy to kolejny trop do podjęcia. Fantastyczne Cloverfield Lane 10 w USA i ponury Dom przy Rillington Place 10 w Londynie – tam można próbować słać kartki pocztowe. Dyszka dobra jest również do odmierzania czasu. Wpierw 10 minut do północy z Charlesem Bronsonem, a 10 minut później dwa zbiory nowelek: Trąbka / Wiolonczela, w których pierwszych skrzypiec bynajmniej nie grają rzeczone instrumenty. Albo quasi-biograficzne Hitler – ostatnie 10 dni z Aleciem Guinnessem. Pomiędzy nimi dozwolone jest zastanawianie się Jak stracić chłopaka w 10 dni, bądź Jak ugryźć 10 milionów w dwóch częściach, oryginalnie nazwanych The Whole Nine i The Whole Ten Yards – ten piewszy zwrot oznacza dokładnie „pełną stawkę”, tudzież „pójście na całość”.

A ponieważ nie ma co przywoływać takich paździerzy jak Hangar 10 lub telewizyjne „widowisko” 10.5 w skali Richtera, toteż zamykamy przykładami zagranicznymi. I tak Miłosna układanka z Rebeccą Hall, Jamesem McAvoyem i Alice Eve to w oryginale Starter for 10 (terminologia wywodząca się z telewizyjnego teleturnieju, w którym uczestniczą bohaterowie). Zakochana złośnica, czyli młodzieżowa adaptacja Szekspira z nieodżałowanym Heathem Ledgerem, to z kolei 10 Things I Hate About You (10 rzeczy, których w tobie nie cierpię). A wojenni Komandosi z Navarony, czyli sequel do słynnych Dział…, to Force 10 from Navarone (kod jednostki sabotażowej Harrisona Forda). Ot, i wsio!

Gratuluję – dobrnęliście do końca, zapewne zabijając marazm w pracy. Jeśli wyłowiliście z powyższych zbiorów coś ciekawego (przy okazji poprawiając niebywale swoje matematyczne zdolności), to nie był to taki zupełnie stracony czas. A jeśli tylko scrollowaliście w dół, to przynajmniej macie świadomość, że myszka działa poprawnie. Pamiętajcie tylko, że im więcej cyferek na ekranie, tym kino chętniej z nich korzysta – ale o tym to już może kiedy indziej…

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA