5 najlepszych ról LESLIEGO NIELSENA. Niespełniony kapitan Enterprise
Hrabia Dracula, Dracula – Wampiry bez zębów (1995), reż. Mel Brooks
Biorąc pod uwagę, że właściwie wszystkie ekranizacje legendy o Hrabim Draculi można traktować z lekkim przymrużeniem oka, to wersja Mela Brooksa zbyt się od nich nie różni; mało tego, jest jedną z najlepszych. Przede wszystkim jak na farsę Wampiry bez zębów mają bardzo zgrabnie poprowadzoną linię fabularną. Widzowie, którzy nie zawsze przepadają za mnóstwem rozpraszających historię gagów, mogą być spokojni. Historia Draculi jest komedią, a nie filmowym kabaretem, zaś Leslie Nielsen pod skrzydłami Brooksa pokazał, że radzi sobie ze slapstickiem po mistrzowsku, a jednocześnie potrafi stworzyć naprawdę ciekawą osobowość wampirycznego hrabiego. Wisienką na torcie jest wejście samego reżysera, jakże charakterystyczne dla niego – sekcja zwłok, ciągnące się na kilka metrów jelita i stos nieprzytomnych studentów. Jakże miło jest co jakiś czas wracać do Nielsena w roli Draculi.
Ojciec Jebedaiah Czymogę, Egzorcysta 2 i ½ (1990), reż. Bob Logan
Dobrym pomysłem było zaangażowanie Lindy Blair do roli opętanej. Po wielu latach mogła na komediowy sposób rozliczyć się z bądź co bądź legendarną w historii kina kreacją Regan MacNeil. Tym razem jednak była dorosła, a księdza prowadzącego egzorcyzmy zagrał Nielsen. Rzecz jasna, ksiądz z niego nietypowy. Ciągle go coś dręczy. A to przeszłość, a to teraźniejszość, a to, co gorsza, obfite piersi napotykanych kobiet. Sam proces egzorcyzmowania przez ojca o wdzięcznym nazwisku Czymogę również zdaje się nieco problemowy. Przede wszystkim szacunek dla Nielsena za ogromny dystans do konfrontacji z najświętszymi symbolami religijnymi. Aktor zmieszał z błotem dosłownie każdy z nich, lecz zrobił to z niesamowitą dozą humoru, więc chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie miał mu tego za złe.
Bonus
Richard Vickers, Creepshow (1982), reż. George A. Romero
Mściwy, brutalny, a przy tym inteligentny – jako antagonista Nielsen był naprawdę dobry. Być może oprócz kreacji w filmach science fiction to właśnie rolami czarnych charakterów mógłby zastąpić slapstickowe gagi? Dzisiaj już się tego nie dowiemy. Postać Richarda Vickersa za to może nam służyć za ciekawy przykład z jednej strony psychopaty, którego można się bać, a z drugiej złoczyńcy przedstawionego z lekkim przymrużeniem oka. Sytuacja staje się tym bardziej interesująca, gdy nieoczekiwanie myśliwy zajmuje miejsce zwierzyny. Zaczyna się polowanie, a może właściwie egzekucja. Z topielcami nie ma co żartować. Kibicowaliście, żeby Richard zdołał jak najdłużej wstrzymać oddech?