FELICITY JONES. Księżniczka w odległej galaktyce
Ogromne, zielone (niektórzy poetycko określają je szafirowymi) oczy, niepozorne usta, za którymi skrywa się piękne i – wydawałoby się – niekończące się uzębienie, a do tego czekoladowe włosy, często formujące stylową grzywkę. Ten krótki, acz sugestywny opis nie dotyczy bogini piękna, lecz młodej brytyjskiej aktorki, której próżno szukać na listach najseksowniejszych gwiazd kina. Dlaczego? Po pierwsze – wciąż chyba nie spełnia kryteriów bycia gwiazdą, mimo nominacji do Oscara sprzed dwóch lat. Po drugie zaś FELICITY ROSE HADLEY JONES jest niewiastą tak skromną i delikatną, że trudno porównywać ją ze znacznie bardziej przebojowymi i wystylizowanymi koleżankami po fachu.
Gdy w lutym 2015 roku świat obiegła informacja, że to mierząca zaledwie 160 cm Felicity wcieli się w postać Jyn Erso, niepokornej rebeliantki i głównej bohaterki najnowszej odsłony gwiezdnowojennej sagi Łotr 1 (wtedy jeszcze znanej pod oryginalnym, mniej obciachowym tytułem Rogue One), fani nie kryli zmieszania. Z jednej strony niepozorna aktorka idealnie pasowała do roli małej ciałem, ale wielkiej duchem i odwagą Jyn, z drugiej jednak w większości dotychczasowych ról – może z wyjątkiem Teorii wszystkiego, gdzie zagrała silną i wytrwałą kobietę – pokazywała się z tej bardziej delikatnej, wrażliwej strony. Jej domeną przez długi czas były dramaty i romanse, w których nierzadko obnażała swą postać z najtrudniejszych emocji, jak w Do szaleństwa Drake’a Doremusa z 2011 roku, swym wielkim przełomie, nagrodzonym Grand Jury Prize w Sundance, gdzie Jones zgarnęła także laur dla najlepszej aktorki. I właśnie ten image – kruchej dziewczyny o złamanym sercu – stanął przed oczami zatwardziałych fanów Gwiezdnych wojen, gdy dowiedzieli się o obsadzeniu Felicity w roli Erso. Jones jednak postanowiła wykorzystać tę okazję, by wymknąć się z szufladki oznaczonej jako „romance actress” i – jak zapewniają pierwsze recenzje Łotra 1 – wygląda na to, że okazji tej nie zmarnowała.
Z brytyjskiej TV do odległej galaktyki
W pasek adresu przeglądarki internetowej wklepuję doskonale znany ciąg znaków: www.imdb.com. Po wyszukaniu w największej bazie filmowej w Sieci frazy „Felicity Jones” odwiedzam podstronę z profilem urodzonej 17 października 1983 roku aktorki. Rzut oka na dotychczasowy dorobek – w polu „Actress” trzydzieści siedem pozycji: dwie z nich to materiały dotyczące filmu Do szaleństwa, trzy – to tytuły krótkometrażowe, a dwanaście to produkcje stworzone na potrzeby telewizji, zarówno filmy, jak i seriale. Krótka analiza dostarcza więc następującego wniosku – dotychczasowy dorobek Felicity Jones raptem w nieco ponad połowie składa się z filmów kinowych, co w znacznej mierze tłumaczy (aktualny) brak statusu gwiazdy. Gdy jeszcze weźmiemy pod uwagę, że spośród tych dwudziestu tytułów w zaledwie kilku zagrała główną rolę, a znaczna część z nich to brytyjskie produkcje o ograniczonej dystrybucji, uświadomimy sobie, że rola w Teorii wszystkiego i późniejszy angaż do Inferno i Łotra 1 to niespodzianki o wiele większe, niż komukolwiek się wydawało. Pochodząca z Birmingham Felicity może się uważać za prawdziwą szczęściarę, ponieważ w krótkim czasie awansowała z pozycji obiecującej, ale lokalnej brytyjskiej aktorki na poziom głównej roli w jednym z największych blockbusterów sezonu, po drodze przyćmiewając Eddiego Redmayne’a w filmie, który przyniósł mu Oscara.
Ale po kolei. Felicity pierwsze aktorskie szlify zdobywała jako jedenastolatka na warsztatach organizowanych przez Central Television (dzisiejsze ITV Central), co kilka lat później zaowocowało angażem do produkowanego przez tę stację serialu dla młodzieży Niefortunna czarownica. Zanim to nastąpiło, w 1996 roku Jones zadebiutowała przed kamerą w telewizyjnym filmie familijnym The Treasure Seekers w reżyserii Juliet May. W 2001 roku pojawiła się także w kontynuacji serialu o czarownicach, Weirdsister College, jednak później postanowiła skoncentrować się na edukacji. Na plan powróciła w 2003 roku, by wystąpić w sześcioodcinkowej serii BBC Servants rozgrywającej się na XIX-wiecznej brytyjskiej wsi. Rok później wystąpiła jeszcze w krótkometrażowym Hearing Things Claire Ingham, by później zawiesić karierę do czasu ukończenia studiów. Niezwykle rozsądna jak na tę branżę Felicity w 2006 roku została absolwentką Waldham College, wchodzącego w struktury Uniwersytetu Oksfordzkiego, po czym niezwłocznie powróciła do aktorstwa. Od 2007 roku niemal nieprzerwanie pojawia się w produkcjach telewizyjnych i filmowych, jednak w kinie debiutowała zaledwie osiem lat temu.
Przełom w Park City
Po raz pierwszy Jones można było podziwiać na ekranie w Zakochanym głupcu Bailliego Walsha, gdzie zagrała m.in. z Danielem Craigiem i Olivią Williams, zaś w tym samym 2008 roku wystąpiła także w Powrocie do Brideshead Juliana Jarrolda, jeszcze jednej kostiumowej produkcji w jej dorobku. Kolejne lata przyniosły role m.in. w Cemetery Junction (2010), komediodramacie duetu brytyjskich superkomików, Ricky Gervais-Stephen Merchant, a także Mirandy w szekspirowskiej Burzy w reżyserii Julie Taymor. Jednak zarówno same te filmy, jak i kreacje Felicity były na tyle skromne i niewyróżniające się, że nie były w stanie nadać tempa karierze młodej Brytyjki. Uczynił to dopiero wspomniany wcześniej niezależny melodramat Do szaleństwa z 2011 roku, który stał się prawdziwym hitem Sundance. Choć zachwyty nad samym filmem należy uznać za nieco przesadzone – improwizowane dialogi wypadają blado, zaś nasycony instagramowymi filtrami styl reżysera Drake’a Doremusa może irytować – to aktorstwo Felicity Jones w pełni zasłużyło na wyróżnienie. Postać Anny poznaje wszystkie odcienie emocjonalnego wchodzenia w dorosłość – szaloną miłość, rozczarowanie, nadzieję, smutek, naprzemienne przypływy wiary i zrezygnowania. Jones jest w tym wszystkim bardzo naturalna, dzięki czemu wierzymy w jej łzy i ufamy jej obietnicom. I choć Do szaleństwa raczej nie wejdzie do kanonu melodramatu naszych czasów, bardzo emocjonalna kreacja pomogła jej w znalezieniu się tam, gdzie jest dziś – wśród najbardziej obiecujących aktorek Hollywood.
Kolejne role Felicity nie miały już w sobie tej świeżości, ale pozwalały zadomowić się w świadomości widzów. Przygotowując się do filmu Na desce Phila Trailla z 2011 roku, w którym wcieliła się w bohaterkę zajmującą się czyszczeniem toalet w alpejskim kurorcie, dwudziestoośmioletnia wówczas Jones zatrudniła się incognito w tyrolskim ośrodku Sankt Anton, gdzie rzeczywiście szorowała klozety i imprezowała w lokalnych barach, tak jak jej filmowa postać. Ten przejaw ambicji porównywalny z method acting nie zdał się co prawda na wiele, jednak Felicity zyskała w środowisku opinię „młodej i zaangażowanej”, dlatego nigdy tak naprawdę nie dotknęło jej aktorskie bezrobocie. W latach 2012–2013 ogrywała swój romantyczny wizerunek: w Breathe In, kolejnym wspólnym projekcie z Drake’iem Doremusem, wcieliła się w zagraniczną studentkę, której obecność podważa porządek panujący w goszczącej ją rodzinie, zaś w doskonałej aktorsko, choć skrajnie niedocenionej Kobiecie w ukryciu była znacznie młodszą kochanką Charlesa Dickensa (grający i reżyserujący Ralph Fiennes). W kolejnym roku Felicity rozpoczęła swój nieśmiały romans z kinem wielkobudżetowym, pojawiając się w kontynuacji Niesamowitego Spider-Mana Marka Webba. Jej obecność na ekranie, choć krótka, robiła wrażenie i wypada żałować, że ta inkarnacja ekranowych przygód Człowieka-Pająka tak szybko zakończyła swój żywot – Jones jako Felicia Hardy, czyli Black Cat, jedna z najbardziej interesujących postaci ze świata Petera Parkera, mogła wypaść naprawdę wspaniale.
Felicity nie miała jednak czasu na to, by zastanawiać się nad swą niedoszłą marvelowską sławą. W 2014 roku stworzyła kreację, którą zwykło się określać mianem „roli życia” – w jej przypadku może być to jednak termin nieco na wyrost, bo najlepsze zdaje się być jeszcze przed nią. Mowa oczywiście o występie w Teorii wszystkiego Jamesa Marsha, gdzie wcieliła się w Jane Wilde, żonę genialnego i poważnie chorego fizyka Stephena Hawkinga. Za ten film wszelkie możliwe laury zdobył Eddie Redmayne, ekranowy partner Jones, choć to właśnie niepozorna Felicity swą kreacją zdecydowanie przyćmiła postać głównego bohatera. I choć zdobyła za tę rolę nominacje do Oscara, Złotego Globu, nagrody BAFTA i SAG, we wszystkich wyścigach przegrała z wybitną Julianne Moore, która wzniosła się na wyżyny w Still Alice. Jones mogła jednak być z siebie zadowolona – w krótkim przecież czasie z mało znanej i grającej głównie w ojczyźnie aktorki stała się rozpoznawalną na całym świecie postacią, zdolną do otrzymania angażu w czołowych blockbusterach sezonu. W 2015 roku wystąpiła co prawda jedynie w True Story, thrillerze śledczym Ruperta Goolda, ale już rok 2016 można bez żadnej przesady nazwać rokiem Felicity Jones: najpierw w niektórych krajach Europy do kin trafiło Collide, thriller akcji z Nicholasem Houltem, Anthonym Hopkinsem i Benem Kingsleyem (póki co ani słowa o polskiej premierze), następnie mogliśmy oglądać niezbyt udaną adaptację powieści Dana Browna Inferno Rona Howarda, gdzie Felicity wystąpiła obok Toma Hanksa, a właśnie na naszych ekranach króluje Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie, kolejna odsłona kosmicznej sagi. To jednak nie wszystko – 25 grudnia do polskich kin wkroczy baśniowe Siedem minut po północy, gdzie Jones zagrała bardzo wymagającą emocjonalnie rolę matki głównego bohatera.
Gwiezdna księżniczka
Pierwszym filmem, jaki zobaczyła w kinie, była Mała syrenka, dlatego zawsze chciała być Arielką, morską księżniczką. Teraz, po wielu latach, otrzymała szansę stania się zupełnie inną disneyowską księżniczką w Łotrze 1. W najnowszej odsłonie gwiezdnowojennej sagi jest buntowniczką i wojowniczką, wykorzystującą cechy, których próżno szukać w większości jej poprzednich ról: niepokorność, lekkomyślność i butę. Bez wątpienia najbardziej kasowy występ Felicity Jones może zatem pomóc jej w odmienieniu aktorskiego emploi i otworzyć całą masę nowych zawodowych możliwości. Jak na razie wspomniany profil na IMDb milczy na temat kolejnych projektów dziewczyny z Birmingham, lecz można być pewnym, że od teraz będziemy widywać ją na ekranie coraz częściej – ona dopiero się rozkręca!
korekta: Kornelia Farynowska