search
REKLAMA
Zestawienie

Aktorzy, których naprawdę WYSTRASZONO NA PLANIE

Reżyserzy straszą aktorów, żeby byli bardziej autentyczni.

Odys Korczyński

2 lipca 2024

REKLAMA

Wydaje się nam, że aktorstwo jest przyjemne i nie łączy się ze strachem, prócz tremy, a jeśli już nastręcza jakichś trudności, to wyłącznie z powodu ilości pracy. Nic bardziej mylnego. Jak się okaże w poniższych przykładach, niektóre sytuacje na planach nabawiły aktorów traum na całe życie, a przynajmniej lęków,­ które jeszcze długo pamiętali. Strachy te zafundowali im w większości reżyserzy i inni członkowie ekip produkcyjnych. Czasem były to ściśle zaplanowane sytuacje, żeby aktorzy bardziej się postarali, by wyciągnąć z nich wszystko, co się da, nie patrząc na konsekwencje dla nich. Wtedy odnajdywali się w scenach na nowo. Byli autentyczni i szyba ekranu, dzieląca ich od widzów, gdzieś znikała. Czy to moralne? A kto powiedział, że sztuka rządzi się jakąkolwiek moralnością?

Wyjście chestburstera z Kane’a (John Hurt), „Obcy – 8. pasażer Nostromo”, 1979, reż. Ridley Scott

To tak do końca nie jest, że nie wiedzieli albo nie przypuszczali, że coś ma się w tej scenie ważnego stać. Czytali przecież scenariusz. Nie było w nim jednak szczegółów oraz nikt ich im nie zdradził. Dysponowali szczątkowymi informacjami np. ilość krwi i ran na ciele Johna Hurta będzie duża. Widzieli rozłożoną na podłodze folię, więc coś się miało na nią wylać. Ale kiedy faktycznie zostali spryskani tak dużą ilością krwi, byli przerażeni, zwłaszcza Veronica Cartwright, która w tamtym momencie nie musiała grać krzyku obrzydzenia. Co zaś do obcego, w scenariuszu było tylko napisane: the thing emerges. Więc nie było żadnego ostrzeżenia. Scott ukrył przed nimi również sposób pokazania wnętrzności rozerwanego Kane’a. Te wszystkie półsłówka i domysły zadziałały na aktorów, którzy długo jeszcze przeżywali tę scenę. Yaphet Kotto np. przeżył taką traumę, że kiedy wrócił do domu, zamknął się w swoim pokoju na wiele godzin. Veronica Cartwright prawie zemdlała, a Sigourney Weaver sądziła, że John Hurt naprawdę umiera.

Kąpiel Diane (JoBeth Williams) ze szkieletami, „Duch”, 1982, Tobe Hooper

Ta kąpiel ze szkieletami jest słynna w historii kina, ale nie z uwagi na owe szkielety, które były prawdziwe. Pisałem zresztą o tym w którymś ze swoich tekstów. JoBeth Williams dowiedziała się o tym znacznie później. Wzbudziło to u niej obrzydzenie, ale nie autentyczny strach, który odczuwa się, gdy działa bodziec. Chodziło o coś zupełnie innego. Aktorka bardziej niż szkieletów bała się porażenia prądem przez sprzęt filmujący rozstawiony wokół basenu. Jakiś element w każdej chwili mógł wpaść do wody, a prąd zabić JoBeth. Steven Spielberg w sposób dość nielogiczny pomógł jednak złagodzić jej strach, stojąc z nią w wodzie i zapewniając, że to się nie stanie. Czyżby dysponował magiczną siłą, która utworzyła pole siłowe nad taflą wody, żeby wszystko, co do niej wpadnie, zostało odbite w kosmos?

Wendy (Shelley Duvall) z kijem baseballowym, „Lśnienie”, 1980, reż. Stanley Kubrick

Czy można zaryzykować stwierdzenie, że na całej karierze aktorki zaważyło Lśnienie, a raczej zaważył Stanley Kubrick? Reżyser potrafił się znęcać nad aktorami, podobnie zresztą jak Alfred Hitchcock. Znęcał się nad nimi w trakcie kręcenia scen i poza nimi. Założył sobie więc, że przez cały film Shelley Duvall będzie zdenerwowana i lękliwa. Najważniejsze było, żeby utrzymać Shelley w tym stanie poza kadrem, aby jej strach i niepokój stały się bardziej realne, współpracowały z nią, wynikały z jej osobistych reakcji. Kubrick wywierał na nią tak dużą presję, że wywołał u niej coś na kształt zmian paranoidalnych. W rezultacie kultowa scena z kijem baseballowym była aż nadto prawdziwa. Scena składała się z 127 ujęć, a histeria i płacz Shelley wynikały z przemocy przed kamerą i poza nią, a nie udawanego strachu przed Jackiem Torrance’em.

Ojciec Damien Karras (Jason Miller) i wymioty demona, „Egzorcysta”, 1973, reż. William Friedkin

Nikt z aktorów ani twórców zapewne nie przypuszczał, że stworzą tak ponadczasowy film, który przez lata urośnie do rangi symbolu teorii spiskowych. Nic więc dziwnego, że na planie pojawiły się zabiegi nieoczekiwane dla np. Jasona Millera, który grał ojca Damiena. W scenie, w której grana przez Lindę Blair Regan wymiotuje na Jasona Millera, przerażenie i obrzydzenie aktora były całkowicie prawdziwe. Zabieg polegał na tym, że powiedziano Jasonowi, że wymiociny, które w rzeczywistości były po prostu zupą grochową, zostaną wystrzelone na jego klatkę piersiową. Kiedy jednak doszło do kręcenia sceny, zamiast na klatkę, wymioty zalały twarz aktora. Twórcy dobrze wiedzieli, co robią. Jason nie przepadał za grochówką, a na wpół przetrawiona treść żołądka naprawdę go przerażała.

Prysznic Marion Crane (Janet Leigh), „Psychoza”, 1960, reż. Alfred Hitchcock

Praca z Hitchcockiem zostaje w pamięci i oddziałuje na całe życie. Generalnie udział Janet Leigh w Psychozie przysporzył jej życiowych wrażeń. Były nawet listy z pogróżkami, że zrobią jej to samo, co Norman Bates Marion Crane pod prysznicem. A w tej kwestii, nie licząc trudności podczas kręcenia sceny ze względu na panującą pruderię w traktowaniu nagości, wystąpiły u Janet objawy przewlekłego stresu pourazowego. Oddam więc jej głos. Wyjaśniła to dokładnie w wywiadzie dla „Woman’s World” w 1984 roku. Przestałam brać prysznice i biorę tylko kąpiele. A kiedy jestem w miejscu, gdzie mogę się tylko wykąpać, upewniam się, że drzwi i okna domu są zamknięte. Zostawiam też otwarte drzwi do łazienki i otwartą zasłonę prysznicową. Zawsze stoję twarzą do drzwi i obserwuję, niezależnie od tego, gdzie znajduje się słuchawka prysznicowa.

Spotkanie z kosmitami Cary’a Guffey’a, „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, 1977, reż. Steven Spielberg

Sceny z małymi dziećmi są bardzo trudne, bo one same nie potrafią do końca sterować swoimi emocjami. Trzeba im to „ułatwiać”, tworząc odpowiednie warunki. Sceny (te z ożywającymi z powodu kosmitów domowymi sprzętami i zabawkami) z udziałem Gufferya, czyli syna Jillian Guiler, są naprawdę straszne, a mały Cary musiał w nich być autentyczny. Spielberg wpadł więc na pomysł, który może się niektórym dzisiaj nie spodobać. Kiedy Cary znalazł się we właściwym miejscu na planie, a kamera skupiła się na jego twarzy, gdzieś za kadrem pojawiły się dwie postaci dorosłych w przerażających kostiumach klauna i goryla. Twarz chłopca momentalnie się zmieniła. Widać na niej przerażenie, ale zaraz potem coś drgnęło i mały aktor uświadomił sobie, że to jednak nie potwory, a przebrani ludzie. Trzeba przyznać, że zręcznie te emocjonalne zabiegi reżyser przeprowadził. Zachował umiar w katalizowaniu strachu, czego większość tu wymienionych reżyserów nie potrafiła albo im nie zależało, gdyż mieli do czynienia z dorosłymi.

Frank Costello (Jack Nicholson) celuje do Billy’ego Costigana (Leonardo DiCaprio), „Infiltracja”, 2006, reż. Martin Scorsese

Większość ze wspominanych tu filmów to horrory, bo w nich najłatwiej przestraszyć aktorów. Jack Nicholson jednak znalazł i na to sposób, żeby bardziej zaktywizować Leonardo DiCaprio. W jednej scenie postać Leo zostaje skonfrontowana z postacią Jacka, szefa mafii. Jack Nicholson jako stary wyga aktorski od razu spostrzegł, że Leonardo nie był wystarczająco przestraszony, przez co Frank Castello stracił autorytet dla widza. Nicholson więc spontanicznie wymyślił, że doda coś od siebie do sekwencji. Wyciągnął pistolet i przyłożył go do twarzy Leonardo, a ten zupełnie się tego nie spodziewał. Reakcja DiCaprio bazująca na zaskoczeniu i atawistycznym lęku okazał się bardzo autentyczna. To był więc dobry pomysł doświadczonego Nicholsona.

Podróż żyrosferami Claire Dearing (Bryce Dallas Howard), „Jurassic World: Upadłe królestwo”, J.A. Bayona

Strach doprowadza do utraty przytomności, ale nim ona nastąpi, kamera może uchwycić ciekawe emocje. W Jurassic World: Upadłym królestwie Bryce Dallas Howard doświadczyła tzw. urwania filmu ze strachu. Chodzi o moment, gdy Claire i Franklin spadają w żyrosferze ze znacznej wysokości. Reżyser chciał, aby reakcje aktorów były bardzo realistyczne, więc scenę zrealizowano poprzez zbudowanie czegoś w rodzaju kolejki górskiej, w której aktorzy mogli przez chwilę doświadczyć zerowej grawitacji. Bryce wspominała, że podczas kręcenia straciła przytomność ze strachu. Bardzo się bałam. Zwykle w przypadku akrobacji z każdym ujęciem jest się coraz bardziej pewnym siebie. Tutaj z każdym ujęciem moja panika wzrastała. Przy piątym lub szóstym ujęciu było już tak dużo strachu, że po prostu straciłam przytomność.

Stres pourazowy Alexa Wolffa, „Dziedzictwo”, 2018, reż. Ari Aster

W tym przypadku nie chodzi o jedną scenę, a cały film. Scena w samochodzie, rozmowa przy stole, odbicia twarzy w klasie, duszenie w łóżku, atak szału i samookaleczenie, wszechogarniające poczucie zagrożenia – to wszystko razem zadziałało. Czas załatwił resztę – myśli w głowie aktora zaczęły się kłębić i kłębić, budować nawyk bolesnego myślenia. Alex Wolff chciał o tym mówić, przepracować to refleksją, lecz tylko pogorszył sprawę. Tak się rodzi choroba stresu pourazowego. Kiedy zacząłem o tym mówić, wszystkie te przebłyski i całe to niepokojące gówno, przez które przeszedłem, wróciły jak powódź. Nie pozwalało mi to spać po nocach, aż nabrałem nawyku emocjonalnego masochizmu, gdy po prostu próbowałem opanować każde negatywne uczucie. Wymusiłem to na sobie, zamiast robić coś przeciwnego, co zwykle robi się w życiu… Nie sądzę, że można przejść przez coś takiego i nie mieć potem jakiegoś zespołu stresu pourazowego. Tak więc aktor zaczął nawykowo myśleć o złych wspomnieniach, czerpiąc z tego przyjemność, a raczej ból, lecz masochistycznie traktowany.

Lęki Rebeki Ferguson, „Diuna” i „Mission: Impossible – Rogue Nation”

Są to dwa podstawowe – lęk wysokości i klaustrofobia. Pierwszy zadziałał paraliżująco na aktorkę podczas kręcenia Mission: Impossible – Rogue Nation. Rebecca była przerażona. Podczas kręcenia sceny, w której Ilsa i Ethan skaczą z dachu opery. Ta scena była właściwie pierwszym dniem zdjęciowym dla aktorki. Podczas tej sceny przeklinała i krzyczała do ucha Toma Cruise’a, zupełnie się nie kontrolując. W Diunie z kolei Rebecca była przerażona filmowaniem scen, w których Lady Jessica i Paul latają ornitopterem. Był taki moment, kiedy wpadła w panikę, dosłownie złapała się za nogę i kopnęła drzwi. Dało jej to coś w rodzaju pewności, że w razie czego jednak może się wydostać.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA