search
REKLAMA
Ranking

7 filmów, w których TIMOTHÉE CHALAMET jest absolutnie CUDOWNY

Janek Brzozowski

27 grudnia 2020

REKLAMA

3. Król

Zdecydowanie najbardziej wymagająca rola w dotychczasowym dorobku Timothéego. W filmie Davida Michôda aktor wcielił się w Henryka V – władcę znanego nie tylko z kart historii Anglii, ale również ze sztuk Williama Szekspira czy Falstaffa Orsona Wellesa. Niewiele uświadczymy w Królu scen bez Chalameta na ekranie – młody aktor jest duszą i sercem produkcji Netfliksa. Raz popisuje się charyzmatyczną przemową, raz zimnym, wypranym z uczuć spojrzeniem, a raz niewyczerpaną energią fizyczną. Sporej dawki tej ostatniej wymagały zwłaszcza sceny batalistyczne, w których postać Chalameta bierze czynny udział, niejednokrotnie odgrywając kluczową rolę (jak chociażby w starciu z buntownikami pod wodzą sir Henry’ego Percy’ego). Poza tym młody aktor otrzymał w Królu szansę na zaprezentowanie swoich wyjątkowych umiejętności językowych – na co dzień biegle posługuje się zarówno językiem angielskim, jak i francuskim. Henryk V jest zatem w jego interpretacji nie tylko wielkim wojownikiem, ale też poliglotą z wyraźnym rysem intelektualisty.

2. Mój piękny syn

Druga wielka rola w karierze Chalameta. W Moim pięknym synu aktor stworzył poruszający duet wraz z wcielającym się w rolę zdesperowanego ojca Steve’em Carrellem. Grany przez Timothéego chłopak, oparty na prawdziwej postaci Nica Sheffa, jest uzależniony od narkotyków – zaczyna od palenia marihuany w liceum, a kończy na wstrzykiwanej dożylnie metamfetaminie. Z nałogu usilnie próbuje wyciągnąć go ojciec, kolejne próby spełzają jednak na niczym. Warto zaznaczyć, że Chalamet wcielił się już wcześniej w nastolatka związanego w jakiś sposób z narkotykami – na potrzeby efekciarskiego, niezbyt udanego Hot Summer Nights wykreował postać młodego dilera, którego kariera nabiera nagłego rozpędu po przeprowadzce na Cape Cod. W Moim pięknym synu aktor uderza w znacznie poważniejsze tony. W kilku monologach i wyczerpujących emocjonalnie kłótniach z filmowym ojcem przekonująco oddaje dramat chłopaka, który znalazł się w śmiercionośnej pułapce. Rola Chalameta została nagrodzona nie tylko nominacjami do prestiżowych nagród (między innymi Złotych Globów i Critics’ Choice Awards), ale również pozytywną recepcją ze strony prawdziwego Nica Sheffa, który wraz z ekipą aktorską promował Mojego pięknego syna podczas różnego rodzaju wydarzeń kulturowych.

1. Tamte dni, tamte noce

Raczej nikogo nie zaskoczy fakt, że to właśnie rola z filmu Luki Guadagnino znalazła się na szczycie tego skromnego rankingu. 17-letni Elio jest póki co najlepszą, najbardziej dojrzałą kreacją w dorobku Chalameta. Romans chłopaka z dużo starszym Oliverem (niewiele gorszy Armie Hammer) rozpoczyna się wyjątkowo niewinnie – od drobnych tarć i niesnasek. Z czasem zaczynamy dostrzegać, że to jedynie maskowana wrogość, specyficzny rodzaj flirtu – bohaterowie testują siebie nawzajem, odpychają się i przyciągają zarazem, nieustannie mając na względzie to, co myśli o nich druga osoba. Romantyczne napięcie pomiędzy Chalametem i Hammerem jest jednocześnie subtelne i przekonujące, w związku z czym widz akceptuje rodzące się uczucie jako coś naturalnego, niewymuszonego i – pomimo znacznej różnicy wieku – niekontrowersyjnego. Wielka w tym oczywiście zasługa doskonale obsadzonego (to mało powiedziane) Timothéego, który swoją rolą w Tamtych dniach, tamtych nocach zachwycił widzów na całym świecie tak, jak ponad 50 lat wcześniej zrobił to Jean-Pierre Léaud w 400 batach. Wieńczące film Guadagnino spojrzenie w kamerę wydaje się zresztą wyraźnym nawiązaniem do wyjątkowego debiutu Truffauta – obaj bohaterowie znaleźli się na rozdrożu swojego życia, ich dzieciństwo definitywnie dobiegło końca. Elio pogrąża się w melancholijnych uczuciach, siada przy kominku i zaczyna bezgłośnie płakać. Jak dalej potoczą się jego losy? Czy jeszcze kiedyś zobaczy ukochanego mężczyznę? Wszystkiego dowiemy się z filmowego sequela Tamtych dni, tamtych nocy zapowiedzianego przez Lucę Guadagnino na początku 2020 roku.

BONUS: Diuna

Gdy równo rok temu pisałem ten tekst, Diuna Denisa Villeneuve’a majaczyła dopiero dość niewyraźnie na horyzoncie. Dzisiaj, na kilka miesięcy po premierze, wiemy, że jest to najbardziej udana z dotychczasowych adaptacji Franka Herberta, wiele zawdzięczająca znakomitej obsadzie, wśród której prym wiedzie właśnie Chalamet. Zatopiony w myślach podczas ostatniego spaceru po rodzinnej planecie, tuż przed wyruszeniem w samobójczą wyprawą na Arrakis, ubrany w ekstremalnie długi, czarny płaszcz – Paul Atryda już zawsze będzie miał w mojej wyobraźni twarz Timothée Chalameta.

Jak zapewne zdążyliście się już domyślić – Timothée Chalamet jest jednym z moich ulubionych aktorów młodego pokolenia. Wierzę, że wiele jeszcze w swojej karierze osiągnie. Jak na razie nie pozwolił się zaszufladkować, nie musiał też, jak równie wspaniały Robert Pattinson, odklejać od siebie łatki amanta z produkcji dla nastolatek. Dobiera role bardzo rozważnie, nie zaliczając żadnych poważnych wtop jakościowych. Z okazji urodzin życzę Timothéemu, aby taki stan rzeczy utrzymał się jak najdłużej – póki co wszyscy możemy być o jego karierę spokojni.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA