SILENT TWINS. Wsłuchaj się w ciszę
Dobrzy, kochający rodzice. Przyjemny, zadbany dom. Dwie siostry – June i Jennifer – mają wszystko, by wybić się jeszcze wyżej, osiągnąć sukces. Coś się jednak stało i przyjęły zmowę milczenia: Together forever in silence. Między nimi skrzy, ciągła wymiana myśli, wrażeń i przeżyć. Śpiew i wspólny taniec. Gdy jednak pojawia się ktokolwiek z zewnątrz nie wydobędą ani słowa. Głowy spuszczone w dół, wycofana poza. Każde pytanie, każda prośba odbija się od nich jak od ściany. Rodzice coraz bardziej przestraszeni, szkolni psychologowie bezradni, psychiatrzy rozkładają ręce. Cisza, brak kontaktu. Świat sióstr i świat zewnętrzny zdają się nie mieć szans, by kiedykolwiek się ze sobą spotkać.
W szczególności pierwszy akt anglojęzycznego debiutu Agnieszki Smoczyńskiej (Córki Dancingu, Fuga) ma coś z horroru. Milczące dzieci – dotknięte nieokreśloną traumą, związane sekretnym paktem, okryte niewyjawioną tajemnicą – to trop, wracający w tym gatunku aż nadto często. Pracuje na to również wizualna oprawa i fabularne klisze: zamglone walijskie miasteczko, ponure szkolne korytarze, nie dające nadziei lekarskie konsultacje. Pokój sióstr to ich azyl, ich komnata. Za zamkniętymi drzwiami pełne energii marzycielki, wszędzie indziej krępujące woskowe figury. Silent Twins nie mają przy tym w sobie nic generycznego. Dekoracja kina grozy jest dla Smoczyńskiej jednym z kilku punktów widzenia, ani razu dominującym interpretacyjnym kluczem. Jeśli rozpatrywać to tylko jako stylistyczne ćwiczenie, to wykonane na piątkę z plusem.
Plan faktyczny, plan wyobrażony
Nierozdzielne, nierozerwalne, identyczne, lustrzane odbicia. Pierwsze partie Silent Twins dają obraz bezwzględnej, niezniszczalnej jedności. Z czasem, gdy przychodzi dorosłość, na siostrzanym porozumieniu zaczynają pojawiać się rysy. Zazdrość, wstyd, gniew to uczucia, które trudno współdzielić. Obie myślą o literackiej karierze, ale tylko jedna zostanie zauważana. Padnie pierwsze „nienawidzę cię”. Obie zapragną pierwszego romantycznego uniesienia (oczywiście wobec tego samego kandydata), ale jedna z sióstr będzie musiała mieć pierwszeństwo. „Nienawidzę cię” padnie po raz drugi. Ciągle razem, ale od czasu do czasu osobno. Kochające bezgranicznie, zawiedzione, samotne.
Plan faktyczny, plan wyobrażony. Agnieszka Smoczyńska regularnie zaprasza nas do animowanej przestrzeni snów i wizji dziewczyn. Śluby z księciem, ogromna kariera, zapach kwiatów, promienie Słońca. To obrazki trywializujące rzeczywistość i naiwne, zapowiadające świetlaną przyszłość i sukcesy, ale podszyte niepokojem i lękiem. Kolory jak bajki, gadające zwierzątka, ale całości tonem znacznie bliżej mrocznej Koralinie i tajemniczym drzwiom niż Bobowi budowniczemu. Oczekiwanie jak zwykle okazuje się rozczarowaniem. Marzenia nie mają szans, by zaistnieć, a pragnienia i optymizm zostają roztrzaskane w konfrontacji z rzeczywistością. Tym bardziej, że June i Jennifer robią wiele, by nie zostać przez nią przyjęte i zaakceptowane.
Silent Twins ma kilka gatunkowych i stylistycznych poziomów. Horror sąsiaduje z psychologiczną analizą, animacja koresponduje z przewrotnym coming of age a okruchy filmowej sensacji uzupełniają sądowe rozprawy. Siostry poznajemy na kilku planach. Ich portrety są wielowymiarowe i wyczerpujące , ale nigdy nie otrzymamy jednoznacznej odpowiedzi. Nigdy nie poznamy o nich pełnej prawdy. Poza pokojem to poza i sprzeciw. W pokoju warunki wydają się zbyt sprzyjające i wygodne, to też jakaś kreacja i fałsz. W wyobraźni są w stanie wylądować na Marsie, nie traktujmy tego na serio. Na kartki książki nie sposób w całości przepisać życia, bo chodzi w nim przecież o dużo więcej niż same słowa. Okruszki prawdy tu, okruszki szczerości tam. To, co najważniejsze zawsze pozostaje niepełne, skryte i niedopowiedziane. Sekret ma to do siebie, że często bywa znakiem kina jakości.