PO CO MU TO? Czyli Mads Mikkelsen w filmowym debiucie youtubera
Gwiazdy filmowe miewają różne fanaberie, jednak zazwyczaj w ich otoczeniu znajdują się osoby, których zadaniem jest odganianie głupich pomysłów, mogących zaszkodzić w karierze… tymczasem Mads Mikkelsen postanowił zagrać w debiutanckim filmie pełnometrażowym brazylijskiego youtubera, którego dotychczasowa twórczość wyraźnie wykazuje fascynację kultowym The Room.
Podobne wpisy
Dobra, może trochę przesadzam. A nawet jeśli nie, przecież filmy pokroju The Room też mają rzeszę fanów na całym świecie… tylko co w tym wszystkim robi Mads Mikkelsen? Przez ostatnie dwadzieścia lat Duńczyk wspinał się po szczeblach niełatwej kariery filmowej, w końcu zyskując uznanie także w Hollywood. I teraz, gdy bez wątpienia należy już do grona gwiazd, postanowił wziąć udział w projekcie o znikomej szansie powodzenia? A może zapowiadany film rzeczywiście ma potencjał, choć dotychczasowe osiągnięcia Joego Penny – twórcy – zupełnie nie dają ku temu przesłanek?
Nie lubię pisać w takim tonie, ale fakty dotyczące filmu Arctic i produkującej go ekipy są nieubłagane. Joe Penna, znany też jako MysteryGuitarMan, to niemal trzydziestoletni brazylijski youtuber z przeszło dziesięcioletnim stażem na portalu. W tym czasie dał się poznać swoim fanom (a ma ich prawie trzy miliony!) jako muzykalny gość i niezły śmieszek, specjalizujący się w niskobudżetowych i wyraźnie nakierowanych na internetowego odbiorcę formach. Z kolei spółka, która wyłożyła pieniądze na produkcję – Armory Films – odpowiada za horrory pokroju Zombiebobrów czy Cabin Fever. Fatalnie, co?
https://www.youtube.com/watch?v=Wz8lkqvAl0U
Na szczęście jest też kilka przesłanek, dających pewne nadzieje…
Po pierwsze: mamy Madsa. W Arctic będzie on najprawdopodobniej jedynym aktorem, a historia kręconego w Islandii survival horroru w dużej mierze opiera się właśnie na jego grze. W dodatku lokalizacja oferuje na tyle ciekawe widoki, że przy odpowiednio dobrej pracy kamery ciężko będzie spartolić film – przynajmniej w kwestiach wizualnych. Scenariusz, który Penna napisał wraz ze swoim stałym współpracownikiem, Ryanem Morrisonem, jest dość prosty:
Mads Mikkelsen wcieli się w rozbitka, który oczekuje na ratunek na surowym, arktycznym pustkowiu. Wypadek ekipy ratunkowej sprawi, że główny bohater sam będzie musiał zatroszczyć się o swój los. Stanie przed trudnym wyborem: pozostać we względnie bezpiecznym obozowisku, licząc na jakiś cud, czy ruszyć w niebezpieczną podróż, która może przynieść wybawienie bądź śmierć.
Nieco sztampa (a może klasyka tego typu produkcji?). Zdjęcia trwają od dwóch miesięcy, jednak z planu powoli wycieka coraz więcej pozytywnych informacji. Inwestycja w Mikkelsena prawdopodobnie nie jest jedyną, na jaką pokusiło się Armory Films. Spółka, która zaczynała od horrorów klasy Z, otrzymała ostatnio niezły zastrzyk gotówki. Netflix zdecydował się bowiem zapłacić aż 12,5 miliona dolarów za prawa do filmu Mudbound, będącego jednym z objawień tegorocznego Sundance. Do pracy przy Arctic zatrudniono doświadczonych producentów wykonawczych, z Cassianem Elwesem (Witaj w klubie) i Marthą De Laurentis, która współpracowała już z Madsem Mikkelsenem przy serialu Hannibal, na czele.
Czy świeżak, który dotąd nie wykraczał poza swój kanał YouTube, ma szansę na sukces? Z pomocą producentów i dużym zaangażowaniem Madsa prawdopodobnie ciężko będzie mu popsuć ten film na tyle, by nie był choć średniakiem. Cała sytuacja skłania jednak do refleksji nad tym, gdzie obecnie znajduje się granica między marzeniami samouków a ich realizacją w prawdziwym świecie filmu. Okazuje się bowiem, że człowiek, który ma w dorobku kilkaset śmiesznych filmików i kilka mniej lub bardziej udanych krótkometrażówek (przykład poniżej), także ma szansę na zaistnienie. To, czy ją wykorzysta, to już inna sprawa.
Czy powyższe przesłanki wystarczą, by film nie okazał się totalną klapą? Tego dowiemy się najprawdopodobniej w przyszłym roku. Zdaje się, że więcej do stracenia mają tu producenci i odtwórca głównej roli, niż sam twórca filmu. Ba, Joe Penna ma wielkie oczekiwania wobec swego debiutu. Mówi się, że brazylijski reżyser liczy na premierę podczas przyszłorocznego festiwalu w Cannes! Grunt to pewność siebie, a to, jak wyjdzie, zweryfikuje dopiero rzeczywistość.