Aktorki i aktorzy PRZEOCZENI w nominacjach do OSCARÓW 2020
Zgodnie z zapowiedziami na kilka dni przed galą rozdania Oscarów prezentujemy kreacje aktorskie minionego sezonu, które naszym zdaniem zostały skandalicznie przez Akademię Filmową pominięte.
Dorzucilibyście do tego jakieś nazwiska? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Jennifer Lopez (Ślicznotki) – najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Od czasu premiery Ślicznotek Lorene Scafarii we wrześniu zeszłego roku na Festiwalu Filmowym w Toronto Jennifer Lopez uznawana była za murowaną kandydatkę do najlepszej roli drugoplanowej w nadchodzącym sezonie nagród. Rola Ramony, obrotnej i bezkompromisowej striptizerki, która okrada swoich bogatych klientów i staje się królową striptizerskiej szajki, została zupełnie przeoczona przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej, choć Lopez została nagrodzona nominacjami przez Amerykańską Gildię Aktorów Filmowych, Film Independent, Satelity, Critics’ Choice Awards i Złote Globy. Lopez zachwyciła w Ślicznotkach nie tylko swoimi umiejętnościami tanecznymi, które uczyniły ją idealną kandydatką do roli striptizerki, ale także niesamowitym magnetyzmem i naturalnością, które czynią tę rolę najlepszą w jej karierze. Brak nominacji Jennifer Lopez „skomentowała” kilka dni temu na Super Bowl, dając rewelacyjny występ na rurze – i co, głupio wam teraz, Akademio? [Michalina Peruga]
Awkwafina (Kłamstewko) – najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Billi z Kłamstewka Lulu Wang to rola pozornie prosta: energiczna młoda córka chińskich imigrantów, starająca się zrobić karierę w artystycznych kręgach Nowego Jorku, stojąca w obyczajowej kontrze do wkraczającej na grząski moralnie grunt rodziny. Pod tą prostotą kryje się jednak postać bardzo zniuansowana. Protagonistka Wang jest jednostką wyalienowaną, na swój sposób rozdartą między chińskimi korzeniami a zachodnim stylem życia, zmuszoną do konfrontacji z tym dysonansem w obliczu osobistego dramatu. To postać pełna egzystencjalnej głębi, ale równocześnie przesycona energią, napędzającą cały film. Jest to możliwe dzięki znakomitej kreacji Awkwafiny, bezbłędnie wygrywającej wszystkie sprzeczności męczące jej postać i porywającej ekranową charyzmą. Kłamstewko to znakomity komediodramat i wielka w tym zasługa właśnie głównej aktorki, bez której film straciłby część mocy. [Tomasz Raczkowski]
Florence Pugh (Midsommar. W biały dzień) – najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Po błyskotliwym występie Toni Colette w Dziedzictwie rola znajdującej się na krawędzi paranoi protagonistki w psychologicznym horrorze Ariego Astera była nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza dla aktorki młodej i wciąż rozwijającej swój warsztat oraz pozycję. Tym bardziej więc należy docenić to, co zrobiła w Midsommar Florence Pugh. Wcielając się w Dani, dziewczynę zmagającą się w folkowej scenerii równocześnie z rodzinną tragedią oraz głębokim kryzysem związku, Pugh stworzyła postać autentyczną i interesującą. Rozchwiana Dani jest sercem psychodelicznej narracji, obudowującej z pogańską dzikością jej skrajne stany emocjonalne. Pugh gra bezbłędnie, idealnie zestrajając nerwowe zachowanie swojej bohaterki z psychodelicznym rozmyciem filmu, bez fałszu wydobywając ze scenariusza wszystkie subtelności i charakterologiczną głębię. Ta życiówka młodej aktorki – podobnie jak rok wcześniej popis starszej koleżanki – przebija swoim wyrafinowaniem większość pierwszoplanowych szarż ubiegłego roku. [Tomasz Raczkowski]
Lupita Nyong’o (To my) – najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Lupita Nyong’o otwarcie dziękowała Jordanowi Peele’owi za najpierw napisanie, a następnie powierzenie jej tej pełnowymiarowej roli kobiecej i trudno się tym podziękowaniom dziwić. Podwójna rola Nyong’o to prawdziwe aktorskie wyzwanie, z którym aktorka znakomicie sobie poradziła. Jako „dobra” Adelaine budziła natychmiastową empatię i w pełni oddawała złożoną, podyktowaną traumatycznymi przeżyciami osobowość postaci, a jako „zła” w podskórny, dogłębny sposób przerażała. Moim zdaniem zdecydowanie najlepsza rola żeńska zeszłego roku, a zatem najpotężniejsze przeoczenie nie tylko Akademii Filmowej, ale też np. gremium nominującego do Złotych Globów. Można byłoby zrzucić winę na ogólne nieuzasadnione pomijanie horrorów przy oscarowych nominacjach (pominięta także znakomita kreacja Florence Pugh, o której wyżej pisał Tomek Raczkowski), ale pamiętajmy, że Daniel Kaluuya za Uciekaj! już oscarową nominacją mógł się pochwalić. [Filip Pęziński]