search
REKLAMA
Zestawienie

Aktorzy ZMARNOWANI w filmach i serialach STAR WARS

Im bliżej czasów współczesnych, tym takich aktorów więcej.

Odys Korczyński

2 marca 2023

REKLAMA

Gwendoline Christie jako Kapitan Phasma

Sytuacja bardzo podobna do tej z Pedro Pascalem, z tą niewielką różnicą, że Gwendoline Christie aż tak znana jak Pascal wciąż nie jest. Jest jednak bardzo charakterystyczna, a jedyną aktorką, która jej dorównuje tą jedynością wizualną, jest w tej chwili Tilda Swinton. Tak więc Gwendoline Christie została niewykorzystana ze względu na zasłonięcie hełmem, ale i sama Phasma została sprowadzona do prostego narzędzia do siania zniszczenia, a przecież czymś się musiała wyróżniać na tle szturmowców, skoro powierzono jej taką rolę. Czuć tu sprzeczność, jakieś głębokie nieprzemyślenie jej postaci.

Andy Serkis jako Snoke

Andy Serkis jest generalnie zmarnowanym aktorem, jeśli chodzi o swój naturalny wizerunek. Kiedykolwiek się pojawia na ekranie jako on sam, a nie postać wygenerowana cyfrowo, udowadnia, że powinien na tym ekranie zostać o wiele dłużej. Nie inaczej jest w przypadku Snoke’a, z tym że tutaj spodziewałem się, że będzie go jednak więcej, że nie będzie on tak papierową, sztampową postacią, w większości siedzącą na swoim tronie. Przy nim Darth Vader to prawdziwy mistrz chodzenia, prowokowania widza, straszenia wszystkich dookoła, a Snoke to taka zaledwie marionetka bez charakteru. I nawet tutaj, w ramach samej sztuki wcielania się w cyfrowe postaci, Andy Serkis nie został odpowiednio wykorzystany. Wpisał się więc w nurt postępującej nijakości najnowszych odsłon Gwiezdnych wojen.

Forest Whitaker jako Saw Gerrera

Dałem się nabrać na zawartość zwiastunów. W przypadku Rogue One twórcy postawili na wizerunek, chociaż akurat w przypadku Foresta Whitakera w pełni wykorzystali jego potencjał. Whitaker jest aktorem wybitnie dramatycznym, a jego twarz pasuje do odgrywania najtrudniejszych nawet, granicznych emocji. Tak się stało i w przypadku Sawa Gerrery. Niewykorzystanie lub wręcz zmarnowanie jego postaci postrzegam jako danie mu zbyt małego epizodu do zagrania w porównaniu z możliwościami historii opowiedzianej w Łotrze 1. Jego śmierć, mimo że sugestywna, w kontekście całej historii nic nie znaczy, w przeciwieństwie np. do śmierci Galena Erso. Gerrera nawet nie zdążył wyjść ze swojej kryjówki, żeby widz obył się z nim w szerszej przestrzeni świata przedstawionego, z wyjątkiem urywka kręconego na planecie Lah’mu. Galen Erso, chociaż również zmarnowany, przynajmniej pokazuje się widzowi w kilku sceneriach.

Mads Mikkelsen jako Galen Erso

To było wizerunkowe zagranie, napompowane marketingowo podobnie jak występ Foresta Whitakera. Obydwaj aktorzy mieli już ugruntowane pozycje w branży. Obydwaj również mogli zatem posłużyć do podwyższenia notowań produkcji ze świata Star Wars. I tak się faktycznie stało. Oglądając zwiastuny, nie spodziewałem się, że aktorzy, których z uporem maniaka tak się w nich powtarza, pozostaną na ekranie zaledwie przez kilka minut. Powinienem być na to przygotowany, lecz dobry marketing omija racjonalny osąd. Mads Mikkelsen spełnił więc swoją rolę. Uzupełnił lukę w dość nielogicznie przedstawionej zagładzie Gwiazdy Śmierci; czy jednak nie zginął zbyt szybko, nie tłumacząc nam, dlaczego tak faktycznie przeszedł na jasną stronę mocy, bo jakoś nie przemawia do mnie ta przeromantyzowana relacja z córką?

Liam Neeson jako Qui-Gon Jinn

Po tylu latach od pierwszego seansu jego śmierć wciąż boli. A na dodatek niezbyt pozytywnie działa na całą jego postać, na legendę wielkiego mistrza, który całą swoją wiedzę przekazał Obi-Wanowi, a tak łatwo dał się zaskoczyć w walce na miecze świetlne przez Dartha Maula. Oczekiwałoby się czegoś jednak więcej od takiej legendy Jedi, zatem wspaniały talent Liama Neesona został zmarnowany razem z odgrywaną przez niego postacią. Rozumiem jednak, że przy tej konstrukcji historii i potrzebie wprowadzenia Obi-Wana jako samodzielnej postaci, nie było już przestrzeni dla Qui-Gon Jinna. Niemniej jego śmierć jest jedną z boleśniejszych w całej sadze. Liam Neeson zaś udowodnił, że umie znaleźć się w gwiezdnej operze podobnie swobodnie jak w mocnym filmie sensacyjnym, a tej zdolności wielu miłośników Star Wars mu swego czasu odmawiało.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA