Aktorki i aktorzy PRZEOCZENI w nominacjach do OSCARÓW 2020
George MacKay (1917) – najlepszy aktor pierwszoplanowy
Mimo że 1917 stroną wizualną stoi, to jednak cały czas pozostaje blisko człowieka. Nasz bohater ma więc fabułę poniekąd na swoich barkach, a rolę do odegrania iście trudną. Porażka nie wchodzi tu w grę. I takową bynajmniej nie jest także aktorskie dokonanie George’a MacKaya – ten relatywnie nieznany dotąd aktor wypadł bardzo naturalnie i szczerze pośród tych wszystkich efektownych sztuczek oraz wybuchów, ani na moment nie gubiąc naszego zaangażowania w seans. A już finał to prawdziwa perełka, na tle wielu innych wyróżnionych kreacji zwyczajnie, tak po ludzku warta nominacji. [Jacek Lubiński]
Paul Walter Hauser (Richard Jewell) – najlepszy aktor pierwszoplanowy
Jeśli Brad Pitt otrzymał nominację oraz cały stos nagród za to, że u Quentina Tarantino był Bradem Pittem zdejmującym koszulkę i niewiele ponad to, to co w takim razie dostać powinien Hauser za film Clinta Eastwooda? Chyba Nobla. Nie dość, że na ekranie odtwarza prawdziwą osobę, to jeszcze musiał zjednać sobie publikę, lawirując pomiędzy realistycznym ukazaniem ślepego zaangażowania bohatera w prawo i porządek oraz jego wrodzoną dobrodusznością, wręcz naiwnością, którą inni łatwo wykorzystują. Jednocześnie nie mógł popaść w karykaturę pociesznego grubaska, który nie do końca wydaje się ogarniać, co się wokół niego dzieje; nie mógł pójść w parodię bliską swemu przejaskrawionemu występowi w Jestem najlepsza. Ja, Tonya. I nie popadł. To wielka, niełatwa rola, warta każdych nagród. [Jacek Lubiński]
Robert Pattinson (Lighthouse) – najlepszy aktor pierwszoplanowy
Wdać się w aktorski pojedynek z takim tytanem ekranu jak Willem Dafoe, który w dodatku prezentuje jedną z najwybitniejszych kreacji w swojej karierze, i wyjść z konfrontacji z podniesionym czołem to nie lada wyczyn. A tego dokonał Robert Pattinson i jeśli komukolwiek wciąż kojarzy się z rolą świecącego wampira, to po seansie Lighthouse powinien spojrzeć na Anglika zupełnie inaczej. Bo Pattinson w filmie Roberta Eggersa zaprezentował nie tylko rolę diametralnie inną od swojego aktorskiego emploi – on pokazał rolę fenomenalną, zasługującą na wszelkie nagrody. Jego Ephraimem Winslowem targają popędy, lęki, frustracje i tęsknoty, a aktor wspaniale spisuje się zarówno w scenach efektownych, frenetycznych, jak i wyciszonych, choć nieustannie niepokojących. Pattinson potrafi samym spojrzeniem zasygnalizować emocjonalny huragan rozgrywający się we wnętrzu jego bohatera, a kiedy reżyser pozwala mu na uzewnętrznienie, Anglik stawia na w pełni kontrolowane szarże o naturalistycznym zacięciu. W tym roku miejsce Pattinsona jest u boku Joaquina Phoenixa i Adama Drivera, a nie wyłącznie w pamięci sympatyków niebanalnego, wymagającego kina. [Dawid Konieczka]
Willem Dafoe (Lighthouse) – najlepszy aktor drugoplanowy
Trochę przykro się robi na myśl, że w kategorii najlepszej drugoplanowej roli męskiej w tegorocznych Oscarach znalazły się przede wszystkim role co najwyżej niezłe, podczas gdy w minionym roku Willem Dafoe dobitnie udowodnił, że jest jednym z najlepszych żyjących aktorów bez statuetki. W Lighthouse Amerykanin całym sobą wchodzi w skórę starego marynarza, władczego, aroganckiego, momentami obleśnego, prezentując aktorstwo bardzo fizyczne, niezwykle ekspresywne, ale jednocześnie niejednoznaczne. Thomas Wake w interpretacji Dafoe to wilk morski, który potrafi drżeć ze strachu przed marynarskimi legendami, opowiadać sprośne dowcipy przy kieliszku i wymachiwać siekierą z przerażającym mordem w oczach. To rola bezwzględnie wybitna, hipnotyzująca jak cały film Eggersa, a brak nominacji dla Willema obnaża jawnie komercyjny charakter Oscarów albo niedostateczne kompetencje członków Akademii. [Dawid Konieczka]